Marian mógł piąstkować
„Wojskowi” długo będą pamiętać starcie, w którym skończyła się ich świetna passa. – Byliśmy gorsi o jedną bramkę. Zwykle to nam dopisywało szczęście przy stałych fragmentach gry. Tym razem było inaczej. Przy straconym golu doszło do nieporozumienia – mówi Jarosław Fojut, zawodnik Śląska Wrocław.
Sześć wygranych oraz osiem remisów – wspaniała passa podopiecznych Oresta Lenczyka zdawała się nie mieć końca. Wrocławianie ostatni raz w lidze przegrali dokładnie 24 września ubiegłego roku w Kielcach. Od tamtej pory Śląsk był niepokonany... aż do 22. kolejki.
– Są dwa wyjścia: remis bądź zwycięstwo Śląska – podkreślał przed meczem z Koroną Tadeusz Socha, piłkarz „Wojskowych”. Jak się wkrótce potem okazało, było jeszcze jedno wyście – wygrana „złocisto-krwistych”.
Podopieczni Marcina Sasala pokonali wrocławian 1:0 i tym samym zakończyli ich błyskotliwą passę. Ale co ważniejsze – jest to również koniec fatalnego ciągu spotkań Korony, która nie zaznała smaku zwycięstwa w ekstraklasie od 30 października ubiegłego roku. – Była to dla nas trudna potyczka. Mieliśmy trochę szczęścia, którego nam wcześniej brakowało – mówi Pavol Stano.
Dla ekipy z Wrocławia nie był to udany mecz. – O wyniku zadecydowały przede wszystkim nasza słabsza dyspozycja i troszeczkę brak szczęścia. Nie jesteśmy zadowoleni ani z wyniku, ani z gry. Ciężko jest przegrać po takiej serii. Nie czujemy się zbyt komfortowo po takiej porażce – zaznacza Sebastian Mila.
– Chcieliśmy zagrać na zero z tyłu i pokusić się o wykorzystanie jakieś akcji ofensywnej. Niestety, to się nie udało, choć swoje szanse mieliśmy – dodaje Jarosław Fojut.
W zupełnie innych nastrojach są kieleccy zawodnicy. – Czujemy ulgę – w końcu wygraliśmy w lidze. Muszę jednak przyznać, że w tych wcześniejszych spotkaniach też zasługiwaliśmy na jakieś zwycięstwo lub chociaż remis. Taka jest piłka, czasami zdarzają się takie serie. Wreszcie się przełamaliśmy i mam nadzieję, że teraz pokażemy dobry futbol – zapowiada Stano.
34-letni stoper okrzyknięty został bohaterem ostatniego meczu. Stano przez całe 90 minut grał jak profesor i co najważniejsze – zdobył zwycięską bramkę dla kieleckiego zespołu. – Marian (Kelemen) wyszedł kilka metrów z bramki do naprawdę trudnej piłki i gdyby ją piąstkował, na pewno skończyłoby się to dla niego lepiej. Na szczęście futbolówka trafiła do mnie i udało się strzelić – kwituje.
– Tak naprawdę jestem napastnikiem grającym na pozycji libero – mawia o sobie Stano. Jest to niezwykle trafne sformułowanie, ponieważ kielecki defensor w obecnym sezonie zaliczył już cztery trafienia. Czyli tyle samo, co Miroslav Radović z Legii Warszawa, Bartosz Ślusarski z Lecha Poznań czy Euzebiusz Smolarek z Polonii. Jak na obrońcę wynik jest wyborny.
Wypowiedzi zawodników: www.slaskwroclaw.pl
Fot. Paula Duda/Patryk Ptak
Wasze komentarze