Lider zdobyty, teraz czas go obronić. Tym razem się uda?
Próbowali dwa razy. W obu przypadkach grali na własnym boisku – raz z Zagłębiem, następnie z Lechem. I w 2006, i w 2008 roku się nie udało. Czy uda się teraz? Korona znów jest na ustach całej piłkarskiej Polski, znów jest liderem, i znów... musi go obronić. Aby tego dokonać, trzeba pokonać Lechię.
30 września 2006 roku, Wodzisław Śląski. Mimo że cała kibicowska Polska żyje zaplanowanym nazajutrz klasykiem Legia – Wisła, w Kielcach dominuje inny temat: Korona gra z Odrą – o zwycięstwo, o punkty, o lidera. Gdy w 75. minucie Paweł Sasin kieruję piłkę do bramki Krzysztofa Pilarza (tak, tak, wówczas bramkarza Odry) wszystko staje się jasne. Korona prowadzi 2:0, traci wprawdzie jeszcze gola w końcówce, ale mecz wygrywa i – po raz pierwszy w swojej historii – zostaje liderem ekstraklasy.
Do utrzymania pierwszej pozycji na dłużej niż jeden dzień potrzebne jest tylko jedno – brak zwycięstwa Wisły. I tu wszystko układa się po myśli kielczan. Na kwadrans przed końcem, przy prowadzeniu „Białej Gwiazdy”, piłkę w pole karne wrzuca Marcin Burkhardt. Ni to strzał, ni to dośrodkowanie, ale „futbolówka”... wpada do siatki. Remis. Radość w Warszawie, radość i w Kielcach. Jest lider! Przynajmniej do następnej kolejki. Minęło blisko pięć lat i historia zatoczyła koło.
Korona znów lideruje, znów jest na ustach całej Polski, i znów... musi bronić swojej pozycji. Wtedy się nie udało, w następnym meczu „żółto-czerwoni” ulegli 1:2 Zagłębiu Lubin i spadli na drugie miejsce. W kolejnych latach na pierwszej pozycji w tabeli (na koniec danej kolejki, nie na dzień – co też zdarzyło się w 22. kolejce sezonu 2005/2006, czy też dwa dni – co miało miejsce w 7. kolejce sezonu 2010/2011) kielczanie byli tylko raz – po inauguracji sezonu 2009/2010 i efektownej wygranej z Polonią Warszawa 4:0.
I wtedy jednak tej pozycji zajmowanej ex-equo z Legią nie udało się utrzymać (porażka 0:5 z Lechem w następnej kolejce). Czy zatem tym razem lider zostanie w Kielcach na dłużej? – Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby tak było – przekonuje obrońca „żółto-czerwonych”, Piotr Malarczyk. – Wszystko jednak zweryfikuje boisko, dopiero w sobotę przekonamy się, czy udało nam się zrealizować zakładany cel – dodaje.
Tak jak 2006 oraz 2008 roku, kielczanie pozycji lidera bronić będą na własnym stadionie. I znów mierzyć się będą musieli z niełatwym rywalem. – Lechia? To dobra drużyna, jej atutem jest to, że długo utrzymuje się przy piłce, ma też w swoim składzie kilku naprawdę dobrych zawodników – komplementuje drużynę z Gdańska Vlastimir Jovanović. Jednym z tych „dobrych zawodników” jest zapewne Abdou Razack Traore.
On jednak do Kielc nawet nie przyjedzie. Reprezentant Burkina Faso wraca do zdrowia po wyleczonym niedawno urazie mięśnia dwugłowego. Z Koroną oprócz niego nie zagrają także inni nie w pełni zdrowi: Aliaksandr Sazankou oraz Paweł Nowak. Ten ostatni w Kielcach jest zresztą dobrze pamiętany. W ostatnim meczu obu drużyn to właśnie Nowak golem w 90. minucie zapewnił swojemu zespołowi zwycięstwo 3:2.
Swoje problemy ma Lechia, swoje ma też Korona. O ile gdańszczanie wobec nieobecności kilku zawodników muszą się głowić nad odpowiednim zestawieniem ofensywy, tak w Kielcach odwrotnie – największy kłopot jest z obroną. W sobotę za nadmiar żółtych kartek nie zagra Kamil Kuzera, kontuzje wyłączają także z gry Grzegorza Lecha, Tadasa Kijanskasa oraz – najprawdopodobniej – Krzysztofa Kiercza.
Urazy urazami, ale to Korona i tak wydaje się być faworytem sobotniego meczu. – Jesteśmy liderem, ale Lechia też ma dobrą passę, wygrała – tak jak i my – ostatnie dwa mecze z rzędu, w tym między innymi z Wisłą – uspokaja jednak Malarczyk. W podobny, kurtuazyjny sposób wypowiadają się także w Gdańsku. – Po odejściu Niedzielana ten zespół nie stracił zbyt wiele na wartości – mówi o Koronie na łamach oficjalnej strony Lechii Tomasz Kafarski.
– Nadal grają tam doświadczeni zawodnicy, którzy mają ochotę udowadniać, że warto na nich stawiać i mogą być wiodącymi postaciami w lidze. Z jednej strony postawa kielczan jest zaskoczeniem, ale z drugiej strony Korona tymi sześcioma meczami zasłużyła sobie, żeby być na tym miejscu, które aktualnie zajmuje – przyznaje szkoleniowiec Lechii. – Zespół z Kielc ma swoje atuty, ale jest do ogrania – dodaje po chwili.
Kto zatem będzie górą? Czy Korona obroni pozycję lidera? O tym przekonamy się już w sobotę. Początek meczu o godzinie 18.00. Tych, którzy nie będą mogli być na stadionie, zapraszamy do naszego portalu na relację Scyzorykiem wyryte!. Po meczu znajdziecie u nas także wypowiedzi zawodników oraz trenerów, a także obszerne fotorelacje.
Przewidywane składy:
Korona: Małkowski – Malarczyk, Hernâni, Staňo, Lisowski – Kiełb, Vuković, Jovanović, Sobolewski, Korzym - Zieliński.
Lechia: Małkowski - Bąk, Vučko, Janicki, Andriuškevičius - Lukjanovs, Surma, Hajrapetjan, Machaj, Wiśniewski - Tadić.
fot. Paula Duda, Patryk Ptak
Wasze komentarze