Chojnowski: Dałem kilka zakazów
W tle meczu Korony z Lechią Gdańsk odbywała się demonstracja kibiców, którzy nie dopingowali zawodników, a w 80. minucie meczu w dużej grupie opuścili trybuny. Wczoraj z przedstawicielami klubów ekstraklasy spotkał się premier Donald Tusk. Na spotkaniu był obecny prezes Korony, Tomasz Chojnowski.
– Premier Tusk wprosił się na to spotkanie, ale to dobrze, bo o pewnych sprawach trzeba było porozmawiać – przyznał prezes Chojnowski. – Na pewno cieszy to, że zarówno kluby ekstraklasy, jak i rząd chcą wreszcie zrobić wszystko, by walczyć ze stadionowymi bandytami. Oczywiście w paru kwestiach była różnica zdań, ale sądzę, że lepiej wyjaśniać ją sobie osobiście niż przez media. W skrócie powiem, że chodziło m.in. o respektowanie prawa i o nieuchronność tego prawa, a także o nakładanie przez kluby zakazów stadionowych. Ja jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że na stadionie w Kielcach do większych incydentów nie dochodzi, dlatego akurat tu głosu nie zabierałem. Choć ostatnio też kilka takich zakazów dałem. W każdym razie nikt na nikogo nie krzyczał, spotkanie na pewno nie było brutalne. No bo jeśli ktoś może spokojnie wyrazić swoje zdanie, to chyba taka sytuacja z brutalnością nie ma nic wspólnego? W moim odczuciu atmosfera była spokojna, a rozmowy rzeczowe.
Wieczorem prezes Chojnowski był już na stadionie, gdzie Korona walczyła z Lechią. Na trybunach zobaczył pustki – mecz obserwowało tylko 5626 widzów. Do tego było to bierne oglądanie meczu.
Kibice na początku krzyczeli tylko przez minutę, po czym usiedli na swoich miejscach. Skończyło się na trzech okrzykach – o ambicji zawodników oraz hasłach „Piłka nożna dla kibiców” oraz „Korona to my”. Potem kibice odezwali się jeszcze dwukrotnie, po czym – zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami – w 80. minucie opuścili trybuny. „Chodźcie z nami” – krzyczeli z trybuny umiejscowionej za bramką Zbigniewa Małkowskiego, a wiele osób z innych sektorów przystało na tę propozycję.
Potem, z korony stadionu oraz ze schodów, spora grupa dopingowała drużynę do samego końca spotkania. Niestety, to nie pomogło, a w końcowych minutach Korona straciła dwie bramki i przegrała mecz.
Źródło: własne/Metro, Łukasz Jachimiak
fot. Paula Duda, Patryk Ptak
Kibice w 80. minucie przenieśli się z trybun na schody
Wasze komentarze
żądamy zwiększenia kary! dożywocie za odpalenie flary!
Melduję, że klęłam na głos i siedziałam 30 minut z szalikiem na twarzy.A..i paliłam papierosa za barierką AD (aż przyszedł ochroniarz i kazał przesunąć się z papierosem za strefę monitoringu). Gdybym nie byłam baba w średnim wieku to za tego papierosa dostałabym już zakaz.
Wczoraj usłyszałem od spikera, że zmieniając miejsce na prawie pustym stadionie mogę dostać zakaz stadionowy od razu się przesiadłem i zmieniałem miejsce trzy razy podczas meczu i teraz jestem prawdziwym chuliganem!!!
Poważnie to piszesz czy se jaja robisz?
To chore żeby zamykać młodzież za flary,które tak cieszą oczy,a nikomu krzywdy nie zrobiły.Nowe stadiony,to nie drewniane baraki
oj dzieci idźcie na mecz i wyłamujcie się ...posłucham waszego "dopingu" w TV...
tylko, że 1000 cichych + 500 dziadków i kilku udzielających się na forach redaktorków wybiórczej raczej furory nie zrobi ;-)
Jeszcze miesiąc temu uważałem że hasła "jadące" po policji nie mają uzasadnienia i sam uważałem że to idiotyzm,ale jeśli się zamyka dzieciaków za flary lub przekleństwa(wynikające z atmosfery meczu) to uważam że w tym kraju to już nie policja a POLICJA POLITYCZNA-ogary pana ryżego i nic w tym złego gdy ich lżą kibice
Decyzją wojewodów dolnośląskiego i łódzkiego, mecze Widzewa Łódź i Śląska Wrocław odbyły się w ostatni weekend bez udziału publiczności. Według informacji, do jakich dotarła "Rzeczpospolita", stało się tak wskutek wznoszenia przez kibiców haseł krytykujących rząd Donalda Tuska oraz PZPN.
Zamknięcia stadionu Widzewa chciał komendant wojewódzki policji Marek Działoszyński. W swoim wniosku przedstawił argument, iż kibice wznoszą okrzyki obrażające rząd i PZPN - czytamy w tekście Wojciecha Wybranowskiego.
- Zamierzam się przyjrzeć decyzjom administracyjnym. Bo jeżeli głoszenie pewnych haseł politycznych przez kibiców było powodem zamknięcia stadionów, to jest decyzja skandaliczna. Stadiony zawsze, zwłaszcza w czasach "Solidarności", były miejscem pewnej debaty publicznej - oburza się Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
"Rzeczpospolita" dotarła także do chcącego zachować anonimowość funkcjonariusza wrocławskiej policji, który zdradza przerażające fakty. - Mieliśmy informacje, iż pod stadionem Śląska zgromadzą się kibice i zorganizują demonstrację. Usłyszeliśmy, że z tłumu mamy wyłapywać osoby "trzymające transparenty i obrażające premiera". Pakować do więźniarek i przewozić na komisariaty - mówi.