Chwiejna postawa Vive. Zwycięstwo z Constanta rodziło się w bólach
W piątek dobra pierwsza połowa i druga zdecydowanie słabsza. W sobotę – zupełnie na odwrót. Szczypiorniści Vive Targów Kielce w drugim dniu Galeria Echo Kielce Cup wygrali z mistrzami Rumunii, HCM Constata, 32:27 i mają duże szanse na zwycięstwo w całym turnieju. Ale do ideału, jeśli chodzi o grę, brakuje bardzo dużo.
Pierwsza połowa nie spełniła niczyich oczekiwań – kibiców, trenera Bogdana Wenty ani samych zawodników. Vive Targi w porównaniu do piątkowego spotkania z Vardarem wyszło w nieco zmienionym składzie. Poza składem znalazł się Patryk Kuchczyński (podobnie jak kontuzjowany Uros Zorman), a jego miejsce na parkiecie zajął Thorir Olafsson. Roszada nastąpiła także na lewym skrzydle, gdzie Bartłomieja Tomczaka zastąpił Mateusz Jachlewski. Za to między słupkami stanął Sławomir Szmal.
I właśnie „Kasa” oraz Denis Buntić byli najjaśniejszymi postaciami kieleckiej drużyny w pierwszej połowie. „Żółto-biało-niebiescy” rozpoczęli mecz nie najlepiej. Gospodarze popełniali proste błędy w ataku, a w obronie nie potrafili powstrzymać dominujących graczy Constanty. W grze drużyny Bogdana Wenty było widać sporo nerwowości, którą tylko momentami odważnymi, indywidualnymi akcjami zamazywał Buntić. – Festiwal błędów – komentowali kibice na trybunach.
Mimo to, kielczanie po niemal kwadransie meczu potrafili wyrównać, a nawet wyjść na prowadzenie. Vive nieco lepiej zaczęło grać po zmianach, gdy na boisku pojawili się Tomasz Rosiński oraz Tomczak. Gospodarze przeważali jednak tylko przez chwilę, bo dość szybko powrócił obrazek z początku spotkania. Kielczanie nie potrafili wykorzystać gry w przewadze jednego zawodnika, zwłaszcza słabo funkcjonowały skrzydła drużyny. Tomczak i Olafsson w pewnej chwili razili dużą nieskutecznością. W końcówce obudził się tylko Rastko Stojković, który rzucił 6 bramek. Jedną mniej zapisał na swoje konto Buntić, ale Vive po pierwszej połowie przegrywało jednym golem.
W drugiej połowie Wenta postanowił na prawe skrzydło swojego zespołu wpuścić Mariusza Jurasika. Ale to raczej nie jego obecność, lecz reprymenda i wskazówki trenera wpłynęły na poprawę jakości kieleckiej drużyny. Gospodarze od pierwszych minut ruszyli na rywali z impetem i błyskawicznie wyszli na prowadzenie.
To jednak dość szybko się skończyło, a kielczanie znów obniżyli loty. Constanta nie błyszczała, a wicemistrzowie Polski prezentowali bardzo zmienny handball – w pewnej chwili dali wyjść gościom na dwubramkowe prowadzenie, by po kilku minutach prowadzić czterema golami. W tym momencie Rumuni wyraźnie osłabli, grali bez wiary i bez pomysłu w ataku. Kielczanie zawęzili grę w obronie, a do tego z każdą minutą coraz pewniej między słupkami czuł się Marcus Cleverly, który w przerwie zastąpił Szmala.
Końcowe pięć minut to już spokojne wyczekiwanie na ostatni gwizdek sędziego. Gospodarze mądrze się bronili i korzystali z dogodnych okazji na dobre kontrataki. Rumuni niewiele mogli wskórać poza walką o zmniejszenie porażki z wicemistrzami Polski. MVP Constanty został bramkarz Rudi Stanescu, zaś MVP Vive Targi – Denis Buntić.
W niedzielę zakończenie turnieju. O godz. 13 w Hali Legionów zmierzą się drużyny Vardaru i HCM Constanta, a o godz. 15.15 na parkiet wyjdą Vive Targi Kielce i Croatia Zagrzeb.
Vive Targi Kielce – HCM Constanta 32:27 (14:15)
Vive: Szmal, Cleverly – Grabarczyk, Tomczak, Jurecki 5, Tkaczyk 3, Zaremba 3, Olafsson, Jurasik 3, Jachlewski, Stojković 8, Przybylski 1, Buntić 7, Rosiński 1.
Constanta: Stanescu, Popescu – Novanc 1, Mocanu, Hagiu, Irimescu 1, Toma 5, Sadoveac 2, Angolevski 4, Sabou 2, Ghionea 3, Buricea 1, Riganas 3, Criciotoiu 3, Simicu 2.
fot. Patryk Ptak
Wasze komentarze