Korona rozdaje karty. „Mamy wyjść i zdemolować Wisłę”
– Wierzę w nasz zespół oraz w to, że możemy pokusić się o jakąś niespodziankę i wygrać. Każda drużyna jest do ogrania. Patrząc na naszą grę, nie musimy się zadowalać remisem. Naprawdę stać nas na to, żeby pokonać Wisłę Kraków – twierdzi w przedmeczowym wywiadzie Kamil Kuzera, kapitan Korony.
Jakim kapitanem jest Kamil Kuzera?
Kamil Kuzera: – Początkującym, ale w miarę dobrym.
Tylko w miarę dobrym? Na boisku walczysz o dobro drużyny, dyskutujesz z sędziami i udowadniasz, że umiesz rządzić.
– Czy ja rządzę? Zostałem wybrany na kapitana i jakieś obowiązki mam. Mogę sobie na więcej pozwolić na boisku. Co do samej drużyny, każdy z nas wie jakie ma obowiązki. Jesteśmy na tyle dogadani, że wszyscy mają prawo i równą siłę głosu. Nie jest tak, że tylko kapitan może mówić i nikt inny.
W klubie doszło do kilku istotnych zmian, w związku z czym kielecka ekipa została przez ekspertów spisana na straty. Jednak chyba nie tak gra zespół, który rzekomo ma opuścić ekstraklasę.
– Korona od samego początku nie jest jakoś za bardzo lubiana przez media spoza Kielc. Wszyscy chyba czekają, żeby ten klub spadł. Nam to pomogło, bo nikt nie lubi, jak się go obraża. Dużo rozmawialiśmy na temat problemów klubu i tego, że jako drużyna też nie funkcjonujemy zbyt dobrze. Nikomu się to nie podobało i chcieliśmy to zmienić. Tutaj dużą rolę odegrał trener (Leszek Ojrzyński) w okresie przygotowawczym. Dyskutowaliśmy w kwestii podejścia psychologicznego do tego, co robimy. Z dnia na dzień, z tygodnia na tydzień zaczynamy lepiej grać jako ekipa. A myślę, że będzie jeszcze lepiej.
„Złocisto-krwiści” stracili Ediego Andradinę, Andrzeja Niedzielana i w zamian nie zyskali żadnego zawodnika, który w pojedynkę może zmienić oblicze spotkania.
– Przede wszystkim nie ma ludzi nie do zastąpienia. Dużo mówiło się na temat odejścia niektórych osób. Edi jest fajnym piłkarzem, ale życie pokazuje, że Grzesiu Lech też potrafi kreować tę grę. Wiadomo, że jeszcze trochę brakuje tego ogrania, ale myślę, że wywiązuje się coraz lepiej z tej funkcji. Trzeba dawać ludziom szanse, bo każdy chce wygrywać i grać dobrze.
W sobotę czeka Was arcytrudny sprawdzian w postaci Wisły Kraków. Widziałeś środowy mecz z APOEL-em Nikozja?
– Tak.
I jakie wnioski?
– To dobra drużyna, ale nie jest nie do ogrania. Wisła nie lubi twardej gry, a myślę, że właśnie tak przygotujemy się do tego meczu. Naszym założeniem jest wygrać – stać nas na to i czemu mielibyśmy tego nie zrobić?
Krakowianie mają szansę awansować do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Czy Korona bierze pod uwagę scenariusz, w którym Wisła odpuści sobotnie starcie, by postawić wszystko na jedną kartę na Cyprze?
– My na to tak nie patrzymy. To jest dla nich prestiż i oni będą się z tego cieszyć bądź smucić. My mamy najważniejszy mecz w sobotę i tylko to się dla nas liczy. Nie patrzymy na ich kolejne spotkania. Mamy wyjść, zdemolować i tyle. Dla nas najważniejsze są trzy punkty i tak do tego podchodzimy. Nie interesuje nas za bardzo, czy Wisła będzie w pucharach, czy nie. Oczywiście fajnie będzie, jak się dostanie do fazy grupowej, ale to nie nasza brocha, że tak powiem.
Określenie „zdemolować” ostatnio pasuje do Was idealnie. Przejawia się to w ambicji i agresji, jakie pokazujecie na boisku. Tego brakowało w poprzedniej rundzie.
– Było, ale troszeczkę mniej. Teraz chyba każde ogniwo tej drużyny zrozumiało, że nasza siła jest w jedności. Pomaga nam fakt, że gramy ostro i jesteśmy blisko siebie. Przeciwnikowi ciężko jest coś stworzyć przeciwko nam. Ale w tej grze nie ma mega brutalności czy chamskich przewinień. To są elementy wynikające z zaangażowania. I to, że ktoś mówi, że mamy sto procent więcej fauli od kogoś... No trudno. Lepiej coś przerwać w zalążku niż potem skrobać się bliżej swojej bramki.
Kamil Kuzera zapowiada bezkompromisową walkę z Wisłą Kraków
Kibicom taka gra się podoba, ale jest też powodem do troski. Ile Korona jeszcze wytrzyma na takim „gazie”?
– Taka gra nam wiele ułatwia, bo biegamy krótsze odcinki, ale intensywniej i szybciej. A jeżeli mielibyśmy się bronić, to i tak nabiegamy się tyle samo, z czego niekoniecznie będzie ten sam efekt. Podejrzewam, że czekalibyśmy tylko na ścięcie głowy, przez co w tej chwili na koncie byłoby zero punkcików. Obecnie cały czas trenujemy i mamy do siebie pełne zaufanie. Każdy świadomy jest swoich obowiązków, tego jak musi się prowadzić, co robić i jak grać. Jesteśmy w kontakcie ze sztabem szkoleniowym. Każda osoba postrzegana jest w sposób indywidualny – te obciążenia dobierane są z głową i z pewnością nikt nikogo nie zajedzie.
Mecz z Wisłą jest chyba dla Was dodatkową motywacją, by zagrać jak najlepiej. W poprzedniej rundzie starcie z „Białą Gwiazdą” było bezpardonowe. Korona wywalczyła wtedy zasłużony remis.
– No jak najbardziej. Nie udało się wygrać, ale ludzie doceniają właśnie to zaangażowanie. Było jeszcze takie spotkanie, w którym przegrywaliśmy 0:3 i wyciągnęliśmy jeszcze na 2:3. Po tym meczu nikt nam złego słowa nie powiedział. Staraliśmy się, walczyliśmy. Ważne, by podjąć rękawice i pokazać, że to nasze boisko i my tu będzie rozdawać karty, nie oni.
Jesteś rodowitym kielczaninem i chyba doskonale czujesz napięcie towarzyszące konfrontacji Korona – Wisła.
– Dla kibiców jest to najważniejsze starcie w rundzie. My też to czujemy. Choćby nie wiem, co się działo, od początku do końca będziemy walczyć o korzystny wynik. Wszystko może się zdarzyć, ale na pewno z naszej strony nie zabraknie zaangażowania i woli walki – to jest podstawa.
Którego krakowskiego zawodnika Korona powinna obawiać się najbardziej?
– Nie skupiałbym się na jednym, czy dwóch piłkarzach. Wiadomo, że w Krakowie są troszeczkę lepsi i mniej dobrzy piłkarze. Przede wszystkim mają szeroką i wyrównaną kadrę. Spekuluje się, że niektórzy będą oszczędzani na Ligę Mistrzów, ale co z tego, skoro na boisko wejdzie jakiś zmiennik, który będzie tak samo harował i chciał się pokazać. Wisła jako drużyna jest mocna. Nie myślmy o poszczególnych piłkarzach, tylko skupmy się na własnej grze.
Czy przed potyczką z krakowskim zespołem czujesz jakiś sentyment? W końcu kiedyś grałeś w Wiśle.
– Nie, nie. To było kupę lat temu. Z tamtej ekipy chyba już nikogo w klubie nie ma, tylko drugi trener Kaziu Moskal. Mecz jak każdy i na każdy trzeba się motywować. Dla mnie nic szczególnego.
Masz jakiś typ na najbliższy mecz?
– Ciężko obstawiać wynik. Jednak typuję, że wyjdziemy z tego obronną ręką i trzy punkty zostaną w Kielcach.
Czy wziąłbyś remis w ciemno?
– Wierzę w nasz zespół oraz w to, że możemy pokusić się o jakąś niespodziankę i wygrać. Każda drużyna jest do ogrania. Patrząc na naszą grę, nie musimy się zadowalać remisem. Naprawdę stać nas na to, żeby pokonać Wisłę Kraków.
Rozmawiał Maciej Urban.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
P.S - jak najmniej czerwieni :D