Prawdziwy kontrast. „Nie byliśmy obciążeni psychicznie”
Po pogromie w finale Pucharu Polski mało kto spodziewał się takiego obrotu spraw w Kielcach. Orlen Wisła Płock przerwała passę 53 ligowych zwycięstw Vive Targów. – Zaskoczyliśmy chyba wszystkich kibiców – przyznaje najlepszy zawodnik przyjezdnych, Piotr Chrapkowski. Płocczanie są zdeterminowani i zapowiadają walkę o mistrzostwo Polski.
„Żółto-biało-niebiescy” fazę zasadniczą PGNiG Superligi zakończyli z 21 zwycięstwami i jedną porażką. Vive zgarnęło dokładnie tyle samo punktów, co Wisła – 42, ale liderem tabeli pozostali podopieczni Bogdana Wenty. Teraz kielczanie staną do walki w ćwierćfinale play-off, ale z kim, to okaże się dopiero po środowym, zaległym spotkaniu Azotów Puławy z Zagłębiem Lubin.
- Spory kontrast... – uśmiecha się Chrapkowski. – Dwa tygodnie temu przegraliśmy z Vive sromotnie. Daliśmy sobie odebrać puchar w naszej hali, ale teraz udało nam się za to zrewanżować. Wreszcie po długim czasie wygraliśmy z Kielcami i odebraliśmy gospodarzom punkty.
Pytanie zasadnicze po tym spotkaniu brzmi – jak to możliwe, że wiślacy przez dwa tygodnie zrobili taki postęp w swojej grze? – Tak naprawdę to nie zmieniło się za wiele. Po prostu w Płocku byliśmy obciążeni psychicznie. Nie wytrzymaliśmy tego napięcia i oczekiwań kibiców. Graliśmy jak sparaliżowani, to były nasze najgorsze zawody w tym sezonie. A graczom Vive wychodziło wszystko – dodaje 23-letni lewy rozgrywający Wisły.
W Kielcach płocczanie uporali się z tą presją, bo przecież po wznowieniu gry w drugiej połowie z wyniku 13:14 szybko zrobiło się 17:15 dla Vive. – To był bardzo ważny i trudny moment, ale daliśmy radę. Nie podłamaliśmy się, tylko walczyliśmy dalej. Nasza ambicja pozwoliła nam wygrać ten mecz – przekonuje Chrapkowski.
Jego koledzy nie ukrywali, że ostatnie dni nie były łatwym czasem w klubie. – Mieliśmy spotkanie z kibicami, na którym wysłuchaliśmy ich uwag. Krytykowali nas za to, że nie walczyliśmy na całego w Płocku. Dlatego w niedzielę chcieliśmy sobie i im udowodnić, że to był zły dzień. Trener długo przekonywał nas, że nie tylko umiejętności mają znaczenie, ale też charakter, walka i zaangażowanie. Ten mecz udowodnił, że naprawdę warto powalczyć i dawać z siebie wszystko – przekonuje prawoskrzydłowy Arkadiusz Miszka.
On, obok Chrapkowskiego, niewątpliwie MVP spotkania, był drugą najjaśniejszą postacią płockiej drużyny. Konsekwentnie pomijany przez selekcjonera Bogdana Wentę zawodnik rzucił wczoraj 9 bramek. A mógł więcej, lecz raz pomylił się z karnego.
– Wygraliśmy na mega ciężkim parkiecie. Niejeden świetny zespół tutaj poległ. Solidarność pozwoliła nam na ten sukces. Pomagaliśmy sobie nawzajem, zwłaszcza mam tu na myśli grę w obronie. Zneutralizowaliśmy świetnego Rastko Stojkovicia, wychodziliśmy odważniej do rozgrywających. A przecież Vive ma ich znakomitych, choćby Urosa Zormana. Niby wolny, ale robi „krzyżówkę” i stwarza doskonałą okazję do rzutu. Nie dopuściliśmy do tego, żeby kielczanie doszczętnie rozwalili naszą obronę, tak jak to było w Płocku – mówi Miszka.
Wszystko wskazuje na to, że oba zespoły ponownie spotkają się ze sobą za ponad miesiąc – w finale play-off. – Ten mecz pokazał, że to jeszcze nie jest koniec sezonu, a Vive nie jest pewnym mistrzem Polski. Dostaliśmy motywację do dalszej walki – zapewnia skrzydłowy Wisły.
fot. Paula Duda
3 galerie zdjęć! Zobacz fotorelacje Pauli Dudy, Patryka Ptaka i Michała Janysta - tutaj.
Na trybunach atmosfera żałoby. Trudno się dziwić. Wydaje się, że losy meczu są już przesądzone... Nasza szczegółowa relacja z meczu - tutaj.
Wasze komentarze