Legia bezradna. „Nie potrafiliśmy odpowiednio zareagować”
Zero. Tyle celnych strzałów na bramkę Korony oddali w sobotę zawodnicy warszawskiej Legii. I mimo że stołeczni piłkarze mieli przewagę w posiadaniu piłki, to żadnego przełożenia na bramkowe sytuacje z tego powodu nie było. – Sam nie wiem czemu – głowił się po meczu pomocnik „Wojskowych”, Michał Kucharczyk.
Nie strzelając na bramkę, trudno z kolei o zwycięstwo w meczu. A z takim zamiarem „legioniści” przyjeżdżali przecież do Kielc. – I nie miało tu znaczenia to, że w środę czeka nas spotkanie z PSV – tłumaczył po spotkaniu Maciej Rybus. – Awans z grupy Ligi Europejskiej już mamy, teraz naszym najważniejszym celem pozostaje zdobycie mistrzostwa Polski i zakwalifikowanie się do Ligi Mistrzów. Aby jednak tak się stało, trzeba wygrywać takie mecze jak ten w Kielcach. My niestety nie sprostaliśmy temu zadaniu – mówił.
To czemu tak się stało, łatwe do wytłumaczenia już nie było. – Kielczanie postawili nam ciężkie warunki. Grali bardzo agresywnie, ostro, my za to nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić – przyznał Rybus. Agresywnie nie znaczy jednak niezgodnie z przepisami. Tym bardziej, że w całym meczu „żółto-czerwoni” popełnili jedynie trzy przewinienia więcej od rywali (Korona 18, Legia 15). Nieco inaczej przyczynę porażki widział Artur Jędrzejczyk.
– Najbardziej zarzucić możemy sobie to, że zupełnie przespaliśmy pierwszą połowę – wyjaśniał. – W drugiej części meczu nasza gra wyglądała już zupełnie inaczej. Walczyliśmy, próbowaliśmy, tego na pewno nie można nam odmówić. Graliśmy szybciej piłką, dłużej utrzymywaliśmy sobie przy niej, staraliśmy stwarzać sobie jakieś sytuacje podbramkowe. Z tej przewagi niewiele jednak wynikało. Korona była dobrze zorganizowana i trudno było nam się przedostać pod jej bramkę – dodał po chwili.
„Jędza” z wyniku zadowolony być nie mógł, mimo wszystko jednak sam przyjazd do Kielc wywołał u niego miłe wspomnienia. – Spędziłem tu w końcu pół roku, ten czas w Koronie na pewno bardzo mi pomógł znaleźć się w miejscu, w którym obecnie jestem – zaznaczył. – Cieszę się, że mogłem tu wrócić, jestem wdzięczy za oklaski, za miłe przywitanie. O żadnym sentymencie na boisku mowy być jednak nie mogło – teraz jestem zawodnikiem Legii, liczyłem na trzy punkty, a trzeba wracać do domu z niczym – mówił ze smutkiem.
Z niczym – znaczy bez punktów, i bez tytułu mistrza jesieni. A na to, znając wynik rywalizacji Śląska z Wisłą, podopieczni Macieja Skorży liczyli. – Możemy czuć się zawiedzeni. Szansa wskoczenia na fotel lidera przeszła nam koło nosa. Nie załamujemy się jednak. Jest jeszcze dużo spotkań do końca sezonu. Dalej walczymy o mistrzostwo, chcemy dogonić Śląsk, i wierzę że na pewno nam się to uda. Teraz musimy się otrząsnąć, w środę czeka nas ważny mecz z PSV, wtedy też nadarzy się szansa na rehabilitację – stwierdził Michał Kucharczyk.
Zdaniem pomocnika Legii, on i jego koledzy nie potraktowali pojedynku z Koroną w ulgowy sposób. – W polskiej lidze nie da się wygrać meczu na stojąco. Nie liczyliśmy na to w sobotę – przyznał Kucharczyk. – Wiadomo, że gramy dużo meczów, pojawia się jakieś zmęczenie, ale jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu. Po prostu, Korona postawiła nam takie warunki, na które nie udało nam się odpowiednio zareagować. To był mecz do jednej bramki, na zasadzie „ten kto ją strzeli pierwszy, ten wygra” – dodał.
fot. Oskar Patek
Wasze komentarze