Mimo wszystko – pożyteczny sparing
Na ile pytań odpowiedział piątkowy sparing Korony z Żalgirisem Wilno? Niestety na niezbyt wiele. Choć są pewne elementy, których poprawa jest widoczna, to wciąż nie brakuje mankamentów w grze drużyny. – Mecz mógł się podobać – powiedział Krzysztof Pilarz. Z tym stwierdzeniem też trudno się zgodzić.
Pilarza skrytykować można jednak tylko za to zdanie. Bo swoją robotę wykonywał całkiem poprawnie. Rezerwowy (jak dotąd) bramkarz na boisku spędził 60 minut i nie pozwolił rywalom wpakować piłki do siatki. Inna sprawa, że ci niezbyt często go angażowali, ale byłego golkipera Ruchu Chorzów należy pochwalić za to, jak kierował grą defensywną zespołu. Pilarz był aktywny przez cały czas, mobilizował kolegów i podpowiadał im, jak powinno się ustawić.
- Cieszę się, że nie puściłem gola. Jakiś czas przecież nie broniłem i dobrze, że trafił się ten sparing. Na pewno poczułem się pewniej, a to ważne w przypadku pozycji bramkarza – stwierdził Pilarz. – Uważam, że na 99% zagram z Polonią i czekam na ten mecz. Jeśli wyjdę na boisko, to dam z siebie wszystko. Nie myślę o tym, że jestem kołem ratunkowym, a w poprzednich spotkaniach bronił Zbyszek Małkowski. Ważne jest to, co przed nami.
Dłużej od niego, bo cały mecz, wreszcie rozegrał Dawid Janczyk. I byłego snajpera rosyjskiego CSKA Moskwa, z którego do Kielc jest tylko wypożyczony, również trzeba pochwalić za aktywność. Wprawdzie Janczyk zmarnował najlepszą okazję do strzelenia gola (z dwunastu metrów, mając przed sobą tylko bramkarza, posłał piłkę obok prawego słupka), ale od pierwszych minut był widoczny. 23-letni napastnik grał na linii spalonego i często uciekał litewskim przeciwnikom.
Janczyk wyraźnie poprawił kondycję i wytrzymałość. Lepsza jest także szybkość, choć do ideału sporo brakuje. Martwi tylko brak zwrotności, ale i to wkrótce powinno ulec polepszeniu. Najbliższe dni przed sobotnim meczem z Polonią Warszawa mogą dużo zmienić w jego grze – oczywiście na korzyść.
Korona nie straciła bramki, ale co ważniejsze, mocno poprawiła grę w defensywie. – W każdym meczu mieliśmy problemy na początku spotkania. Zawsze słabo zaczynaliśmy i teraz powiedzieliśmy sobie w szatni, że musimy to zmienić. To może nie klucz do sukcesu, ale na pewno nam to pomoże. Fizycznie wyglądaliśmy dobrze, a przecież przez ten tydzień mocniej popracowaliśmy i organizm dostał trochę wycisku. Cieszymy się, że pewniej zagraliśmy w obronie – stwierdził Paweł Golański.
Litwini na Arenie Kielc chwilami mieli przewagę, ale dochodzili do pewnej granicy, której nie mogli przekroczyć – to okolice szesnastego metra. W końcu swoją grę poprawił Hernani, co wpłynęło na postawę całej defensywy. Na swoim dobrym poziomie zagrał Pavol Stano, a jego koledzy – w tym testowany Junior da Silva – też wypadli całkiem poprawnie.
Krzysztof Pilarz poczuł pewność siebie
To co niepokoi najbardziej, to konstruktywność w ofensywie. Momentami kielczanie chcieli w bardzo toporny sposób przedostać się pod bramkę rywali. A to przerzuciło się na ilość okazji – było ich bardzo mało. Po części można to tłumaczyć absencją kilku zawodników – chorego Andrzeja Niedzielana, kontuzjowanego Macieja Korzyma i Sandera Puriego, który wyjechał na zgrupowanie reprezentacji Estonii. Już w przerwie na ławkę powędrował też niekonwencjonalny Edi Andradina, co również nie ułatwiło zadania kieleckiej drużynie.
To jednak tylko częściowe wytłumaczenie, a poziom gry ofensywnej Korony nie może zadowalać nikogo – ani piłkarzy, ani trenera Marcina Sasala. I jeśli „złocisto-krwiści” w podobnym stylu zagrają z Polonią Warszawa, to szansę na zwycięstwo będą mieć niewielkie. Na bezbramkowy remis – już dużo większe.
Żalgiris mylony z Koroną
Litwini do Kielc przyjechali w czwartek. Po dwunastogodzinnej podróży zakwaterowali się w hotelu i na sztucznej płycie przy Arenie Kielc odbyli wieczorny trening. W piątek wybrali się na spacer i wywołali spore poruszenie wśród kielczan. – Patrzcie, Korona idzie! – stwierdził jeden z nich na Krakowskiej Rogatce.
To nieprzypadkowa pomyłka, bo Litwini z dalszej odległości prezentowali się tak samo jak żółto-czerwoni – te same kurtki Hummela i spodnie dresowe. Dopiero przy bliższym przyjrzeniu się, można było dostrzec nieznane twarze i logo Żalgirisu na strojach.
Gracze z Wilna pospacerowali przez godzinę po ulicy Sienkiewicza, a niektórzy z nich nie odmówili sobie zajrzenia do sklepów sportowych. Po meczu byli zadowoleni ze swojej gry. – Zespół wypadł bardzo dobrze. Wszyscy bili się o każdy centymetr boiska. W końcówce trochę zabrakło nam sił, ale na to wpłynęła z pewnością długa podróż do Kielc. Powinniśmy być dumni z naszej znakomitej gry w obronie. Udało nam się także przeprowadzić kilka niezłych akcji ofensywnych. Drużyna zrealizowała założenia przedmeczowe – powiedział drugi trener zespołu, Domas Paulauskas (zastępował pierwszego Vitalijusa Stankeviciusia, selekcjonera kadry Litwy U-21).
fot. Krzysztof Żołądek (Radio Plus)
oraz www.zalgiris-vilnius.lt
Gracze z Wilna czytali polską prasę
Spacer Żalgirisu na ulicy Sienkiewicza
Wasze komentarze