Król odmienił mecz, ale ze swojej gry był... niezadowolony
Podopieczni Grzegorza Wagnera w niedzielę pokonali u siebie Pamapol 3:0. Nie udałoby się to, gdyby nie rewelacyjna postawa Janka Króla. Rezerwowy Farta w krytycznym momencie wkroczył na parkiet i odmienił losy spotkania. I nie bez przyczyny tytuł MVP przyznano właśnie jemu.
Należą ci się gratulacje. Zagrałeś świetne zawody i zostałeś MVP spotkania.
Jan Król: – Chyba nie zasłużyłem na MVP. Wydaje mi się, że mogłem zagrać znacznie lepiej. Zagrywka wyraźnie mi nie „leżała”. W bloku mogłem zatrzymać kilka piłeczek, które już miałem na rękach. I w ataku też zrobiłem kilka głupich błędów. Jestem za to zadowolony z gry całego zespołu. W pierwszej odsłonie przegrywaliśmy już 2:9, jednak zdołaliśmy wybrnąć z tego i wygrać całą partię. Walczyliśmy do końca i nie zraził nas fakt, że rywal miał dwie piłki setowe.
Początek spotkania zapowiadał pogrom kieleckiego zespołu. Co się stało, że w pierwszym secie traciliście punkt za punktem?
– Ekipa z Wielunia zaskoczyła nas bardzo dobrą grą w zagrywce i w obronie. My natomiast popełnialiśmy błędy w ataku i przyjęciu. W końcu jednak coś u nas zaskoczyło i zaczęliśmy grać. W naszej drużynie wytworzyła się dobra atmosfera, co pomogło nam wygrać 28:26.
I potem już było z górki. Zgadzasz się?
– Nie do końca. Drugiego seta wygraliśmy 25:19, ale dopiero w jego połowie zaczęliśmy kontrolować sytuację na parkiecie. W trzeciej partii spokojnie mogliśmy wygrać do 19, ale zbyt szybko poczuliśmy się zwycięzcami. W końcu kolega z drużyny przeciwnej (Dmytro Babkov – przyp. red.) popsuł zagrywkę i pomógł nam troszeczkę skończyć mecz.
W ostatniej odsłonie starcia waszym rywalom w zagrywce wyraźnie nie szło.
– I całe szczęście. Nam zaskoczyła – Xavier Kapfer i Piotrek Łuka zrobili bardzo dobrą robotę w tym elemencie gry. Piotrek w pierwszym secie zrobił chyba dwa asy i cztery razy utrudnił przeciwnikowi odbiór piłki.
Jednak zwycięstwo w pierwszej partii jest w dużym stopniu również twoją zasługą. Wraz z wejściem na parkiet wniosłeś w poczynania zespołu nową jakość.
– Tak wyszło, że Sławek (Jungiewicz – przyp. red.) ostatnio zmaga się z delikatnym urazem pleców. Mało komfortowa jest gra z kontuzją, przez co mu tym razem troszeczkę nie wyszło. Jestem zmiennikiem, staram się swoje szanse wykorzystywać i chyba się to udało.
W najbliższą środę zagracie w Wieluniu szósty mecz w ramach rywalizacji o utrzymanie się w PlusLidze. Wielce prawdopodobne, że będzie to już ostatnie starcie między wami a Pamapolem.
– Miejmy nadzieję, że tak będzie. Teraz musimy się wyciszyć, zrelaksować i spokojnie rozpocząć przygotowania do następnego meczu.
Czy w wygraniu najbliższego meczu może wam przeszkodzić specyficzna hala w Wieluniu?
– Jej mankamentem jest to, że nie ma miejsca na obronę niektórych piłek. Przykładowo, w Hali Legionów można daleko pobiec za piłką, tam natomiast nie byłoby takiej możliwości. Może jest ona mało komfortowa, ale trzeba sobie jakoś radzić. W kieleckiej hali jest dużo miejsca, przez co nasi rywale mogą mieć problemy z oceną odległości. W Wieluniu musimy przełamać się zagrywką. Jeżeli będziemy tak samo nią „kopać” jak w niedzielę, oni będą mieć problem z wystawą.
Rozmawiał Maciej Urban.
Zawodnicy...
... oraz kibice byli zachwyceni grą Janka Króla
Fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Wieluń w środę będzie nasz, Jadarowi też damy radę, Janek oby tak dalej. :)