Punkt przyjęli z szacunkiem. „Ale niedosyt i tak pozostał”
To był mecz godny miana spotkania o fotel lidera. Cztery bramki, dwa rzuty karne, masa emocji i... kontrowersje. Tak wyglądał poniedziałkowy pojedynek między drużynami Korony Kielce oraz chorzowskiego Ruchu. – Do pełni szczęścia zabrakło tylko zwycięstwa. Ale remis to sprawiedliwy wynik – mówili zgodnie piłkarze z Kielc.
Podział punktów nie dał jednak ani jednej, ani drugiej drużynie upragnionego, bo pierwszego, miejsca w ligowej tabeli. – Ale to żaden powód do zmartwień – śmiał się po meczu napastnik chorzowskiego Ruchu, strzelec jednej z bramek w poniedziałkowym spotkaniu, Paweł Abbott. – Oczywiście fajnie jest być na pierwszym miejscu w tabeli, ale w tym momencie, po dwóch kolejkach, nie jest to szczególnie istotne. Wiadomo, że na szczycie najlepiej jest być na końcu, a nie na początku sezonu – dodał zawodnik „Niebieskich”.
Z tego powodu po końcowym gwizdku nikt szczególnie nie rozpaczał. – Graliśmy u siebie i chcieliśmy wygrać. To oczywiste – mówił pomocnik „żółto-czerwonych”, Paweł Kaczmarek. – Trzeba jednak przyznać, że patrząc na przebieg spotkania, był to typowy mecz na remis. Mimo to przy odrobinie szczęścia mogliśmy go wygrać. Tym bardziej że w końcówce drugiej połowy Ruch ograniczał się w zasadzie do wybijania piłek, a sędzia wcześniej nie podyktował nam ewidentnego karnego – przyznał.
Podobnego zdania był inny zawodnik kieleckiego zespołu, Aleksandar Vuković: – Trzeba ten punkt przyjąć z szacunkiem. Chcieliśmy zdobyć trzy „oczka”, ale Ruch postawił nam wysoko poprzeczkę. Z przebiegu meczu wynik jest raczej sprawiedliwy. Oczywiście, gdy zakłada się przed spotkaniem grę o zwycięstwo, to tracąc punkty, jakiś niedosyt jest. Niemniej jednak patrząc na to, co działo się na boisku, trzeba ten punkt zaakceptować.
A na boisku działo się naprawdę wiele. Już w pierwszych 45 minutach kibice obejrzeli aż cztery bramki – po dwie dla obu drużyn. – To było świetne widowisko – opisał krótko tę część meczu obrońca chorzowskiego klubu i jednocześnie były zawodnik Korony, Marek Szyndrowski. – Przegrywaliśmy 0:1, ale wyszliśmy na prowadzenie. Wtedy jednak powinniśmy grać inaczej – dłużej piłką, czekać na jakąś kontrę i szansę na zdobycie trzeciego gola. My jednak znów daliśmy się zaskoczyć Koronie – dodał.
Koronie, która w drugiej połowie podkręciła tempo. O pierwszych 10 minutach tej części meczu Leszek Ojrzyński, trener kielczan, powiedział zresztą, że zespół w tym czasie „grał rewelacyjnie”. – Czemu oddaliśmy pole drużynie z Kielc? Nie wiem, chyba zresztą aż tak bardzo się nie cofnęliśmy. Po prostu Korona przybrała taką a nie inną taktykę – grała do przodu, szybko i dlatego tak to wszystko wyglądało. Z naszej strony na pewno nie było żadnych myśli typu: „Wracamy do tyłu, ten wynik nas zadowala” – stwierdził Abbott.
Mimo remisu i straty dwóch punktów kielecki zespół i tak utrzymał się w czubie tabeli. Z tego powodu start sezonu w wykonaniu piłkarzy Korony należy ocenić na plus. Tym bardziej że nie wszyscy po dwóch kolejkach zakładali taki właśnie scenariusz. – W końcu przed inauguracją rozgrywek skazywano nas na heroiczną walkę o utrzymanie – przypomniał napastnik Korony, Michał Zieliński. – Po dwóch kolejkach mamy cztery punkty i możemy być zadowoleni z tego rezultatu – ocenił.
– Dobry wynik? Takim byłoby zdobycie sześciu punktów. Patrząc przez pryzmat ostatniego meczu, te cztery „oczka” mimo wszystko zadowalają nas, chociaż jakiś niedosyt i tak pozostał. Najważniejsze, że morale zespołu jest na dobrym poziomie i teraz z optymizmem możemy patrzeć na kolejne czekające nas spotkanie w Białymstoku – stwierdził z kolei Kaczmarek.
fot. Paula Duda