„Tu z każdym można iść na piwo, z każdym można poderwać jakąś dziewczynę”
Mówi się o nim, że jest duszą towarzystwa w Farcie. Proszony jednak o potwierdzenie – zaprzecza. – Są lepsi żartownisie ode mnie. Mamy tu kilka wybitnych jednostek – przyznaje z uśmiechem. Michał Żurek, bo o nim mowa, w nowym otoczeniu czuje się jednak jak ryba w wodzie. Czemu? Tego dowiecie się z naszego wywiadu.
Prezentacja zespołu przypadła Ci do gustu? Brałeś udział wcześniej w czymś takim?
Michał Żurek: – W Treflu też organizowane były podobne prezentacje, ale tutaj – biorąc pod uwagę między innymi otoczkę, organizację – ta impreza stała jednak na wyższym poziomie. Dlatego to porównanie wypada na korzyść Kielc. I wypada mieć tylko nadzieję, że podobnych prezentacji, a może nawet jeszcze lepszych, będzie więcej.
To jak to jest – ci starzy siatkarze tacy słabi, czy nowi tacy mocni?
– Powiem tak – gra toczyła się na serio. O żadnym odpuszczaniu mowy być nie mogło. Mieliśmy między sobą poważny zakład, o wysoką stawkę, dlatego musieliśmy sprężyć się na 100 procent i pokazać przeciwnikowi miejsce w szeregu (śmiech).
A zdradzisz, co było przedmiotem tego zakładu?
– Oj, niestety nie mogę. To, co jest w szatni, zostaje między nami. Takie mamy zasady. Powiem tylko, że możemy czuć się dużymi wygranymi tego spotkania. Przygotowywaliśmy się do tego meczu dwa miesiące, nie mogliśmy się go już doczekać. Co tu dużo mówić – wygraliśmy, jesteśmy zatem lepsi (śmiech).
Michał Żurek pijący sok cytrynowy, czyli... oczepiny podczas prezentacji.
Raz to zakład, dwa to taka wewnętrzna rywalizacja. Kibice – dla przykładu – na własne oczy mogli porównać, jak prezentuje się Michał Żurek, a jak gra Adaś Swaczyna.
– Tak, zgadza się. Wszyscy pracujemy zresztą bardzo ciężko, ja i Adaś również robimy wszystko, aby na treningach pokazać się z jak najlepszej strony. Każdy chce grać, każdy – sądząc po wykonywanej pracy – zasługuje na występy w PlusLidze i pewnie każdy swoją szansę dostanie, bo sezon jest przecież długi i męczący. Rywalizacja zatem jest, ale zdrowa. Szczerze przyznam zresztą, że atmosfera w zespole jest wspaniała, ja jeszcze się z tak zgraną grupą nie spotkałem. To mnie chyba cieszy najbardziej.
Czyli ze wszystkimi złapałeś już wspólny język?
– Wszyscy są bardzo w porządku, z każdym można iść na piwo, z każdym można poderwać jakąś dziewczynę (śmiech). Naprawdę, atmosfera w zespole jest świetna. Teraz nic tylko czekać na inaugurację sezonu.
Minę się z prawdą, jeśli powiem, że Michał Żurek to taka dusza towarzystwa w tym i tak bardzo sympatycznym zespole?
– Oj, chyba nie. Może tak to wygląda, ale są lepsi ode mnie. Mamy wybitne jednostki w drużynie, które troszczą się zawsze o utrzymywanie dobrej atmosfery (śmiech).
To moje wcześniejsze nawiązanie do rywalizacji z Adasiem Swaczyną nie było przypadkowe. Patrząc na ostatnie sparingi, wychodzi na to, że póki co udało Ci się wywalczyć miejsce w pierwszym składzie kieleckiego Farta. A zatem czujesz się wygranym tego wewnątrzzespołowego pojedynku o pozycję libero?
– Nie, w żadnym wypadku tak nie jest. Przed rozpoczęciem sezonu nie ma co rozstrzygać, kto będzie tym pierwszy, a kto drugi. O wszystkim przekonamy się dopiero wtedy, gdy zacznie się liga. Jestem jednak przekonany, że i ja i Adaś damy tej drużynie bardzo wiele, i to bez względu na to, kto będzie tym pierwszym, a kto drugim.
Nowy gracz Farta w Hali Legionów jeszcze w barwach Trefla. Na zdjęciu – po wygranym I-ligowym meczu z Fartem.
Dlaczego zdecydowałeś się w ogóle na Farta? Dla wielu osób z Gdańska ta decyzja była troszkę niezrozumiała, tym bardziej że z Treflem wywalczyłeś przecież awans do PlusLigi.
– Taką po prostu podjąłem decyzje. I szczerze przyznaję – nie żałuję jej. Cieszę się, że trafiłem do Kielc i jestem przekonany, że ta przeprowadzka wyjdzie mi na dobre. Te dwa miesiące spędzone tutaj, ludzie spotkani w tym mieście – to wszystko utwierdza mnie w przekonaniu, że postąpiłem słusznie, decydując się na taki ruch.
Radziłeś się Andrzeja Skórskiego (byłego zawodnika Farta, z którym Żurek występował w Treflu – przyp. red.), czy warto tu się wybierać?
– Tak, rozmawiałem z kilkoma chłopakami, w tym między innymi z Andrzejem. Wypowiadał się on o Farcie w samych superlatywach. Mówił o dobrej organizacji, świetnym prezesie. Można powiedzieć, że jeszcze bardziej utwierdził mnie w przekonaniu, że warto tu przyjść (śmiech). Podobnie wypowiadali się też inni siatkarze, z którymi przyszło mi rozmawiać. Wynika z tego, że Fart ma dobrą opinię w środowisku.
I dobrze też sobie radzi. W dotychczasowych sparingach kielecki zespół zanotował sześć zwycięstw i tylko jedną porażkę.
– Tak, na razie wszystko układa się bardzo dobrze. Raz to wyniki, dwa to kontuzje. Tych przez dwa miesiące nie mieliśmy w ogóle. To bardzo dobrze świadczy i o trenerze Grzegorzu Wagnerze, jak i o trenerze Michale Wilku (odpowiedzialnym za przygotowanie fizyczne – przyp. red.). Za to przygotowanie nas do sezonu należy im się wielki szacunek. Gramy dobrze i wypada mieć nadzieję, że w lidze będzie podobnie.
Michał Szczukiewicz, dyrektor sportowy Farta, mówił mi jakiś czas temu, że zespół w nowym sezonie ma grać szybką siatkówkę. To znaczy, piłka ma być rozgrywana o wiele szybciej niż w ubiegłych rozgrywkach. Rzeczywiście trener zwraca Wam na to uwagę podczas sparingów czy też treningów?
– Tak, nawet w tej gierce pokazowej podczas prezentacji staraliśmy się akcentować mocno taką właśnie grę. Pierre rozgrywa piłki bardzo szybko, widać to było zwłaszcza podczas jego zagrań do Marcusa Nilssona, który przecież ma aż 207 cm wzrostu. Kiedyś szybka siatkówka z tak wysokimi zawodnikami była nie do pomyślenia. Taka gra faktycznie jest jednak naszym celem. Po to zresztą są w tym klubie tacy zawodnicy jak Pujol, Xavier Kapfer czy też Rafał Buszek. Oni wszyscy lubią szybką siatkówkę.
To, że Pierre dołączył do Was kilka dni temu, nie stanowi problemu, jeśli chodzi o zgranie zespołu?
– To jest zawodnik klasy światowej. Z takim siatkarzem nigdy nie zaczyna się od zera. Gdy nawet mamy jakieś uwagi, to on od razu do nich się dostosowuje, stara się jeszcze bardziej polepszyć swoją grę. Wiadomo, że z każdym dniem będzie coraz lepiej, ale obaw o zgranie raczej nie powinniśmy mieć. To kawał zawodnika, świetny chłopak, kibice na pewno będą z niego bardzo zadowoleni. No i my – koledzy z drużyny również (śmiech).
W klubie mówią, że celem minimum na nowy sezon jest szóste miejsce. Wierzysz w realizację tego planu?
– Tak, jak najbardziej. Mamy bardzo wyrównany zespół, w którym nie brakuje też wielkich osobowości – myślę tutaj między innymi o Pierre'u, jak i również o Marcusie czy o trójce naszych skrzydłowych. Przy ich pomocy oraz przy ciężkiej pracy całego zespołu to szóste miejsce jest jak najbardziej realne.
Rozmawiał Grzegorz Walczak
fot. Krzysztof Żołądek (swietokrzyskie.org.pl), Paula Duda
Wasze komentarze