Niedziela była dla nich. Ale środa już nie musi...
Fart Kielce w niedzielę pokazał, że potrafi grać (i wysoko wygrywać) bez Richarda Lambourne’a, Ludovica Castarda, a nawet bez Sławomira Jungiewicza (szybko zszedł z boiska). – Siatkówka to taki dziwny sport, gdy jednego dnia można przegrać 0:3, a drugiego wygrać w takim samym stosunku – śmieje się Adam Swaczyna. W środę kolejny, być może ostatni mecz z Pamapolem.
Kibice, którzy posłuchali apelu siatkarzy oraz członków fan clubu i w niedzielę przyszli do Hali Legionów, nie mogli narzekać. Zobaczyli interesujący mecz i pewne zwycięstwo kieleckich zawodników. Czy było to jednostronne widowisko? Nie do końca. – Wypadki przy pracy się zdarzają. Pokazaliśmy, że można przegrywać pół seta, ale złapać wiatr w żagle. Cały czas wierzyliśmy w to zwycięstwo. Nawet na boisku dopingowaliśmy się, mówiliśmy, że jedna, dwie piłki i ten set będzie nasz – przyznaje Swaczyna.
To oczywiście wspomnienie pierwszego, bardzo wyrównanego i najciekawszego setu. – On zadecydował o losach spotkania. Roztrwoniliśmy dużą przewagę (Pamapol długo prowadził nawet 6-7 punktami – przyp. red.) przez nasze głupie błędy. Myślami już chyba byliśmy przy kolejnym secie. Za wcześnie uwierzyliśmy w zwycięstwo. A potem zwiesiliśmy głowy i nie podjęliśmy walki – tłumaczy środowy z Wielunia, Maciej Zajder.
To jednak nie do końca prawda, bo w drugim secie wielunianie długo walczyli z gospodarzami. Dopiero po kilkunastu minutach Fart odskoczył przeciwnikowi. Najłatwiej kielczanom grało się w trzecim secie, gdy siatkarze Pamapolu już całkowicie stracili wiarę w korzystny wynik. Choć wcale nie świadczą o tym rezultaty, bo drugiego seta „Farciarze” wygrali do 19, a trzeciego do 22.
– Miłe złego początki, tym razem dla Wielunia. Zaczęliśmy źle, wręcz katastrofalnie. Ale potrafiliśmy z tego wyjść i później graliśmy już dobrze. W niedzielę wystarczyła nam chyba cierpliwość – mówi Piotr Łuka. Co ma na myśli rodowity kielczanin? – Przeciwnik popełniał dużo błędów, a my poprzez dobrą grę w obronie oraz w bloku to wykorzystywaliśmy – dodaje.
Zajder: Za szybko uwierzyliśmy w zwycięstwo, a potem zwiesiliśmy głowy
Skąd wzięły się te błędy? – Ciężko mi powiedzieć. Może to brak koncentracji, może zbytnia pewność siebie... Łatwiej mówić mi o faktach. Musimy poprawić przyjęcie, bo dzisiaj co 3.-4. piłkę przebijaliśmy na połowę rywala, i to były bardzo łatwe piłki. W ten sposób Farta na pewno nie pokonamy – przyznaje Zajder.
W rywalizacji play-off jest 3:2 dla Farta. W środę oba zespoły o godz. 18.00 zmierzą się w Wieluniu. Jeśli wygrają goście, to Pamapol zostanie zdegradowany do pierwszej ligi. Ale... Za tydzień tu przyjedziemy! – krzyczeli wczoraj kibice z Wielunia, co miało być zwiastunem zwycięstwa ich drużyny w najbliższym spotkaniu. – Czy mogę podpisać się pod tymi słowami? Jak najbardziej. W sporcie trzeba wierzyć do końca. Gdybyśmy myśleli, że możemy przegrać, to ten mecz byłby zwykłą formalnością – twierdzi Zajder.
Mając w pamięci choćby ostatnie spotkanie obu drużyn w Wieluniu, należy spodziewać się bardzo trudnego meczu. – Nasza forma faluje, co nie jest korzystne – przyznaje Łuka. – To widać zresztą po obu zespołach. Ta liga wydłużyła się do maksimum. Raz potrafimy zagrać świetnie, raz fatalnie. Rywale tak samo. Dlatego ten pojedynek jest zagadką, ale zrobimy wszystko, by był to nasz ostatni mecz z Pamapolem.
Na zwycięzcę tej rywalizacji czeka już pierwszoligowy Jadar Radom, z którym zespół z PlusLigi rozegra baraż. W tej fazie gra się do trzech wygranych, więc jeśli kielczanie z Wielunia wrócą ze zwycięstwem, to z Jadarem mogą rozegrać nawet pięć spotkań (kolejno: dwa mecze u siebie, dwa mecze na wyjeździe i jeden u siebie). Ale o tym napiszemy dopiero, gdy Fart w środę wygra...
fot. Paula Duda
Wasze komentarze