Daszkiewicz: Nie ma prostej recepty
– Jeżeli chcemy nawiązać walkę z Jastrzębskim Węglem musimy w każdym elemencie gry zredukować do minimum liczbę popełnianych błędów. Nie myślę o siódmym, ósmym, ani nawet dziewiątym miejscu. Chcę skupić się na dobrej grze zespołu – mówi Dariusz Daszkiewicz, trener Farta Kielce.
Czy po spotkaniu z Wieluniem można powiedzieć, że „Farciarze” są na fali wznoszącej?
Dariusz Daszkiewicz: – Myślę, że gramy w miarę równo i oprócz tej ostatniej wpadki z Olsztynem, w pozostałych spotkaniach zaprezentowaliśmy całkiem dobrą siatkówkę. Czasami ta równa dyspozycja wystarczy, innym razem niestety nie. Mamy nadzieję, że powoli będziemy eliminować błędy i grać coraz lepiej.
Od konfrontacji z Olsztynem minęły już dwa tygodnie. Co wtedy zaważyło na porażce Farta?
– Mieliśmy duży kłopot ze skończeniem ataku, nawet po dobrym przyjęciu. Zespół z Olsztyna zagrał wtedy bardzo dobrze w obronie, my natomiast mieliśmy słabą zagrywkę. Myślę, że te elementy zaważyły o losach tego spotkania.
Jeden z kieleckich zawodników stwierdził, że w starciu z Indykpolem zabrakło czegoś, lub kogoś kto byłby w stanie podbudować cały zespół.
– Wtedy tak się złożyło, że nie było na kim oprzeć tej gry w ataku. Każdy popełniał błędy, przez co nie mieliśmy punktu zaczepienia. Takie mecze też się zdarzają. Najważniejsze, by wyciągać wnioski z takich porażek i nie wpadać w jakiś dołek, tylko grać dalej. Z Wieluniem było już zupełnie inaczej – Sławek Jungiewicz aż do momentu, w którym skręcił kostkę, grał bardzo dobrze. Miał on wtedy blisko siedemdziesiąt procent skuteczności w ataku.
Maciej Dobrowolski po meczu z Pamapolem był zadowolony z postawy wszystkich zawodników.
– Praktycznie każdy nasz siatkarz, który wszedł na parkiet, wniósł do zespołu coś pozytywnego. Bardzo dobrą zmianę dał Janek Król, Michał Kozłowski, a później także Ludo Castard.
Czytelnicy naszego portalu w komentarzach często wyrażają swoje niezadowolenie z powodu rzekomo zbyt małej ilości dokonywanych zmian w drużynie podczas meczów. Jakie jest pana stanowisko w tej kwestii?
– Uważam, że tych zmian jest dosyć sporo. Nie dokonujemy ich tylko dla zasady. Przede wszystkim mają one coś wnieść w grę drużyny. Rotacja nie zawsze jest potrzebna. Niekiedy jest tak, że nawet jeżeli zawodnik słabo gra, trzeba dać mu chwilę, żeby „zaskoczył”. W przypadku zejścia z parkietu ten sam siatkarz może już później nie wejść w mecz. Nie jest to takie łatwe zadanie.
Jeżeli trener dokona rotacji w składzie i dany zawodnik zagra dobrze, wtedy mówi się, że szkoleniowiec miał nosa i zrobił prawidłowo. W przypadku kilku zepsutych piłek przez zmiennika pojawiają się pytania – po co on go wystawił? Staram się to w racjonalny sposób wyważyć, żeby było jak najlepiej. Wiadomo, że po spotkaniu można zawsze powiedzieć, że gdybym zrobił inaczej, to mogło być lepiej. Wtedy jednak jest już na to troszeczkę za późno. Nie ma prostej recepty.
Powróćmy do najbliższego meczu. Fart wygrał z Jastrzębiem zarówno na własnym terenie jak i na wyjeździe. To chyba dobry prognostyk przed kolejnym starciem z siatkarskim gigantem. Zgadza się pan?
– Myślę, że to nie ma najmniejszego znaczenia. Przykładowo, w trzeciej kolejce PlusLigi gładko z nimi przegraliśmy. Nie możemy opierać się na statystykach i nie należy patrzeć na grę rywala. Musimy się skupić na sobie. W każdym elemencie powinniśmy zredukować do minimum liczbę popełnianych błędów – w takiej sytuacji możemy nawiązać walkę z Jastrzębiem.
„Farciarze” grali już z Jastrzębiem trzykrotnie. Można powiedzieć, że oba zespoły znają się już dosyć dobrze. Czy mimo to rozpracowywaliście najbliższego rywala?
– W Jastrzębiu doszło do zmiany na stanowisku trenera (Lorenzo Bernardi – przyp. red.). Wprowadził on kilka zmian w ustawieniu zespołu i troszkę inaczej to wygląda niż w innych ekipach. W związku z tym cały czas ich analizujemy. Każda drużyna rozpracowuje grę przeciwnika oraz stara się poprawić swoje mankamenty.
Ewentualne zwycięstwo za trzy punkty nad Jastrzębskim Węglem może przybliżyć pański zespół do objęcia siódmej lokaty w tabeli.
– Nie myślę o siódmym, ósmym, ani dziewiątym miejscu. Chcę skupić się na dobrej grze. Nawet gdybyśmy zajęli przedostatnią lokatę, a grali dobrze, nasza pozytywna postawa zaprocentuje w kolejnej fazie rozgrywek. Ważne jak będziemy grać, nie na jakiej pozycji się teraz znajdziemy.
Jak tu ograć Jastrzębie?
Pozostaje tylko zapytać, czy wszyscy pańscy podopieczni są zdrowi i gotowi do gry w najbliższym meczu.
– Niestety nie. Sławek Jungiewicz jest po drobnym podkręceniu stawu skokowego, ale myślę, że do piątku będzie gotowy. W poniedziałek również ze stawem skokowym problem miał Miłosz Zniszczoł, który w środę już próbował coś skakać. Robert Szczerbaniuk doznał urazu łokcia. Zobaczymy na ile ta kontuzja jest poważna i czy przeszkodzi mu w występie w najbliższym meczu. Na dobrą sprawę decyzję podejmiemy dopiero w piątek.
Jak w kilku zdaniach chciałby pan zachęcić kibiców do zawitania w piątek do Hali Legionów?
– Na pewno przyda nam się wsparcie. Jeżeli słyszymy świetny doping publiczności, jak to miało miejsce w Jastrzębiu, czy w Wieluniu, gra nam się zdecydowanie lepiej. Jednak tamtejsze hale nie są zbyt duże, więc ten doping mógł być prowadzony przy mniejszej liczbie fanów. U nas hala jest ogromna więc, żeby ten doping był słyszalny, potrzeba dużo większej liczby kibiców... Mile widziana pełna hala.
Rozmawiał Maciej Urban.
Fot. Paula Duda/Michał Janyst