Ojrzyńskiego walka z duchami. „Oby nie przyśniły się przed Cracovią”
Jeszcze pół roku temu Korona miała bić się o mistrzostwo. Teraz, przed nowym sezonem ekstraklasy, cel jest równie jasny i zarazem zupełnie inny. Jest nim utrzymanie. – Wiemy, że niektórzy „fachowcy” widzą w nas głównego kandydata do spadku. My się tym jednak nie przejmujemy – deklaruje Leszek Ojrzyński.
Problemy finansowe, kłopoty kadrowe i ciągłe oszczędności – w takim tle do nowego sezonu przygotowywali się piłkarze kieleckiej Korony. Nic dziwnego, że w obliczu trudnej sytuacji w jakiej znalazł się klub, ciężko o optymizm przed rozpoczynającymi się już w piątek rozgrywkami T-Mobile Ekstraklasy. – Celu jako takiego nie mamy. Chcemy się utrzymać, ale przed każdym meczem trzeba zakładać walkę o zwycięstwo. Niektórzy „fachowcy” wskazują Koronę jako pewniaka do spadku, ale my im będziemy chcieli utrzeć nosa. Presji na zespole nie ma, i to może nam pomóc – zaznacza opiekun Korony.
Już do pierwszego meczu nowego sezonu kielczanie nie będą przystępować w roli faworyta. – Dobrze o tym wiemy – mówi wprost Ojrzyński. – Mimo to na pewno się nie poddamy. Ruszamy do boju, w Krakowie chcemy zagrać jak najlepiej, ale – jak wszyscy wiemy – pierwszy mecz sezonu zawsze jest sporą niewiadomą. To boisko zweryfikuje nasze zamiary – zauważa szkoleniowiec „żółto-czerwonych”.
Przed sobotnim pojedynkiem (początek o godzinie 13.30), szkoleniowiec Korony ma jeden kłopot. – Do Krakowa jedziemy dopiero w dniu meczu – przyznaje. I nawet jeśli głośno o tym nie mówi, to sytuacja nie jest komfortowa, zwłaszcza dla zawodników. – Wiemy o tym, ale to decyzja podyktowana względami finansowymi – zaznacza dyrektor sportowy Korony, Jarosław Niebudek.
– To jeden ze sposobów szukania oszczędności w klubie. Ponieważ to nie jest daleki wyjazd, wierzymy, że ta decyzja nie odbije się na dyspozycji naszego zespołu – dodaje. Całe szczęście, przed sobotnim meczem są też powody do optymizmu. To przede wszystkim dobre wyniki spotkań sparingowych i brak kontuzji w zespole.
– Cieszę się, że mam do dyspozycji niemal wszystkich zawodników. Niemal, bo w Krakowie na pewno nie zagra dwójka naszych piłkarzy – Paweł Kaczmarek i Michał Michałek. Nie ma jednak co narzekać – ze zdrowiem zawodników i tak jest póki co bardzo dobrze – mówi z zadowoleniem trener kieleckiego zespołu.
Ojrzyński przekonuje, że w sobotnim meczu każdy wynik może być bardzo prawdopodobny. – To w końcu dopiero początek ligi – mówi. – Sami jesteśmy ciekawi, jak ten pierwszy mecz się nam potoczy. Nasz zespół jest nowy – połowa zawodników to wprawdzie piłkarze, którzy grali w ubiegłym sezonie, ale druga część to młodzi chłopcy powracający z wypożyczeń lub też grający wcześniej w Młodej Ekstraklasie – przypomina.
To, że sezon dopiero się zacznie, nie znaczy, że kielczanie nic nie wiedzą o swoim najbliższym rywalu. – Powiem tak: z jednej strony wiemy o nich dużo, z drugiej – mało. Cracovia, jak i inni, nie grała przecież ostatnio meczów o stawkę. Nie widzieliśmy ich meczów na zgrupowaniu w Holandii, ale zobaczyliśmy ostatni przed sezonem sparing „Pasów” z Ruchem. To jednak był tylko mecz towarzyski – zauważa były szkoleniowiec Zagłębia Sosnowiec.
Ojrzyński, mimo że spotkanie z Cracovią zbliża się wielkimi krokami, nie chce zdradzić, jakich zawodników wytypuje do wyjściowej „jedenastki” na ten mecz. – Mam jeszcze pewne znaki zapytania. Zresztą – czasami można w nocy ducha zobaczyć i wszystko może się odwidzieć – mówi z uśmiechem, dodając po chwili. – Ale żeby nie było wątpliwości – w Kielcach sypiam bardzo dobrze.
Pewne jest za to, że taktyka Korony w sobotę nie ma się ograniczać do powstrzymywania byłego gracza „żółto-czerwonych”, Andrzeja Niedzielana. – To bez sensu. Nie możemy liczyć, że założymy mu „plastra” i jest po sprawie. „Plaster” jest łatwy do zgubienia, gdzieś się poślizgnie i już go nie ma. Ważna jest współpraca wszystkich formacji. Tylko tak zneutralizujemy zagrożenie ze strony naszych rywali – przyznaje Ojrzyński.
fot. Grzegorz Tatar
Wasze komentarze