Przetarcie przed wyjazdem do Madrytu? Lepszy byłby trening
To musiało się tak skończyć. Wyraźnie osłabiona Miedź Legnica przyjechała do Kielc po porażkę, a wyjechała z prawdziwym pogromem. Środowa wygrana gospodarzy to najwyższe ligowe zwycięstwo Vive Targów pod wodzą Bogdana Wenty. – W drugiej połowie nie było już nawet zadowolenia. To była czysta egzekucja – przyznaje Mariusz Jurasik.
Kibice, opuszczając Halę Legionów po spotkaniu, zastanawiali się, czy więcej emocji piłkarze Vive nie przeżywali w środę rano, gdy wybrali się na zakupy w ramach akcji „Szlachetna Paczka” (czytaj więcej) niż w trakcie meczu z Miedzią. Kielczanie już po pierwszej połowie prowadzili bowiem dziewięcioma golami, a po przerwie ta przewaga bardzo wzrosła. Ostatecznie mecz zakończył się aż 28-bramkowym zwycięstwem gospodarzy. - Nie możemy tego spotkania traktować jako przetarcia przed zbliżającym się pojedynkiem z Atletico Madryt. Chyba więcej dałby nam zwykły trening, gdybyśmy zagrali pomiędzy sobą. Ale co zrobić, taka liga... Trochę pobiegaliśmy i to jest dobre – tłumaczy Jurasik.
W całym spotkaniu gospodarze zdobyli 42 bramki (to "szczęśliwe", czterdzieste trafienie zaliczył Rastko Stojković), ale nie jest to rekordowy wyczyn „żółto-biało-niebieskich”. Dużo większe wrażenie robi ilość goli straconych – raptem 14. – Ważna była koncentracja. Bogdan odpowiednio nas zmotywował przed meczem. Powiedział, że nie mamy prawa stracić więcej niż dwudziestu bramek. To nas zmobilizowało do gry w obronie. Owszem, mogliśmy nie dopuścić jeszcze do utraty 3-4 goli, ale i tak można powiedzieć, że wyszliśmy na 6 bramek do przodu – dodaje Jurasik.
Choć poziom rywala był wyjątkowo niski, kielczanie mogą być zadowoleni ze środowego występu. Jedynym zmartwionym może być właściwie tylko Mateusz Zaremba, który fatalnie spudłował w dwóch znakomitych sytuacjach. Po tych zmarnowanych setkach nie wytrzymali kibice, którzy głośno zamanifestowali swoje zażenowanie. Pozostali zawodnicy spisywali się jednak co najmniej poprawnie. – Dobrze wypadliśmy w obronie. Nieźle też w kontrataku, bo podejrzewam, że ponad 20 goli padło po szybkich akcjach. Pewnie w bramce spisywał się też Sławek Szmal. Raczej nie mieliśmy żadnych słabych punktów – przekonuje Bartłomiej Tomczak.
Szmal rozegrał pełne 60 minut. Mało brakowałoby zresztą, żeby kielecki bramkarz sam wpisał się na listę strzelców. „Kasa” wykorzystał dalekie wyjście golkipera Miedzi, ale rzucając spod własnej bramki minimalnie chybił. To był zresztą jeden z niewielu momentów, gdy kielecka publiczność wyraźnie się ożywiła. Warto odnotować, że największą radość kibicom w Hali Legionów sprawiła informacja spikera, że Orlen Wisła Płock przegrała swój mecz ligowy z Warmią Olsztyn.
Kieleckich kibiców większe emocje czekają w weekend. W najbliższą niedzielę Vive Targi zagrają na wyjeździe z Atletico Madryt, w ramach 6. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów (godz. 20.15).
fot. Krzysztof Żołądek, swietokrzyskie.org.pl
Wasze komentarze