Małecki wytrzymał próbę. „Obyło się bez och i ach”
Wojciech Małecki – niespełna 21-letni bramkarz (urodziny obchodzi w październiku) stanął przed niezwykle trudnym zadaniem. „Mały” musiał zastąpić między słupkami doświadczonego Zbigniewa Małkowskiego, i to od razu w starciu z mistrzem Polski, Wisłą Kraków. Poradził sobie. – Faktycznie, chyba tak źle nie było – przyznaje sam zawodnik.
Małecki, który od początku letnich przygotowań był szykowany do roli drugiego bramkarza Korony Kielce, w sparingach popełnił kilka błędów. W Opalenicy, w spotkaniu z Lechią Gdańsk wyszedł daleko z bramki i nabił Tadasa Kijanskasa, po czym piłka wturlała się do siatki. W Grodzisku, w meczu z Zagłębiem Lubin, Małecki za słabo podał w kierunku Kamila Kuzery, do piłki dopadł Mouhamadou Traore i wpakował ją do pustej bramki.
To rodziło obawy przed meczem z „Białą Gwiazdą”. Wychowanek Olimpii Warszawa miał za sobą rozegranych tylko 16 minut w T-Mobile Ekstraklasie, gdy w Białymstoku musiał zmienić na boisku kontuzjowanego Małkowskiego. Młody golkiper wpuścił wtedy gola, ale przy uderzeniu Tomasza Frankowskiego nie miał nic do powiedzenia.
Czy Małecki czuł stres przed meczem z Wisłą Kraków? To był jego debiut na Arenie Kielc w meczu o punkty. – Przyznam szczerze, że spodziewałem się większego stresu. W miarę luźno do tego podszedłem. Już na rozgrzewce czułem się dobrze, przede wszystkim fizycznie i później, wchodząc na boisko, było mi zdecydowanie łatwiej – tłumaczy bramkarz Korony. – Wcześniej, na początku tygodnia czułem duży spokój, ale wtedy sądziłem, że z każdym dniem będzie coraz gorzej. Na szczęście tak się nie stało.
W pierwszych minutach spotkania z mistrzem Polski, Małecki dobrze wyłapał piłkę po dośrodkowaniu gości, za co od całej publiczności dostał motywacyjne brawa. – Kibice bardzo pomagali. Piłki nie były może trudne, ale te oklaski mnie uskrzydlały – przekonuje golkiper.
Rzeczywiście, wiślacy dzięki skutecznej grze Korony w defensywie nie sprawiali większych problemów Małeckiemu. – Wisła to marka, ale nie myślałem w ten sposób, że: och, ach, gram przeciwko temu, tamtemu... W meczu po prostu trzeba dać z siebie wszystko. My to zrobiliśmy i mogliśmy wygrać to spotkanie – twierdzi. – Pewnie przed spotkaniem ten remis uznalibyśmy za korzystny wynik, ale po spotkaniu możemy żałować niewykorzystanych okazji.
A jaka jest indywidualna ocena Małeckiego? – Wielkich błędów raczej nie popełniłem. Mogłem tylko wyjść do kilku prostopadłych piłek, ale generalnie jestem z siebie zadowolony – dodaje.
Małecki prawdopodobnie zagra też w sobotnim, wyjazdowym spotkaniu z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Później do bramki powinien wrócić 33-letni Zbigniew Małkowski. Bo Małecki póki co doświadczonego kolegi ze składu nie wygryzie, ale meczem z Wisłą udowodnił, że ma zadatki na dobrego bramkarza. I potwierdził słowa trenera Macieja Szczęsnego, że warto nad nim dalej pracować w ekstraklasowym klubie.
fot. Paula Duda
Małecki pewnie wyłapywał dośrodkowania wiślaków
Wasze komentarze