Jurkiewicz: Kielce to znana marka w Europie
- W Hiszpanii wszyscy już wiedzą, kto to jest Vive Targi Kielce, kto tutaj gra, jacy zawodnicy przychodzą i jakie mają osiągnięcia – mówi w rozmowie z nami Mariusz Jurkiewicz, który zdradza również, czy miał kiedyś ofertę z kieleckiego klubu.
Miło było przyjechać do Polski?
Mariusz Jurkiewicz (BM Atletico Madryt): Tak, tu zawsze jest fajnie. Ostatnio byłem na kadrze w Trójmieście przez tydzień i miałem teraz ochotę poznać trochę południa kraju (śmiech). Mówiąc już poważnie to cieszę się od początku, od kiedy dowiedziałem się, że Kielce wygrały „dziką kartę”. Trzymałem tam za nich kciuki. Zawsze chętnie wracam do Polski i nie wiedziałem, że aż tak będę przeżywał grając przeciw polskiej drużynie.
Jak Ci się podobała atmosfera w Hali Legionów?
To jest rewelacja. My już widzieliśmy to w innych meczach, kiedy analizowaliśmy grę Kielc i wiedzieliśmy, że jest świetna atmosfera, że publiczność niesie swoją drużynę i przygotowywaliśmy się do tego mentalnie. W takich warunkach też trzeba umieć grać. Mimo że cała hala była przeciwko nam, to fantastycznie było w niej wystąpić.
Pokonaliście Vive Targi ośmioma bramkami, ale to chyba nie było dla was łatwe zwycięstwo?
Nie, my od początku wiedzieliśmy, że to będzie jeden z trudniejszych meczów. Każda drużyna w tej grupie śmierci na każdy mecz nastawia się maksymalnie i byliśmy do tego przygotowani. Na całe szczęście podczas pierwszej i drugiej połowy osiągaliśmy bezpieczną przewagę. To nie były bramki zdobywane seriami, tylko konsekwentna gra. Graliśmy spokojnie w ataku, no i wykorzystaliśmy naszą największą broń, czyli grę w obronie i z kontrataku.
Można powiedzieć, że „załatwiliście” kielczan grą z kontry. Zdradź receptę jak się robi to perfekcyjnie?
Trzeba dobrze bronić i zasuwać do przodu. Nie ma jakiegoś złotego środka, trzeba przede wszystkim odebrać piłkę przeciwnikowi, czy to po obronie bramkarza, czy po przechwycie i biec do przodu. To są najłatwiejsze bramki, które mogą czasem dobić przeciwnika, podciąć skrzydła.
Wspomniałeś o turnieju o „dziką kartę”. Powiedz, jaki był obraz tego awansu kielczan w hiszpańskich mediach? Była to duża niespodzianka?
Nie, nie, wręcz przeciwnie. Kielce to nie jest marka, która w Europie pojawiła się dwa miesiące temu. W Hiszpanii wszyscy już wiedzą, kto to jest Vive Targi Kielce, kto tutaj gra, jacy zawodnicy przychodzą i jakie mają osiągnięcia. My właśnie dlatego nie przyjechaliśmy tutaj na wycieczkę, tylko wiedzieliśmy, że to będzie jeden z najcięższych meczów w Lidze Mistrzów, jeżeli chodzi o rozgrywki w grupie. Hiszpańskie media znają ten klub i nie było mowy o żadnej egzotyce w przypadku Vive. To nie jest ich pierwszy sezon w Lidze Mistrzów, ani ich pierwsze mecze w niej. Poprzedni wyniki już poszły w świat.
A Ty nie chciałbyś wrócić do Polski i przejść np. do Kielc? Miałeś kiedyś jakieś rozmowy z przedstawicielami kieleckiego klubu?
Toczą się różne rozmowy, ale bardziej w kameralnych atmosferach, zwykłe zapytania. W sporcie jest tak, że nie można za daleko planować. Ja mam kontrakt jeszcze na dwa i pół roku, moim celem i marzeniem jest go przedłużyć. Będę robił wszystko, żeby dalej grać w Atletico Madryt, a jak się życie potoczy trudno wyrokować.
Gdybyś miał wytypować cztery drużyny, które awansują z waszej „grupy śmierci”, to na kogo byś postawił?
Miałem już dużo takich pytań i muszę się chyba znów powtórzyć. W tak silnej grupie, z takimi meczami i wynikami jakie są nie postawiłbym nawet jednej złotówki, gdyby ktoś mnie prosił. To jest strasznie ryzykowne. Wiadomo, że są różne typy. Silkeborg ma teraz najtrudniejszą sytuację, bo nie wygrał jeszcze żadnego spotkania, dlatego odrobić im te punkty będzie strasznie ciężko, ale ich też bym jeszcze nie skreślał. Nie ma szans, żeby kogoś wytypować, bo to nie jest taka sytuacja jak w innych grupach, gdzie są zdecydowani faworyci.
Teraz czeka was rewanż z Vive Targi. Wiesz, że rok temu kielczanie najpierw przegrali u siebie z Barceloną, by za kilka dni zdobyć tam punkt?
Dlatego nikt z nas nie będzie lekceważył rywala, pomimo takiego zwycięstwo, bo mogą nam zrobić psikusa, a ostatnim co chcemy to tracić punkty u siebie. Chcąc zdobyć pierwsze miejsce w grupie musimy wygrywać wszystkie mecze we własnej hali i starać się zdobyć jak najwięcej punktów na wyjeździe.
Rozmawiał Wojciech Staniec
Fot. Grzegorz Tatar/bmatleticodemadrid.es
Wasze komentarze
http://sport.wp.pl/kat,1906,title,Lijewski-i-Bielecki-wroca-do-Polski,wid,13997615,wiadomosc.html