Nikulenkau: Kieleccy kibice są najlepsi na świecie!
Przy okazji ostatniej wizyty mistrzów Białorusi w Kielcach, rozmawialiśmy z Dzymitrijem Nikulenkau, który przyznał, że gdy przeczytał, że Vive Targi nie zdobyło mistrzostwa Polski myślał, że to jakiś błąd. Popularny "Dima" jest obecnie zawodnikiem Dinama Mińsk, do którego trzy lata temu trafił z Vive Kielce.
Miło było wrócić do Kielc po trzech latach przerwy?
– Tak, spotkało mnie tutaj wiele pozytywnych rzeczy. W mieście nic się nie zmieniło. Bardzo fajnie przyjęli mnie kibice. Miło było także spotkać kolegów z zespołu.
Gdy wchodziłeś na halę, nie pomyliłeś szatni?
– Na tej stronie, gdzie przebieraliśmy się, nawet nigdy nie byłem (śmiech). Mówiłem chłopakom, że jestem pierwszy raz po tej stronie, w tych szatniach.
Od momentu Twojego odejścia, zarówno w klubie, jak i w drużynie wiele się zmieniło. Byłeś tym zaskoczony?
– Trochę tak. Nie wiem, czy to jest dobrze, czy źle mieć tyle gwiazd w zespole. Czas pokaże.
W zespole zostało tylko pięciu zawodników, z którymi Ty grałeś. Jak ich wspominasz?
– Jak najlepiej.
Gdy odchodziłeś z Kielc miałeś jakieś inne oferty czy tylko z Dinama Mińsk?
– Z Mińska miałem od razu w kwietniu, ale były też zapytania z Hiszpanii i jedna propozycja z Francji.
Nie żałowałeś, że odszedłeś z Vive?
– Nie, w domu zawsze jest najlepiej.
Jak wspominasz czas, gdy grałeś w Kielcach?
– Bardzo dobrze, miło mi się tu grało.
Nie było Ci trochę smutno, że rok po Twoim odejściu klub zdobył mistrzostwo Polski – jedyne trofeum, którego Tobie w Polsce nie udało się zdobyć?
– Powiem Ci, że było mi trochę smutno, gdy chłopaki zdobyli mistrzostwo rok po tym, jak odszedłem.
Śledziłeś polskie rozgrywki?
– Tak, cały czas śledzę. Przez internet, czytam gazety. Interesuję się tym.
Oglądałeś mecze swojej byłej drużyny?
– Tak, oglądam dużo meczów w Lidze Mistrzów i zawsze pierwsze miejsce w kolejce ma u mnie Vive Kielce.
Było dla Ciebie zaskoczeniem, że Vive Targi zdobyło dopiero 2. miejsce w minionym sezonie?
– Dla mnie to naprawdę było duże zaskoczenie. Kiedy zobaczyłem to w internecie, to nie uwierzyłem. Myślałem, że może to jakiś błąd.
W Kielcach odbędzie się turniej o „dziką kartę” do Ligi Mistrzów. Jak oceniasz szanse kieleckiej drużyny?
– Mają dużą szansę. Myślę, że poradzą sobie z tymi przeciwnikami. Valladolid nie ma teraz swojego najmocniejszego składu, z zespołu odeszło kilku zawodników. Z Rhein-Neckar Loewen myślę, że też dadzą radę.
Dla Ciebie trzy lata w Mińsku były chyba bardzo udane?
– Tak, trzy razy zdobyliśmy mistrzostwo Białorusi. Myślę, że dla mnie dobrze się stało, że tam poszedłem i wszystko się pozytywnie ułożyło.
Jak wygląda liga białoruska?
– Są dwie mocne drużyny – Dinamo Mińsk i Mieszkow Brześć. Tylko one walczą o mistrzostwo.
Na Białorusi i w Mińsku jest duże zainteresowanie piłką ręczną?
– Na Białorusi nie. W Mińsku podobnie, to jest duże miasto. Kielce są małym miastem, gdzie dużo ludzi chodzi na mecze i wszyscy znają piłkę ręczną. A w Mińsku bardziej popularny jest hokej na lodzie.
Rok temu miałeś kontuzję, ale teraz jesteś w pełni zdrowy?
– Zerwałem wiązadła w kolanie, ale wszystko jest już dobrze.
Nie mogłeś grać w meczach Ligi Mistrzów, gdzie Twoja drużyna zagrała naprawdę dobry sezon i zabrakło Wam tylko punktu do awansu.
– Nie myśleliśmy, że możemy zdobyć tyle punktów. Ale jak już nam poszło, to było bardzo fajnie.
Wróciłeś też do reprezentacji swojego kraju?
– Tak, gram w reprezentacji Białorusi.
Jakbyś porównał ligę polską i białoruską?
– Myślę, że tu i tu są tylko dwa mocne zespoły, które mogą rywalizować między sobą.
Chciałbyś jeszcze kiedyś wrócić do polskiej ligi?
– Jak to mówią, nigdy nie mów nigdy. Zobaczymy, czas pokaże.
Na zakończenie powiedz, jak wspominasz kieleckich kibiców?
– Naprawdę bardzo fajnie. To chyba najlepsi kibice na świecie, a na pewno w Polsce. W Białorusi takich nie ma takich. Chłopaki z Dinama nie znają na przykład takiego uczucia, że kibice rozpoznają cię na mieście.
Rozmawiał Wojciech Staniec
Wasze komentarze