Tkaczyk nie chce mówić o Rhein-Neckar Loewen
W 2004 roku został uznany najlepszym piłkarzem Bundesligi, a w Niemczech spędził aż dziewięć lat swojej kariery. Teraz wrócił do Polski, by z Vive Targi Kielce walczyć o mistrzostwo kraju i sukcesy na arenie międzynarodowej. – W Kielcach zawsze czułem się bardzo dobrze – przyznaje Grzegorz Tkaczyk.
Wychowanek Warszawianki, a później wieloletni kapitan reprezentacji Polski, będzie jedną z największych gwiazd PGNiG Superligi w najbliższym sezonie. Tkaczyk, który ostatnie cztery lata spędził w Rhein-Neckar Loewen, postanowił przypomnieć się polskim kibicom. Jak czuję się po pierwszych dniach spędzonych w drużynie „żółto-biało-niebieskich”? – Dziękuje, bardzo dobrze. Treningi wprawdzie są ciężkie, ale przecież tego mogliśmy się spodziewać. W okresie przygotowawczym należy wykonać pewną pracę i nie wolno marudzić – mówi.
Popularny „Młody” raczej nie powinien mieć najmniejszych problemów z aklimatyzacją w nowym klubie oraz mieście. - Znałem Kielce już wcześniej. Wiadomo, że miasto trochę się zmieniło, ale ja wciąż czuję się tutaj bardzo dobrze – zapewnia Tkaczyk.
We wrześniu podopiecznych Bogdana Wenty czeka bardzo trudny turniej o wejście do Ligi Mistrzów. To pierwszy tak ważny egzamin, który pokaże czy kielczanie dobrze przepracowali okres przerwy między sezonami. – W turnieju zagrają bardzo silne zespoły. Naszym pierwszy rywalem będzie Valladolid, zespół niewygodny, mocny, który prowadzi bardzo dobry szkoleniowiec. Ta drużyna prezentuje typowo hiszpańską piłkę ręczną. Oni będą bardzo groźni – mówi Tkaczyk.
Jeżeli kielczanie przejdą hiszpańskiego rywala, to w finale zagrają prawdopodobnie z byłym klubem Tkaczyka i Sławomira Szmala, czyli z „Lwami”. – Skoncentrujmy się najpierw na pierwszym meczu. Później będziemy myśleć o ewentualnym pojedynku z Lwami. Naszą pierwszą poprzeczką jest Valladolid i musimy ją pokonać – podkreśla rozgrywający Vive Targi.
fot. Grzegorz Tatar
Grzegorz Tkaczyk po poniedziałkowym fitnessie