Mecz Sierry i Szmala. Chcieli zabić, ale nie uporali się z emocjami
– Na własne życzenie skomplikowaliśmy sobie sytuację. Chyba emocje spowodowały, że dla niektórych bramka była dzisiaj za mała, a bramkarz za duży – powiedział Bogdan Wenta. A Mariusz Jurasik dodał: – Widać było na początku, że chcieliśmy przeciwnika zabić.
Juan Carlos Pastor (trener Valladolid): Jesteśmy w trakcie przygotowań, może dlatego zagraliśmy słaby mecz. To był pojedynek dwóch bramkarzy. Muszę pogratulować obu tym zawodnikom, bo zagrali świetnie. Przed nami dużo pracy w ataku, bo byliśmy zbyt statyczni. Jednak mimo tego mieliśmy szansę pod koniec meczu. Gdybyśmy mocniej dokręcili, byłoby lepiej. Jutro drugi mecz i musimy sporo poprawić, żeby wygrać. Życzę Vive szczęścia w niedzielnym spotkaniu i gratuluję im zwycięstwa.
Jose Manuel Sierra (bramkarz Valladolid): To był bardzo ciężki mecz. Wiedzieliśmy, że Vive ma dobrą drużynę. My za to do Kielc przyjechaliśmy bez dwóch ważnych zawodników. W pewnym momencie osiągnęliśmy remis, ale nie zdołaliśmy wtedy odskoczyć gospodarzom. Życzymy im teraz szczęścia, będziemy Wam kibicować.
Bogdan Wenta (trener Vive Targi): Powtórzę chyba kluczowe zdanie Sierry – jego zespół miał szansę wygrać. Wydawało się, że to przegrany dla nich mecz, że już się skończył, ale jednak Valladolid pokazał, że przez 60 minut wszystko jest możliwe. Było 19:19 i wtedy znakomicie zaczął bronić Sławek Szmal. Mogło być jednak inaczej... Szmal był doskonałą zaporą, ale jego przeciwnik też był dla niektórych dzisiaj zmorą.
Momentami pokazywaliśmy dobrą grę, ale przez to roztrwonienie przewagi i fatalną nieskuteczność skomplikowaliśmy sobie mecz. Valladolid pokazało swoją jakość, czyli szybkość i zmienność ustawienia w obronie. Byliśmy na to przygotowani, ale w naszym wykonaniu było trochę błędów. Zrzucam to trochę na karb nastawienia przed meczem i tych ogromnych emocji, które towarzyszą turniejowi. Już Dunkierka pokazała, że ten, kto jest faworytem na papierze, nie musi wcale wygrać tak łatwo.
Nieskuteczność była rażąca. Rastko już na początku meczu skomplikował swój żywot. To zawodnik, który przeżywał dzisiaj chyba największe wzloty i upadki. Można powiedzieć, że to zasługa bramkarzy, ale u moich niektórych zawodników pojawiło się zbyt duże rozluźnienie na 10–12 minut przed końcem. Myśleli już chyba, że można lód założyć, że mecz się skończył... Tymczasem Valladolid to zespół ograny w Europie. I mimo tych ubytków miał swoją szansę w meczu. Nie wiem, co powiedzieć, jeśli ktoś ma sytuację sam na sam i wali prosto w bramkarza. Może to emocje powodują, że bramka wydaje się za mała, a bramkarz za duży?
Mariusz Jurasik (skrzydłowy Vive Targi): Widać, że przez pierwsze dwadzieścia minut chcieliśmy zabić przeciwnika. Poszliśmy niesamowicie silnie do przodu, ale brakowało skuteczności. W pierwszej połowie powinniśmy wygrywać już co najmniej 6 bramkami. Bodaj 6–7 razy nie rzuciliśmy sam na sam z bramkarzem. Widać, że jest potencjał, ale wyszliśmy za nerwowo. Gdy na boisko wszedł Uros Zorman, to uspokoił grę, szczególnie w ataku. Widać było, że jego doświadczenie na arenie międzynarodowej jest niesamowite. Dawno nie widziałem, żeby obrona tak zacieśniała do środka. Musimy tak zagrać jutro i wykorzystać sytuacje sam na sam, bo jeśli powtórzy się to, że w trzy minuty trwonimy pięciobramkową przewagę, to Niemcy nam tego nie popuszczą. Powiem brzydko – dojadą nas, przejadą i wygrają. Musimy być bardziej skuteczni.
Wasze komentarze