Wenta: Nie bądźmy aroganccy
W meczach z tym rywalem nikt nigdy ręki nie odstawia. Teraz jednak mobilizacja ma być… jeszcze większa. Czemu? Powody są dwa. Pierwszy to stawka meczu, a jest nią mistrzostwo, drugi to chęć rehabilitacji za ostatnią (pierwszą od 53 spotkań) ligową porażkę. A zatem – Vive kontra Wisła, czas na finał play-offów!
– Czeka nas walka taka jak w boksie. Emocji nie zabraknie, nie wiadomo tylko, ile rund trwał będzie pojedynek – tłumaczy obrazowo szkoleniowiec Vive Targów, Bogdan Wenta. Idąc za tym porównaniem, kielczanie – jak wskazują wszystkie znaki na niebie i ziemi – są zdecydowanymi faworytami tej potyczki i walkę powinni skończyć raczej przed czasem (czyli wcześniej niż w pięciu rundach). – Pamiętajmy jednak, że to my przegraliśmy ostatni mecz z Wisłą, a nie odwrotnie – tonuje optymistyczne nastroje opiekun „żółto-biało-niebieskich”.
Faktycznie, zwycięstwo Wisły w ostatnim meczu sezonu zasadniczego w Kielcach, kładzie zupełnie nowy cień na najbliższą rywalizację. I to mimo tego, że płocczanie na siedem ostatnich meczów z Vive wygrali tylko raz – właśnie wtedy. – Nie stanęliśmy na wysokości zadania, mieliśmy słabszy dzień, ale więcej coś takiego nie może nam się przydarzyć. W sobotę i niedzielę musimy być skoncentrowani, nie możemy zlekceważyć Wisły, tak jak to zrobiliśmy w ostatnim naszym pojedynku – zaznacza rozgrywający Vive Targów, Mariusz Jurasik.
Odniesiona przed ponad miesiącem porażka może jednak wyjść szczypiornistom z Kielc na dobre. O tym, dlaczego, mówi szkoleniowiec kieleckiej drużyny: – Przegrana z Wisłą oczywiście nas zabolała, ale z drugiej strony za jej sprawą zyskaliśmy teraz większą motywację i jesteśmy bardziej skoncentrowani przed tym meczem. Przez prawie dwa lata – patrząc na wyniki – dominowaliśmy w lidze, to ostatnie spotkanie z Płockiem było dla nas zatem w jakimś stopniu nowym doświadczeniem.
– Arogancją z naszej strony byłoby jednak mówienie, że w ostatnich dwóch latach przegraliśmy tylko jeden mecz i to na dodatek był tylko wypadek przy pracy. Otóż nie – to była poważna sprawa. Płock nas pokonał i nie możemy o tym zapomnieć. Nie mamy monopolu na wygrywanie – nie można powiedzieć, że jeśli wygrywaliśmy tyle spotkań, to mistrzostwo już nam się należy. Ten tytuł musimy sobie wywalczyć – dodaje.
Siłą Vive przed meczami z Wisłą ma być koncentracja. Atutem „Nafciarzy” powinien być za to… brak presji. – Oni muszą, my możemy – mówią w płockim klubie. – Wiem, że starają się tę presję zrzucić na nas – odpowiada Jurasik. – Oni niby już swój cel osiągnęli, dostali się w końcu do tego finału. A my? Każdy z nas przed sezonem czy też w jego trakcie mówił wprost: „celem jest mistrzostwo Polski”. To się nie zmieniło, chcemy zdobyć złoto i grać w Lidze Mistrzów. Drugie miejsce na pewno nas nie zadowoli – dodaje.
Aby jednak wywalczyć „złoto”, kielczanie muszą koniecznie wyciągnąć lekcję z ostatniej porażki. A ta brzmi: Wisły za nic w świecie nie można lekceważyć. – Jeśli będziemy od początku dążyć do zwycięstwa, ograniczymy ilość własnych błędów, będziemy skoncentrowani i podejdziemy poważnie do rywala, wówczas otworzą się przed nami możliwości, aby wywalczyć to mistrzostwo – mówi dosyć enigmatycznie Wenta.
W podobnym tonie wypowiada się Jurasik: – Na pewno na te mecze możemy życzyć sobie dużo zdrowia. To są bardzo wyczerpujące spotkania, dlatego też „zdrówko” będzie niezwykle potrzebne. A co powinno okazać się kluczem do zwycięstwa? Dobre przygotowanie kondycyjne, długa ławka, i oczywiście mądra gra w ataku i obronie. Jeśli to wszystko zafunkcjonuje, to o wynik tej rywalizacji jestem spokojny.
Jest jeszcze jedna rzecz. Płocczanie już po ostatnim zwycięstwie w Kielcach mówili, że kluczem do sukcesu okazało się wyeliminowanie z gry kołowego kieleckiej drużyny, Rastko Stojkovica. Serb rzucił wtedy tylko dwie bramki i był zupełnie odcięty od podań. – Możemy się spodziewać, że do tego znów Wisła będzie dążyć. Każdy zespół ma swoich kluczowych zawodników, oni w naszej drużynie za takiego uznali Rastka. Jesteśmy jednak przygotowani na taką grę rywali – przyznaje Wenta.
Szkoleniowiec Vive Targów nie ukrywa, że zarówno w sobotę, jak i niedzielę, liczy bardzo na wsparcie kieleckiej publiczności. – Z tego, co słyszałem, w weekend na dworze ma być bardzo gorąco, pogoda powinna dopisać. Życzyłbym sobie, aby podobnie było w naszej hali. Kibice zawsze są naszym atutem, dają nam dodatkowy argument w walce z przeciwnikiem. Jestem już tutaj trzy lata, dlatego wiem, co mówię – zaznacza.
fot. Paula Duda, Patryk Ptak
Czy pojedynki między Vive a Wisłą można jakoś porównać do derbów między Creną-Zvezdą a Partizanem? Oj, chyba nie. Tutaj jednak mimo wszystko gra się w piłkę ręczną, a tam… (chwila zastanowienia). Tam jest inaczej (śmiech) – mówi kołowy Vive Targów, Rastko Stojkovic.
Wywiad z nim oraz zapowiedź sobotniego-niedzielnego dwumeczu znajdziecie już jutro w naszym portalu. Odwiedzajcie nas!
Wasze komentarze
- ale gdzie ja porównuję Kiel do Magdeburga? 9 na 10 meczy pomiędzy nimi wygrywa Kiel, tyle tylko że Wenta się asekuruje przed meczem z Wisłą której najlepszym zawodnikiem jest młodzian, który przed sezonem miał się 'uczyć'. Ostatni mecz Wenta i jego zespół zawalił i przez to dał nadzieję i wiatr w żagle Płockowi. To jest przede wszystkim wina trenera. Jeśli Bogdan przegra więcej niż jeden mecz lub nie daj Bóg cały finał to moim zdaniem trzeba szukać innego szkoleniowca, bo facet miał wystarczająco dużo czasu i środków aby po 2 i pół roku nie martwić się spotkaniem z Płockiem gdzie obawiać się należy góra 3-4 zawodników. A wypowiedzi Wenty sprawiają właśnie takie wrażenie. Prawie nikt nie miał pretensji do coacha o zawaloną (na własne życzenie) LM gdyż grupa była super trudna ale słabej gry w finale cienkiej ligi polskiej już nie daruję. Ma być 3-0 lub 3-1, bo Płock ani nic specjalnego nie gra ani nie ma składu jaki posiada Iskra ani ich trener nie miał tyle czasu co Wenta na budowę zespołu.
- szczerze? Tak, gdyż samo zwycięstwo w finale moim zdaniem to połowiczny sukces mając taki zespół i tyle czasu. Wenta przyszedł tutaj stworzyć nową jakość i na razie mu się to udaje tylko częściowo. W mojej opinii mamy słabszy sezon niż poprzedni pomimo znaczących wzmocnień, kilku zawodników też zawodzi i to raczej nie ci z nowo przybyłych. Sytuacji Celje bym nie brał jako przykład, bo tam były kłopoty z kasą (i tak z nami wygrali), a Kiel odpadł tylko, ze nie z byle kim, a my przegrywamy u siebie z Wisłą w której składzie jest zaledwie kilku wartościowych i będących w formie zawodników: Chrapkowski, Kavas, Seier, Miszka i...tyle na dzień dzisiejszy, Samdahl bez formy, Wichary po kontuzji, na kole słaby młokos i dziadek, w obronie dwóch napaleńców (jedynie Twardo jest w miarę solidny). A u nas? Same gwiazdy: Zorman, Jurecki, Stojković, Jurasik, Kuchczyński, Cleverly, Rosiński, Żółtak, Grabarczyk, Dzomba. Trzeba coś od nich wymagać, bo już w tym sezonie kilka razy się 'popisali' w lidze ledwo wygrywając z np. Zagłębiem czy Azotami a prawda jest taka, że nie powinniśmy tracić więcej niż 25 bramek na mecz i rzucać nie mniej niż 35. Jak w ataku jeszcze sobie radzimy tak w obronie jest gorzej niż rok temu NA 100% (zobaczcie ile my bramek tracimy w lidze a ile przeciętna Wisła). Bardzo dobre zawody (Barca - wyjazd, Kiel - wyjazd, oba z RNL, finał PP) przeplatamy ze słabymi (Barca -dom, Kiel dom, oba z Celje) lub bardzo słabymi (ostatnia ŚW, oba z Azotami, Zagłębie) i to często w przeciągu 1 tygodnia. Dlatego piszę: chcę zobaczyć nasz zespół klubowy dowodzony przez Wentę, który rozgrywa 3 równe mecze pod rząd z w miarę solidnym przeciwnikiem i je wygrywa, bo nie sztuką jest dojść do finału w polskiej lidze mając taki skład jak Bogdan tylko go wygrać przekonująco w 3 spotkaniach, bo jeśli my mamy grać 5 dramatycznych spotkań z 'takim' Płockiem w finale to lepiej przegrać i skupić się na PZP (może wygramy), bo w następnej LM będzie to samo co teraz. Sądzę, że podobnie jak ja myśli sporo osób w Kielcach - Wentyl dostał wystarczająco dużo czasu i odpowiednich grajków na to byśmy wszyscy zobaczyli w końcu efekty (i to niezbyt wygórowane jak na tą chwilę).
ps. żeby nie było: nie jestem jednym z tych co widzą wszędzie 'winę Wenty' i mają go za wcielenie Belzebuba, ale nie jestem też bezkrytyczny.