Blog: Jest bezpiecznie, kiedy nie ma niczego?
Dopingowali spod stadionu. Głośno i cały czas. Bez zadym. Bez wulgaryzmów. Bez interwencji policji. Nawet bez rac, które przecież mogli odpalić, bo nie byli na obiekcie.
„Pseudopremierze, nam Legii nikt nie odbierze!”, „Donald, matole, twój rząd obalą kibole!” – takie hasła skandowali kibice Legii w odpowiedzi na zamknięcie stadionu przy Łazienkowskiej. Okrzyki wspomagane były transparentami. „Bez nas nie ma widowiska, bez nas nie ma piłki, cały blask stadionów to nasze wysiłki”, „Otworzyć stadiony, zamknąć wojewodów”, „Już Donald zapomniałeś, jak na Lechii wojowałeś".
Do legionistów wkrótce dołączyli kibice z Kielc, którzy, mimo zamknięcia stadionu Legii, ani przez chwilę się nie wahali, czy ruszać do stolicy na mecz Korony. Nie mieli oni jednak łatwej przeprawy. Kieleckie dworce okupowała policja. Pojechali więc samochodami. Ale w Warszawie wszyscy zostali otoczeni przez służby prawa i spisani. Za obecność. „Jesteśmy zawsze tam, gdzie nasz MKS gra” – krzyczeli, dołączając do warszawiaków. Ostatecznie przed stadionem uzbierało się około trzech tysięcy fanów warszawskiego zespołu oraz może czterdziestoosobowa grupka kielczan. Nielubiący się fani Korony i Legii stali spokojnie obok siebie w solidarności. Kiedy trzeba, potrafią się zjednoczyć.
Więcej na blogu autorki (www.pauladuda.pl) – czytaj
Wasze komentarze