4 razy po 3 razy. Korono, co z tą obroną?
Cztery mecze i w każdym z nich trzy stracone gole. Tak przedstawia się dorobek kieleckiej defensywy w ostatnich spotkaniach. – Nie znajduję dla nas wytłumaczenia – przyznaje szczerze filar obrony „żółto-czerwonych”, Pavol Stano. Tymczasem przed kolejnym meczem z Wisłą jest coraz więcej powodów do niepokoju.
Wbrew pozorom tak zła passa kieleckiej defensywy w ekstraklasie miała miejsce całkiem niedawno. W okresie od 24 października do 20 listopada 2009 roku, a zatem w rundzie jesiennej poprzedniego sezonu Korona w czterech kolejnych spotkaniach – z Legią, Wisłą, Lechią i Zagłębiem – również straciła 12 goli. Wówczas sytuacja w tyłach kieleckiej drużyny była nawet gorsza, bowiem w międzyczasie trzy gole „żółto-czerwonym” w meczu Pucharu Polski ustrzelił także występujący w niższej klasie rozgrywkowej – i prowadzony przez Marcina Sasala – Dolcan Ząbki.
Tamta seria miała jednak swój koniec. W kolejnym spotkaniu – z Ruchem – kielczanie wreszcie zachowali czyste konto, a mecz zakończył się bezbramkowym remisem. Tyle tylko, że niechlubna passa zebrała swoje żniwa. Precyzyjniej rzecz ujmując – pochłonęła ofiary, w tym Marka Motykę, który po meczu z Zagłębiem został zwolniony, i niektórych zawodników – Paulius Paknys i Łukasz Nawotczyński nie otrzymali już więcej szans gry, za to Radosław Cierzniak stracił ostatecznie miejsce w wyjściowym składzie.
Po zwolnieniu Motyki Koronę poprowadził nowy trener, Marcin Sasal, który miał znaleźć i – jak się wówczas okazało – znalazł, receptę na problemy defensywne kieleckiej drużyny. Do końca sezonu, czyli przez – uwaga – 16 spotkań kielczanie stracili wówczas 14 goli. Zaledwie dwa więcej niż w ostatnich czterech meczach. Nic zatem dziwnego, że teraz Sasal znalazł się w podobnym położeniu, jak ten, którego przyszedł w Kielcach zastąpić. Kielecka obrona prezentuje się fatalnie, a perspektyw na poprawę raczej nie widać.
Sasal zmienia wprawdzie ustawienie, wykonawców, ale efektu żadnego to nie przynosi. Jest tak samo, jak jeszcze miesiąc temu, czyli źle. – Nie znajduję słów na wytłumaczenie tego, co się z nami dzieje. Bardzo się staramy, ale jednak te bramki tracimy, i to nieraz w jakichś kompletnie przypadkowych sytuacjach. To boli najbardziej. Przeciwnikowi gra się lepiej, gdy aż tak bardzo nie musi się napracować, żeby zdobyć tego gola. My za to musimy się sporo namęczyć, aby wykreować sobie sytuacje pod bramką rywali – mówi Pavol Stano.
Zganienie słabej gry w obronie tylko na przypadek nie jest chyba najlepszym wytłumaczeniem. Przed sezonem obrona Korony miała być jedną z najlepszych w ekstraklasie. Paweł Golański, Hernani, Stano, Nikola Mijailović – ta czwórka miała stanowić mur nie do przejścia dla ligowych napastników. Odejście w trakcie rozgrywek tego ostatniego wcale nie może usprawiedliwiać tak fatalnej postawy. Z drugiej strony – trzeba pamiętać, że niechlubna passa to nie tylko wina obrońców. Za grę defensywną odpowiada przecież cały zespół.
Włącznie z bramkarzami. Tutaj sytuacja również nie wygląda najlepiej. Krzysztof Pilarz w ostatnim meczu z Polonią miał udowodnić, że bez żadnych obaw można powierzyć mu zadanie strzeżenia kieleckiej bramki. Niestety, już w 7. minucie były golkiper Ruchu popełnił błąd, który w dużej mierze zadecydował o późniejszych losach pojedynku.
O tym, że Korona ma problemy z obsadą bramki, świadczą również dotychczasowe wyniki naszej sondy. Na pytanie: „Kto powinien być podstawowym bramkarzem Korony?” aż 33 procent naszych czytelników odpowiada… Paweł Mech. Dla niewtajemniczonych – Mech to 19-letni wychowanek, nominalnie trzeci bramkarz kieleckiej drużyny.
Sytuacja jest zła, a może być jeszcze gorsza. Z Wisłą Korona zagra na pewno bez kontuzjowanego Kamila Kuzery oraz pauzujących za kartki Pawła Golańskiego i Jacka Markiewicza. Raczej wykluczony jest także występ Pilarza, który w 54. minucie wczorajszego pojedynku – w wyniku kontuzji – musiał przedwcześnie zejść z boiska. Bramkarz Korony stadion opuszczał o kulach.
Pocieszające jest to, że do składu po pauzie za czerwoną kartkę wróci już Hernani. Czy jednak w meczu z liderem ekstraklasy kieleckiej obronie uda się zachować wreszcie czyste konto?
fot. Paula Duda
Czy Korona wreszcie się podniesie?
Wasze komentarze
Gdy Legia nam wypożyczała Jędzę,to zastrzegła że musi grać,a nasi pseudodziałacze powypożyczali graczy na ławę na lewo i prawo i pożytku z tegonie będzie.
Ten klub nie ma sponsora,zarządu,skautingu,trenera i zawodników.Ma za to zbieraninę grajków-pachciorzy(nie licząc Stano,Edka,Niedzielana),którym w głowie fryzjer,dyskoteki,galeria i maszynki w CityPark.
na wyniki młodej ekstraklasy....Korona jest zadołowana
i jeśli nie spadnie,trzeba to budować od podstaw
Tutaj remont nic nie da
O północy ze dwa razy i nad ranem jeszcze raz --- WYYYPIJMY ZA BŁĘEEEDY
nasi młodzi zostali wypożyczeni do innych klubów,ale bez zastrzeżenia że mają grać-taką klauzulę miał u nas Jędza gdy przychodził z Legii.Ale w Legii mają trochę więcej oleju w głowie niż nasi zarządcy klubu.
A każdy mądry trener woli ogrywać swoich zawodników,niż graczy innego klubu których za pół roku musi oddać,więc w pierwszej drużynie ogrywa swoich.A gdyby były zapisy w kontraktach takie jak miał Jędza,nasi graliby i za pół roku mieli byśmy szeroką kadrę jak znalazł.A tak to grzeją ławę bez pożytku dla nas.A mamy młodych zdolnych skoro niedawno byliśmy vice mistrzem Młodej Ekstraklasy.
Młodzi zostali zmarnowani brakiem szans gry w pierwszym zespole i głupimi wypożyczeniami bez zagwarantowania gry