Lisowski: Robak i Mielcarz doradzali mi Koronę
– Nie dziwię się, że w Kielcach mówi się o walce o puchary. Jest tu naprawdę mocny zespół, który stać na bardzo wiele. Po to się zresztą gra w piłkę, aby stawiać sobie wysokie cele. Ja się ich nie boję, dlatego zrobię wszystko, aby pomóc temu klubowi – mówi nowy nabytek kieleckiej Korony, Tomasz Lisowski.
Jakie wrażenia po pierwszym meczu w barwach Korony na Arenie Kielc?
Tomasz Lisowski: – Bardzo pozytywne. Mogłem poczuć namiastkę tego co czekać mnie będzie już niebawem. Szkoda tylko wyniku. Z jednej strony to był tylko sparing, z drugiej ostatni mecz przed startem rundy wiosennej. Dlatego możemy żałować tej porażki. Mamy tydzień czasu na wyciągnięcie wniosków z tego spotkania i przygotowanie się do meczu z Zagłębiem. To jest dla nas teraz najważniejsze. A moja gra? Niech ją oceniają inni, ja nie lubię tego robić.
Mówiąc pół żartem pół serio – były „widzewiak” nawet przegrany sparing z ŁKS-em przeżywa chyba podwójnie.
– No tak (śmiech). Troszkę czasu w Widzewie spędziłem, miałem okazję grać w derbach, wiem jaka jest specyfika tych meczów. Przeciwko ŁKS-owi nóg nigdy się nie odstawiało. Nie wolno było nawet o tym pomyśleć. W sobotę byłem jednak przygotowany na to, że gram tylko sparing (śmiech). Z tego też powodu sam mecz wyglądał zupełnie inaczej. Kończymy okres przygotowawczy, niebawem rusza liga, trzeba było uważać na niepotrzebne kontuzje. Co nie zmienia tego, że szkoda tej porażki. Remis w tym meczu byłby wynikiem sprawiedliwym.
W sobotę przez większość meczu grałeś jako lewy pomocnik, później zostałeś przesunięty na bok obrony, gdzie zastąpiłeś Nikolę Mijailovica. Na której pozycji czujesz się najlepiej?
– Ciężko powiedzieć, bowiem i tu i tu gra się bardzo podobnie. Tym bardziej, że w dzisiejszym futbolu wymaga się od zawodników ciągłej wymienności pozycji. Grając z kimś takim jak Nikola, jest łatwo tę wymienność realizować w praktyce. Co do mnie – do tej pory grałem głównie jako lewy obrońca, ale jeśli trener będzie mnie widzieć w pomocy, to z chęcią będę występował na tej pozycji. Nie jest to dla mnie żaden problem.
A nie jest tak, że trafiłeś troszkę z deszczu pod rynnę? W Widzewie rywalizowałeś o miejsce w składzie z Dudu, tutaj walczysz z Mijailovicem. Brazylijczyk i Serb to jedni z najlepszych lewych obrońców w ekstraklasie.
– Nikt nie powiedział, że będzie łatwo o miejsce w składzie. To jest normalne, że chcąc grać w nowym klubie, trzeba najpierw wygrać konkurencję z kimś ze starej kadry. Tak jak wspomniałeś – w Widzewie też była mocna rywalizacja o miejsce na lewej obronie. Czemu ją przegrałem? Nie wiem. Dudu to dobry zawodnik, ale uważam, że nie byłem wcale od niego słabszy. Nie grałem i zdecydowałem się zmienić otoczenie. Wierzę w to, że to była słuszna decyzja.
Maciek Mielcarz i Marcin Robak doradzali ci Koronę?
– Tak, rozmawiałem z nimi przed przyjazdem do Kielc, pytałem się w jaki sposób funkcjonuje klub. I Maciek i Marcin powiedzieli to samo: „w Kielcach na nic nie można narzekać”. Są fajni kibice, ładny stadion, klub od środka jest dobrze zorganizowany – nic tylko grać i osiągać tu sukcesy. Na pewno oni obaj utwierdzili mnie w przekonaniu, że Korona to dobry wybór.
W Kielcach spędziłeś dopiero kilka dni. Widzisz różnice w porównaniu z tym co zastałeś w Widzewie?
– Na korzyść Korony na pewno przemawia stadion. W Łodzi dopiero zamierzają budować nowy obiekt, w Kielcach on już jest. Jeżeli natomiast chodzi o sprawy organizacyjne to nie dostrzegam jakiś wielkich różnic. W obu miastach kluby zarządzane są na naprawdę wysokim poziomie.
W Kielcach coraz głośniej mówi się o walce o europejskie puchary. Niektórzy po cichu liczą nawet na mistrzostwo Polski. Nie boisz się takich wyzwań?
– Na pewno nie. Nie dziwie się zresztą, że przed drużyną stawiane są tak wysokie cele. Mamy naprawdę mocny zespół, który stać na bardzo wiele. Jest tu wielu dobrych zawodników, dlatego nie musimy czuć się gorsi od innych zespołów z czołówki. Zresztą taka jest logika tej gry – w piłkę gra się po to, aby osiągać jak najwyższe cele. Na pewno zrobimy wszystko, aby wywalczyć awans do europejskich pucharów. Stać nas na zrealizowanie tego planu.
Dla ciebie nie będzie problemem to, że nie przepracowałeś z drużyną pełnego okresu przygotowawczego?
– Od strony przygotowania fizycznego na pewno nie będzie to żaden problem. Mam w końcu za sobą bardzo wyczerpujący obóz przygotowawczy z Widzewem. Zaległości w treningach na pewno nie mam. A jeśli chodzi o zgranie z resztą zawodników – też nie widzę tutaj powodów do obaw. Problemów komunikacyjnych nie mam, bo przecież przeszedłem do polskiego zespołu, a nie klubu zagranicznego (śmiech). Nawet jeśli jeszcze nie rozumiem się tak dobrze z kolegami, to na boisku mogę liczyć na jakieś podpowiedzi oraz wskazówki od nich. Z każdym kolejnym dniem to zgranie z zespołem w moim przypadku będzie wyglądać coraz lepiej.
Aklimatyzacja w Kielcach przebiega zatem w porządku?
– Jak najbardziej. Z kolegami poznaje się coraz lepiej, w sobotę wprowadziłem się do nowego mieszkania. Miasta jeszcze nie znam za bardzo, bo z samochodu ciężko jest cokolwiek zwiedzać. Ale nadrobię zaległości. Teraz nie pozostaje mi nic innego jak skupić się na grze.
Jaki cel stawiasz sobie przed nową rundą?
– Przyszedłem do nowego klubu, dlatego chciałbym przede wszystkim wywalczyć tutaj miejsce w pierwszej „jedenastce”. Tak jak już wcześniej rozmawialiśmy – zdaje sobie sprawę z tego, że czeka mnie trudna rywalizacja. A poza tym? Oczywiście europejskie puchary. Wszyscy o tym marzymy.
Rozmawiał Grzegorz Walczak
fot. Paula Duda
Wasze komentarze