Fart zaczyna bitwę. Cel: utrzymanie
Zrobić pierwszy krok na drodze do utrzymania. Taki cel przyświecać będzie w sobotę siatkarzom kieleckiego Farta. Jak go zrealizować? – Grać spokojnie, nie napinać się, ograniczyć ryzyko w ataku – zdradza receptę na sukces atakujący „zielono-czarnych”, Jan Król. Jedno jest pewne. Kalkulacje się skończyły, teraz czas na prawdziwą grę.
Określenie „prawdziwa gra” zostało tutaj zresztą użyte nieprzypadkowo. Po ostatnim meczu drużyny Farta, w Olsztynie z Indykpolem, sporo mówiło się o udawanej walce i niesportowej rywalizacji. Zarzut był jeden, za to bardzo poważny. Zdaniem wielu obserwatorów gospodarze celowo starali się nie wygrać z zespołem z Kielc, aby też z podopiecznymi Dariusza Daszkiewicza – a nie z grającym w Final Four Ligi Mistrzów Jastrzębskim Węglem – mierzyć się w decydującej fazie batalii o utrzymanie.
Świadczyć o tym mógł styl gry drużyny z Olsztyna. „Akademicy” popełniali błąd za błędem, sprawiali wrażenie zespołu, któremu najzwyczajniej w świecie nie chciało się „walczyć o życie”. Kielczanie – mimo, że nie rozgrywali rewelacyjnego spotkania – to jednak wygrali pewnie i jak najbardziej zasłużenie, 3:1. – Czy nie miałem wrażenia, że Olsztyn odpuścił ten mecz? Nie wiem, jeśli tak było – to na ich miejscu byłoby mi najzwyczajniej w świecie wstyd – przyznaje atakujący „Farciarzy”, Jan Król.
– Po to gramy w siatkówkę, aby walczyć o każdy punkt, aby sprawiać radość kibicom, a nie kalkulować i wybierać sobie przeciwnika. Jeśli naprawdę chcieli z nami przegrać, to jest to po prostu zabijanie sportu. My na pewno w Olsztynie walczyliśmy na całego, nie myśleliśmy o tym, na kogo trafimy w kolejnej rundzie. Kalkulacje w sporcie nie popłacają i zazwyczaj odbijają się czkawką – dodaje.
Olsztynianie zarzekają się jednak, że o wybieraniu przeciwnika wcale nie myśleli. – Nie można mówić, że odpuściliśmy ten mecz. Nawet w szatni – przed tamtym spotkaniem – siedliśmy całym zespołem, razem ze sztabem szkoleniowym, i mówiliśmy sobie, że gramy tylko i wyłącznie o zwycięstwo. Jastrzębie teoretycznie jest najmocniejszym zespołem w stawce, ale Kielce to też bardzo mocny rywal, który w ostatnim czasie gra naprawdę dobrą siatkówkę – przekonuje przyjmujący „Akademików”, Paweł Siezieniewski.
Bez względu na to, jak było naprawdę, teraz tworzy się już zupełnie nowa historia. – Tak naprawdę dopiero od sobotniego meczu zaczyna się prawdziwa walka o ligowy byt – zauważa Król. O ile poprzednie 24 kolejki były tylko batalią o dobre rozstawienie, tak teraz pora rywalizować o konkretny cel, a za taki uznać należy utrzymanie PlusLigi w Kielcach. W najlepszym przypadku plan wykonany może zostać już 30 marca. – Warunek jest jeden: trzeba wygrać 3:0. Oczywiście nie w setach, ale w meczach – śmieje się Król.
Pierwszy krok w tym kierunku trzeba wykonać już jutro. – Jesteśmy gospodarzem, mamy przewagę własnego parkietu i na pewno musimy wygrać – zaznacza atakujący kieleckiej drużyny. On i jego koledzy będą faworytem sobotniej rywalizacji. Na cztery toczone w tym sezonie kielecko-olsztyńskie potyczki tylko jedna zakończyła się zwycięstwem „Akademików”. „Farciarze" przegrali jednak dotkliwie, bo aż 0:3, i to we własnej hali. To był zresztą najsłabszy mecz „zielono-czarnych” w tym sezonie.
Teraz podobna wpadka może mieć o wiele poważniejsze konsekwencje. Ewentualna porażka sprawiłaby, że kielczanie straciliby w tej batalii – przynajmniej na pewien czas – atut własnego boiska. O tym czarnym scenariuszu nikt jednak nie myśli. Tym bardziej, że olsztynianie nie są ostatnio w najwyższej formie. Podopieczni Gheorghe Cretu na ostatnich 9 meczów wygrali tylko raz, we wspomnianym meczu z Fartem. – Musimy wziąć się do roboty. Jak nie poprawimy swojej gry, to o wyeliminować Farta będzie niezwykle ciężko – mówi bez owijania w bawełnę Siezieniewski.
A kielczanie? – My – tak jak w ostatnim meczu w Olsztynie – musimy być w pełni skoncentrowani i konsekwentni. W tamtym meczu nie graliśmy „na hurra” – to znaczy staraliśmy się spokojnie atakować każdą piłkę, nie „napinaliśmy się” w ataku. Ryzyko w podejmowaniu decyzji ograniczyliśmy do minimum, i to przyniosło całkiem niezłe skutki. Popełniliśmy mało błędów, dobrze funkcjonowało przyjęcie i rozegranie. Mam nadzieję, ze teraz będzie podobnie, a może i lepiej – zaznacza Król.
O tym jak będzie naprawdę przekonamy się już w sobotę. Początek spotkania w Hali Legionów o godzinie 18. Tych, którzy nie będą mogli obejrzeć tego meczu „na żywo”, zapraszamy na naszą relację z cyklu Scyzorykiem wyryte! Po zakończeniu spotkania znajdziecie u nas także pomeczowe wypowiedzi zawodników oraz trenerów.
fot. Paula Duda
Oby w sobotę siatkarze Indykpolu nie mieli powodów do manifestowania takiej radości