Sielanka robi się nudna. To woła o pomstę do nieba
Podopieczni Grzegorza Wagnera przegrali w Radomiu z Jadarem 0:3. Atak, przyjęcie, blok – chyba nie było elementu, w którym „Farciarze” byliby lepsi od swojego rywala. – Z taką grą nie mamy czego szukać nawet w starciu z pierwszoligowcem – ostro komentuje Piotr Łuka, zawodnik kieleckiego zespołu.
Już początek spotkania zwiastował katastrofę. Siatkarze Farta przegrali pierwszego seta różnicą aż dziewięciu punktów. Kielczanie z biegiem czasu grali coraz lepiej, ale nieznacznie. Trzecia partia była najbardziej wyrównana. Ba! „Farciarze” nawet zdołali uciec radomianom na sześć „oczek”. Wszelkie starania jednak spełzły na niczym. Jadar finalnie rozgromił gości 3:0. – Radom przez pierwsze dwa sety był zdecydowanie lepszy. W trzeciej odsłonie prowadziliśmy 16:11 i nagle oddaliśmy przeciwnikowi sześć punktów. Coś takiego nie może się zdarzyć na tym poziomie – mówi zdenerwowany Piotr Łuka.
– W końcówce przyjęliśmy chyba trzy, cztery razy na drugą stronę, czego rywal nie wykorzystał. My też i przegraliśmy. Nie zasłużyliśmy na zwycięstwo choćby w jednym secie. Musimy się poważnie zastanowić nad tym wszystkim, bo z taką grą nie zajedziemy daleko – dodaje 31-letni przyjmujący.
Czy kielczanie zlekceważyli przeciwnika? – Wydawało nam się, że po dwóch wygranych na własnym terenie, do Radomia przyjedziemy na spacerek. Tymczasem Jadar zagrał bardzo dobrze. Do następnego spotkania będziemy musieli przystąpić bardziej skoncentrowani – przyznaje Miłosz Zniszczoł.
Zdania kolegi z drużyny nie podziela Łuka. – Nie zlekceważyliśmy ich! Powtarzaliśmy sobie przed meczem, że nie wygramy niedoceniając radomian. Wszyscy zawodnicy byli przygotowani na bardzo ciężkie starcie. Nie przypominam sobie innego spotkania, w którym gra aż tak bardzo nam się nie kleiła – podkreśla.
Po takim meczu może być już tylko lepiej
W zupełnie innych nastrojach byli siatkarze Jadaru. Ekipa Dominika Kwapisiewicza po dwóch porażkach w Kielcach była spisywana na straty. Tak się nie stało – radomianie pewnie pokonali „Farciarzy” i mają nadzieję na sukces w kolejnej potyczce. – Chcieliśmy udowodnić, że potrafimy grać. Po przegranych z Treflem i Fartem potrzebowaliśmy wygranej. W poniedziałek nie będziemy się jakoś szczególnie napinać. Zagramy na luzie i pokażemy wolę walki – zaznacza Maciej Wołosz, siatkarz Jadaru.
– Z niesmakiem przyjęlibyśmy piątą porażkę z rzędu. Do tej potyczki podeszliśmy jak do ostatniej w sezonie – staraliśmy się zagrać jak najlepiej. Kielczanie liczyli na zakończenie sezonu. W poniedziałek z pewnością przyjadą do nas z zupełnie innym nastawieniem. Wierzę, że doprowadzimy do piątego meczu – dodaje inny zawodnik Radomia, Łukasz Kruk, który w dzień zwycięstwa nad Fartem skończył 33 lata.
Były siatkarz AZS-u Częstochowa uważa, że nowe piłki i mała hala nie powinny być pretekstem do tłumaczenia się ze słabego rezultatu w Radomiu. W końcu zawodnicy Jadaru w Kielcach również musieli zmierzyć się z „Mikasami” czy Halą Legionów. – To, co robiliśmy w Radomiu, woła o pomstę do nieba. Musimy powiedzieć sobie kilka mocnych słów, bo ten spokój i sielanka zaczynają się robić nudne. Symptomy naszej słabej gry były widoczne w pierwszym meczu w Kielcach i już wtedy mogło być ciężko, gdyby tylko rywal to wykorzystał. Z taką grą nie mamy czego szukać nawet w grze z pierwszoligowcem – twierdzi Łuka.
– Myślami byliśmy już na urlopach. Nie opłaciło nam się to – kwituje popularny „Miły”. „Farciarze” wakacyjne plany muszą odłożyć na inny termin. Kolejne, czwarte starcie pomiędzy tymi drużynami odbędzie się w najbliższy poniedziałek, 16 maja, w Radomiu. Stawką barażu jest gra w PlusLidze w przyszłym sezonie.
Wasze komentarze