Zamknęli usta wszystkim, którzy śmieli mówić takie rzeczy
Piłkarze Korony w niedzielę na Arenie Kielc pokazali, że walką, charakterem i zaangażowaniem można zdziałać wiele – tym razem wystarczyło na remis z głównym kandydatem do mistrzostwa Polski, Wisłą Kraków. – Pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem. W szatni nie ma żadnych podgrupek i nikt nie gra przeciwko trenerowi – stanowczo mówi Zbigniew Małkowski.
To był naprawdę świetny mecz – dynamiczny od pierwszej do ostatniej minuty i, co najważniejsze, z happy endem dla „złocisto-krwistych”. Eksperci z Canal+ po spotkaniu długo dyskutowali i w opinii większości z nich, był to najciekawszy pojedynek rundy wiosennej. Lepszy nawet niż niedawne starcie Śląska Wrocław z Lechem Poznań.
Nie byłoby jednak tego, gdyby nie ogromna mobilizacja w żółto-czerwonych szeregach. Kielczanie z impetem ruszyli od pierwszego gwizdka sędziego, a takiej zadziorności w ich poczynaniach nie widzieliśmy już dawno. – Wreszcie widać było tę walkę. Teraz już nikt nie będzie mógł nam zarzucić, że przeszliśmy obok meczu. Iskry leciały na boisku, ale o to chodziło. Znów wstaliśmy z kolan, bo przegrywaliśmy 0:2, ale doprowadziliśmy do wyrównania. Jesteśmy święcie przekonani, że był to remis na przełamanie. I że wróciła ta Korona, za którą wszyscy tęsknili – przekonuje Małkowski.
„Złocisto-krwiści” mieli w tym spotkaniu sporo szczęścia, ale na ten remis sobie po prostu zasłużyli. Po meczu już mało kto pamiętał, że kielczanie podchodzili do niego z wyraźnymi ubytkami kadrowymi (z powodu kontuzji i kartek nie mogło zagrać aż 7 zawodników), a szczególnie newralgiczną pozycją była prawa strona obrony. Na flance ostatecznie zagrał Piotr Malarczyk – nie był to jego najszczęśliwszy występ, miał swój udział przy obu bramkach Wisły, ale też kilka ataków rywali zażegnał. Można żałować tylko, że nie wytrwał na boisku do końca spotkania, bo obejrzał czerwoną kartkę.
– Cały zespół był w dołku. Nie było jednostki, która w poprzednich meczach wyróżniałaby się na tle drużyny. Dlatego teraz wszyscy zasłużyli na pochwałę. Nie tylko bramkarz, czy „Vuko”, który przyczynił się do zdobycia gola w końcówce spotkania. Wszyscy – podkreśla Małkowski.
Małkowski: Trener pokazał nam bramki z meczu z Wisłą. Podziałało
„Zwycięski remis” może cieszyć tym bardziej, że wiślacy wcale nie zagrali słabego spotkania. Wręcz przeciwnie – grali na swoim poziomie, a mimo to nie potrafili z Areny Kielc wywieźć kompletu punktów. – To bardzo dobry zespół, ale... W poprzednim sezonie wygraliśmy z nimi w Krakowie i praktycznie „zabraliśmy” im mistrzostwo Polski. Zresztą trener przed niedzielnym spotkaniem pokazał nam film z bramkami z ostatnich meczów z Wisłą. Jak widać, zadziałało – ujawnia bramkarz kieleckiego zespołu.
Samobójcza bramka Cezarego Wilka wywołała na trybunach i boisku ogromny szał radości. Po zakończeniu spotkania piłkarze w komplecie podeszli pod kielecki „Młyn”, podziękowali za doping i w stronę kibiców rzucili swoje koszulki. Był razem z nimi trener Marcin Sasal. – To, co się ostatnio działo, ciężko nazwać konfliktem, ale było wiele zarzutów do zespołu. Że nam się nie chce, że gramy przeciwko trenerowi, że nie chcemy współpracować. Gdzieś nawet usłyszałem, że Cracovii sprzedaliśmy mecz... Teraz zamknęliśmy usta wszystkim, którzy śmieli takie rzeczy wypowiadać. Pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem i że jesteśmy za trenerem – mówi Małkowski.
Dziś wypada mieć nadzieję, że to prawda, a mecz z Wisłą nie był tylko jednorazowym wyskokiem. Czy tak jest, okaże się już w niedzielę, gdy Korona zagra na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław (godz. 17.15).
fot. Paula Duda
Wasze komentarze
Od dziesieciu meczy nie jestescie w stanie wygrac meczu, a przeciez graliscie juz z wiekszoscia slabeuszy w lidze.
Wiecej pokory.
http://ekstraklasa.tv/ekstraklasa/1,91670,9411683,Interwencja_kolejki__Blysneli_specjalisci_od_karnych.html