„Vuko” mówi „bye bye” serii Legii
Były „Legionista”, obecnie „wściekło-krwisty” – mowa o Aleksandarze Vukoviciu, który zapowiada, że w sobotę nie będzie sentymentów. – Podczas meczu nie zastanawiam się, kto jest moim kolegą, a kto nie. Trzeba zrobić wszystko, żeby wygrać. Jeżeli będziemy naciskać i „gryźć trawę”, Legii się odechce – podkreśla pomocnik Korony.
Legia Warszawa zarówno w T-Mobile Ekstraklasie, jak i w europejskich pucharach radzi sobie bardzo dobrze. Co można powiedzieć o sobotnim rywalu Korony?
Aleksandar Vuković: – Myślę, że Legia od początku rundy, za wyjątkiem przegranego meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała, prezentuje równą formę. Jest to drużyna zgrana, która nabrała pewności siebie. Oni nie boją się trudnych rozwiązań na boisku. My natomiast mamy już za sobą kilku ciężkich rywali i trzeba przyznać, że dosyć dobrze sobie z nimi radziliśmy. Nawet w starciu z Lechem mieliśmy swoje szanse na korzystny wynik. W Kielcach była również Wisła, która wtedy była na fali i też sobie z nią poradziliśmy. W sobotę możemy coś ugrać. Po prostu trzeba wierzyć.
Podopieczni Macieja Skorży w ostatnich ośmiu potyczkach nie stracili żadnej bramki. Czy twoim zdaniem kielecka ekipa jest w stanie przerwać tę passę?
– Każdy zespół, jak i bramkarz jest do pokonania. Myślę, że ta seria kiedyś się zakończy. Uważam, że w sobotę będzie ku temu dobra okazja. Kiedyś Śląsk Wrocław też miał taką serię, że nie przegrał dziesięciu starć. Przyjechała Korona i „bye bye” z serią. Mam nadzieję, że tak będzie i tym razem.
Jednym z konstruktorów gry „Legionistów” jest Maciej Rybus. Czy jesteś zaskoczony jego dobrą dyspozycją?
– Maciek, mimo młodego wieku, od kilka lat jest podstawowym zawodnikiem Legii. Uważam, że podobnie jak w przypadku Ariela Borysiuka inwestowanie w młodych procentuje. Rybus ostatnio zagrał znakomicie, bo inaczej nie można nazwać zawodów, w których strzela się gola i dwa razy asystuje.
W Legii grają Serbowie Danijel Ljuboja, Miroslav Radović i Srđa Knežević. Czy gra przeciwko rodakom jest dla ciebie czymś wyjątkowym?
– Nie zastanawiam się nad tym. Wiadomo, że są to ludzie, z którymi się znam nie tylko dlatego, że jesteśmy rodakami. Z Radoviciem mam na przykład stały kontakt, ale na boisku nie będzie sentymentów i zastanawiania się kto jest lepszym, a kto gorszym kumplem, czy z jakiego kraju pochodzi. Każdy zrobi wszystko, by być po tym meczu szczęśliwym.
Warszawiacy w środę zagrali zaległe spotkanie z Zagłębiem Lubin. Natomiast w następną środę wystąpią w roli gospodarzy w potyczce z PSV Eindhoven w ramach Ligi Europejskiej. Czy napięty terminarz rywali pomoże „żółto-czerwonym” w najbliższym meczu ugrać korzystny wynik?
– Jeżeli Legia przyjedzie tutaj z myślą zagania przeciwko nam jak najmniejszym nakładem sił, może się przeliczyć. Gdzieś tam w podświadomości pewnie będą mieć ten mecz, który mają rozegrać w środę i może to mogłoby nam trochę pomóc. Jeżeli będziemy naciskać i „gryźć trawę”, im może się odechcieć.
Jeżeli wygracie najbliższe starcie, przy korzystnych wynikach innych drużyn możecie znaleźć się nawet na czwartym miejscu w tabeli. Taki rezultat na zakończenie rundy jesiennej byłoby niemałą niespodzianką.
– W tym momencie nie myślę o tym, by znaleźć się na czwartej lokacie, a o zwycięstwie z Legią. Jesteśmy w stanie to uczynić. Jeżeli wygramy, potem to zaowocuje w postaci dobrego miejsca w lidze.
W sobotę prawdopodobnie nie będzie kompletu publiczności na stadionie przy ulicy Ściegiennego. Nie jest ci z tego powodu przykro?
– Bardzo chcielibyśmy zaprosić na ten mecz jak najliczniejszą rzeszę kibiców. Jestem przekonany, że kompletu nie będzie, ale jeżeli tak by było, my wygralibyśmy tę potyczkę. Dla nas to ma wielkie znaczenie, szczególnie w takich spotkaniach, gdzie okrzyk z trybun jest mocny i niesie zespół we właściwą stronę.
Po spotkaniu Legii z Lechią Gdańsk, w której Rafał Wolski strzelił wspaniałą bramkę, napisałeś na Facebooku: „Jeszcze Polska nie zginęła”. A co chciałbyś napisać po sobotnim meczu?
– Trudne pytanie... Co chciałbym napisać? Śledzę poczynania „Legionistów” i oglądam je dosyć regularnie. Jeżeli chodzi o ten wpis, podoba mi się jak młodzi utalentowani piłkarze dostają szanse i są w stanie pokazać, że warto na nich postawić oraz, że polska piłka mimo wszystko ma przyszłość. W spawie sobotniej potyczki – dobrze byłoby napisać coś w rodzaju „Kamil Kuzera – jeszcze Polska nie zginęła!”
fot. Paula Duda
Wasze komentarze