Hernani: Sam nie wiem, czemu nie trafiłem do West Hamu
Obrońców w Koronie dostatek, ale czy jeden z nich nie opuści wkrótce Kielc? Hernani na razie trenuje z drużyną, wyjechał na zgrupowanie do Kleszczowa, lecz – jak sam przyznaje – rozmowy między Koroną a Pogonią Szczecin podobno trwają. – Na razie skupiam się jednak na przygotowaniach do rundy wiosennej – dodaje.
Podobno jest pan za drogi dla Korony. Czy istnieje możliwość, że niebawem zabraknie pana w drużynie?
- Nie mam na to wpływu i nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. To zależy głównie od dyrektora sportowego.
Ostatnio dużo mówiło się o tym, że zainteresowanie panem wykazuje Pogoń Szczecin. Jest coś na rzeczy?
- Tak, dzwoniłem do swojego menadżera, ale rozmowy nadal toczą się między klubami. Co ja mogę dodać? Chyba tylko tyle, że mam czteroletni kontrakt z Koroną i na razie skupiam się na przygotowaniach do rundy wiosennej z kieleckim zespołem.
Czy tylko Pogoń dzwoniła?
- Nic mi na ten temat nie wiadomo. O to zapytać trzeba mojego menadżera, który dba o moje sprawy pozaboiskowe.
Już przed sezonem mógł pan opuścić Kielce, bo przebywał pan na testach w angielskim West Ham United. Co spowodowało, że pozostał pan jednak w Koronie?
- Myślę, że o wszystkim zadecydowały spory między klubami. Możliwe, że Korona nie doszła do porozumienia z angielskim menadżerem, który prowadził całą sprawę. Wszystko wyglądało dobrze, trenowałem tam 4-5 dni, trenerowi moja praca się spodobała, dzięki czemu zaproponowano mi wyjazd na zgrupowanie. Rozegraliśmy tam mecze sparingowe, po których menadżer West Ham powiedział mi, że wszystko wygląda idealnie.
Zatem możliwe, że chodziło o kwestie finansowe?
- Bardzo możliwe, ale sam do końca nie wiem, jak wyglądały rozmowy o moim transferze... Tak jak wspomniałem, wszystkim zajmowali się mój menadżer oraz działacze Korony.
Jak wspomina pan testy na Wyspach? Różniły się od tych przeprowadzanych w Kielcach?
- Oni pracują tam trochę inaczej. Anglicy zwracają większą uwagę na prowadzenie piłki, szybkość i umiejętność wyprowadzania ataków. Przeprowadzają inne badania, mają lepszy sprzęt. Krótko mówiąc - jest to zupełnie inny świat.
Czy angielscy szkoleniowcy kładą większy nacisk na jakiś szczególny element wyszkolenia zawodnika?
- Nieszczególnie. Choć na treningach, podczas zespołowych gierek, trener nie pozwalał na ostrą grę, do której przyzwyczaiłem się w Polsce. Tutaj gramy blisko siebie, walczymy dużo ciałem, są starcia jeden na jednego. Tam menadżer skupiał się na grze piłką po ziemi, wybijaniu futbolówki rywalom. Często powtarzał, że ostro możemy grać tylko w meczu.
Agresywnie w lidze gra też Korona, na co duży wpływ ma postawa Leszka Ojrzyńskiego. To dobry trener?
- Tak. W jesiennej rundzie każdy zobaczył, że gramy bardzo agresywnie, zespołowo i wszyscy nas chwalili. To młody trener, który cały czas się uczy, dlatego myślę, że będzie jeszcze lepszym szkoleniowcem.
Czy powrót z West Hamu do Korony, która była zespołem odmienionym, z nowym sztabem szkoleniowym, był trudny?
- Gdy wróciłem z Anglii, to ciężko było mi dostać się do pierwszego składu. Trener sam powiedział, że nie liczy na mnie ze względu na to, że nie wie czy odejdę, czy zostanę w Kielcach. Byłem tym trochę zaskoczony, dużo siedziałem na ławce i rozmyślałem o tym, co może być nie tak.
Możliwe, że mogło być to przyczyną gorszej dyspozycji na początku sezonu?
- Można tak powiedzieć. Jak już mówiłem, ta cała ta sytuacja bardzo mi przeszkadzała. Nie miałem pewności, gdzie zagram. Od zarządu słyszałem, że jak najszybciej chcą mnie sprzedać i nie wpłynęło to na mnie pozytywnie na starcie ligi.
Potem wrócił pan do składu i przyczynił się do kilku zwycięstw zespołu. W czym tkwi fenomen Korony, która mimo krytycznych opinii, rozegrała dobrą rundę jesienną?
- Od początku wszyscy wiedzieliśmy, że gramy o utrzymanie i to było dla nas dodatkową motywacją. Powtarzaliśmy sobie, że w każdym meczu musimy walczyć tak jak w ostatnim, decydującym starciu. Nawet z takimi rywalami jak Wisła, czy Legia rywalizowaliśmy jak równy z równym. Nie mamy takiego budżetu jak oni, a na boisku nie było tego widać.
A tak swoją drogą, kto według pana jest faworytem w drodze do zdobycia mistrzostwa Polski w obecnym sezonie?
- Na dzień dzisiejszy wskazałbym Śląsk Wrocław, który ma mocny skład i gra bardzo ładną piłkę. Nie wiadomo jednak, jak potoczą się sprawy związane z korupcją dotyczącą Śląska.
Dużymi krokami zbliżają się też mistrzostwa Europy. Czy kadra Franciszka Smudy jest w stanie zaskoczyć czymś kibiców oraz rywali?
- Oczywiście, że tak. Reprezentacja gra u siebie, gdzie będzie mogła liczyć na wsparcie kibiców oraz mediów. To powinno pomóc drużynie.
Jakiś czas temu pojawił się temat pana występów w reprezentacji. Warunkiem było polskie obywatelstwo, które pan już posiada. Wierzy pan jeszcze w powołanie od Smudy?
- Najpierw muszę dobrze prezentować się w Koronie, żeby otrzymać powołanie. Myślę, że jak będę dobrze grał w Kielcach, to trener mnie zauważy.
W poniedziałek kielecki klub rozpoczął sprzedaż karnetów na rundę rewanżową. Warto przychodzić na Koronę wiosną?
- Warto! My będziemy dobrze przygotowani do rozgrywek. Mamy zamiar grać jeszcze lepiej niż jesienią, z większym zaangażowaniem i będziemy walczyć w każdym spotkaniu o trzy punkty. To mogę zapewnić.
Rozmawiał Krzysztof Chaba.
fot. Paula Duda, Grzegorz Tatar
Rozmowa przeprowadzona w czwartek, 12 stycznia
Wasze komentarze
wylej se chłopie wiadro zimnej wody na głowę i ochłoń
może pomógł by bat,a może szczucie psami?
z tą skocznością nie masz racji.po jego "niedoskokach" gdzie skakał wiele niżej niż 170cm zawodnik drużyny przeciwnej straciliśmy kilka bramek.Nawet cisnęli przez to z nim na forum,jak on może dać się przeskakiwać gościom niższym o głowę