Zniszczoł: Rozumiemy się bez słów
W Farcie jest niemal od początku istnienia klubu, dlatego jest odpowiednią osobą do oceniania atmosfery w obecnym zespole. A słowa Miłosza Zniszczoła przed startem sezonu są bardzo budujące! O czym można się przekonać w naszej rozmowie z sympatycznym środkowym bloku kieleckiej drużyny.
Widać u Was skupienie na twarzach i coraz większą koncentrację. To znak, że PlusLiga po 5 długich miesiącach wreszcie wznowi swoje rozgrywki.
Miłosz Zniszczoł: – Już najwyższy czas rozpocząć ligę. Zostało nam jeszcze parę dni do pierwszego meczu, dlatego dokonujemy ostatnich szlifów w naszej grze i powoli zaczynamy się już koncentrować.
Klimatu w ekipie jednak nie musicie już poprawiać. Pomimo że do drużyny doszło kilka nowych twarzy, to wygląda tak, jakbyście przebywali ze sobą od kilku lat.
– Prawie połowa zespołu jest nowa, ale jak widać, są to tacy zawodnicy, którzy szybko się wkomponowali do otoczenia. Myślę, że to będzie widać na boisku. Nie tylko poprzez zgranie i typowe siatkarskie rzeczy, ale także mentalnie. Po prostu rozumiemy się bez słów.
Nowi zawodnicy chwalą sobie atmosferę w ekipie. Michał Żurek nawet powiedział, że nie spotkał się z taką w żadnym dotychczasowym klubie. A jak Ty patrzysz na ten aspekt jako „stary” zawodnik, który w Farcie jest niemal od samego początku istnienia klubu.
– Jaki stary! Ja nie czuję się stary! (śmiech) Obecna sytuacja przypomina mi klimat w drużynie, która walczyła o awans do PlusLigi. Może wtedy w I lidze nie mieliśmy tak mocnego zespołu, ale wtedy otrzymaliśmy promocję do najwyższej ligi. Dużo nam pomogła taka jedność w drużynie. Teraz jest podobnie i nawet jeśli w jakimś meczu będziemy na papierze nieco słabsi od przeciwnika, to tą jednością możemy dużo nadrobić.
Czyli Fart może być „czarnym koniem” obecnego sezonu?
– Mam nadzieję, że tak! Wiele na to wskazuje. Dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy i miejmy nadzieję, że to wszystko wypali. Zagraliśmy wiele sparingów, których większość wygraliśmy. Trzeba jednak pamiętać, że to liga dopiero zweryfikuje naszą formę, a nie to, co było przed sezonem.
No właśnie! Jakie jest prawdziwe oblicze tego Farta? Z jednej strony wygraliście mocno obsadzony Memoriał im. Zdzisława Ambroziaka, a z drugiej w środę przytrafiła się porażka 1:3 z Jastrzębskim Węglem.
– Trzeba pamiętać, że Jastrzębski Węgiel to bardzo silna drużyna. Do tego przed tym meczem mieliśmy zajęcia na siłowni i czuliśmy to wszystko w nogach. Trener robił także dużo zmian w trakcie spotkania. To dobrze, że większość pograła dłużej, a niektórzy nieco mniej. Nie możemy się sugerować tą rywalizacją i wyciągać wnioski, że przed startem sezonu mamy obniżkę formy. Ten pierwszy mecz z ZAKSĄ pokaże, w jakiej jesteśmy dyspozycji.
To był dosyć tajemniczy sparing. Do hali nie zostali wpuszczeni kibice i dziennikarze. Czyżbyście szykowali jakąś tajną broń na ZAKSĘ?
– To akurat nie wyszło z naszej strony, aby wszystko pozamykać (śmiech). Ale faktycznie hala była dostępna tylko dla nas i gospodarzy. Nie było nikogo z zewnątrz. Taka inicjatywa była z Jastrzębia, a my chcieliśmy po prostu zagrać kolejny mecz towarzyski tuż przed samą ligą. Wielkich fajerwerków nie szykujemy, ale chcemy się jak najlepiej pokazać w poniedziałek.
Najbliższego rywala znacie chyba bardzo dobrze, bo pokonaliście go w ostatnim meczu Memoriału Ambroziaka?
– Wszyscy wtedy zagraliśmy dobrze. Chyba ZAKSA się tego nie spodziewała z naszej strony. W poniedziałek jednak to będzie zupełnie inne spotkanie. Oni mają zupełnie inne cele niż my. W Kędzierzynie przecież myślą o medalach i muszą w każdym meczu dawać z siebie wszystko. Zobaczymy, jak to się ułoży na inaugurację. Nasza dobra gra będzie na pewno połową sukcesu. Resztę trzeba sobie wyrwać na boisku.
Dla kędzierzynian będzie więc liczyło się tylko zwycięstwo, a dla Farta?
– Chcemy ugrać jak najwięcej się da w tym meczu. Nie możemy się od razu nastawić na 3 punkty. Na pewno będziemy walczyć. A co wyjdzie na parkiecie? Przekonamy się potem. Nie chcemy dopuścić do takiej sytuacji, żeby w przypadku ewentualnej porażki chodzić ze spuszczonymi głowami. Możemy przegrać, ale po walce i dobrej grze. Musimy mieć po meczu odczucie, że daliśmy z siebie wszystko, aby dobrze wypaść w Kędzierzynie.
Bardzo szkoda, że tego pierwszego meczu Fart nie gra w Hali Legionów, jak to było w pierwszych planach. Nasz obiekt jest przecież Waszym dużym atutem.
– Bardzo tego żałujemy, że tak to wszystko wyszło. Akurat to spotkanie kolidowało z meczem Vive w Lidze Mistrzów, dlatego tak to trzeba było rozwiązać i przenieść spotkanie do Kędzierzyna. Co się jednak odwlecze, to nie uciecze. I tak później zagramy z ZAKSĄ w Kielcach.
Kędzierzyn-Koźle jednak nie kojarzy Wam się źle. W końcu w tamtym sezonie zdobyliście tam pierwszy wyjazdowy punkt.
– Dokładnie tak. Dlatego po cichu można liczyć, że teraz też coś tam ugramy. Mam jednak wrażenie, że rok temu nas nieco zlekceważyli. Może też byli podłamani po kontuzji Sebastiana Świderskiego. Teraz jednak oni mają inny zespół i my także.
Cel zarządu Farta na ten sezon to 6. miejsce. A może czujecie, że stać Was na więcej?
– Zostańmy na razie przy tym 6. miejscu. Kiedy będziemy już pewni, że ta pozycja jest realna, to wtedy możemy powalczyć jeszcze o coś więcej. Dla nas będzie to duża satysfakcja, jeśli osiągniemy coś ponad plan. W tej chwili skupmy się jednak na pierwszym celu.
Rozmawiał Mateusz Kępiński