Kolejny przegrany thriller. Słoweńcy lepsi o jedną bramkę (foto)
Nie tak miało być. Szczypiorniści Vive Targów do Słowenii jechali grać o zwycięstwo, jednak na drodze do realizacji planu stanął im Mirko Alilović, bramkarz Celje. „Żółto-biało-niebiescy” przegrali mecz o „być, albo nie być” w Lidze Mistrzów 29:30. Szanse na awans do fazy play-off są w tym momencie minimalne.
Kielczanie jeszcze przed meczem zdawali sobie sprawę z powagi sytuacji. A ściślej rzecz ujmując – z wagi sobotniej potyczki. Porażka w Słowenii oznaczała dla „żółto-biało-niebieskich” koniec marzeń o wyjściu z rozgrywek grupowych Ligi Mistrzów. Dlatego cel mógł być tylko jeden: zwycięstwo. To miało przyjść o tyle łatwiej, że Celje w ostatnich miesiącach mocno się osłabiło. Na niektórych pozycjach nastąpiła olbrzymia rewolucja personalna. Do tego klub przeżywa spore problemy finansowe i bardzo słabo radzi sobie w lidze. Problemy Celje miały właśnie drużynę Vive Targów czynić faworytem sobotniej konfrontacji.
Na początku spotkania nie było jednak widać przewagi kielczan. Mecz był bardzo wyrównany, do 9. minuty żadna ze stron nie potrafiła wyjść na większe niż jednobramkowe prowadzenie. W tym jednak momencie – przy stanie 4:4 – podopieczni Bogdana Wenty przyspieszyli. Sygnał do ataku dali Mariusz Jurasik oraz Tomasz Rosiński. Zwłaszcza ten pierwszy był nie do zatrzymania dla Słoweńców (4 gole w pierwszych 15 minutach).
W 10. minucie „żółto-biało-niebiescy” prowadzili 7:4. Gdy wydawało się, że kielecka lokomotywa powoli odjedzie, gospodarze wzięli się do roboty. W ich szeregach świetne zawody rozgrywał skrzydłowy Gaspar Marguc. W 16. minucie było tylko 8:9. Szczypiorniści Vive Targów mieli coraz większe problemy ze sforsowaniem wysokiej – i bardzo agresywnej – obrony Celje. Słoweńcy bronili dobrze, ale również – tak jak kielczanie – mieli spore problemy w ofensywie.
Do końca pierwszej połowy żadna ze stron nie potrafiła wypracować sobie większej przewagi. Kielczanie próbowali, świetnie do gry wprowadził się Henrik Knudsen, jednak w bramce gospodarzy coraz lepiej zaczynał radzić sobie jeden z liderów drużyny, bramkarz Mirko Alilović. To, że Słoweńcy do przerwy przegrywali tylko 12:14, to w dużej mierze właśnie jego zasługa.
Podstawowy golkiper chorwackiej kadry był dla kielczan zaporą nie do przejścia. Niewykorzystane sytuacje przez długi czas uchodziły jednak szczypiornistom Vive Targów płazem. Działo się tak, bowiem w kieleckiej bramce równie dobrze radził sobie Marcus Cleverly. A na dodatek Słoweńcy byli bardzo nieskuteczni. Z czasem jednak zaczęli grać to co najbardziej lubią, czyli szybkie kontry. I taka gra przynosiła dla nich konkretne korzyści.
Kielczanie prowadzili do 46. minuty, kiedy to na tablicy świetlnej widniał wynik 20:19 na korzyść gości. W tym momencie zaczęły się jednak problemy mistrzów Polski. Nawet grając w przewadze goście nie potrafili zdobywać bramek. Mało tego, cały czas je tracili. Alen Toskić, Peter Metlicic, czy też Margoc raz po raz dziurawili bramkę Cleverlyego. W 52. minucie było 25:23 na korzyść Celje.
Szczypiorniści Vive – po golach Rastko Stojkovica oraz Mateusza Jachlewskiego – odrobili jednak straty. W 53. Minucie było po 25:25. Jak się miało okazać, to był ostatni remis w tym spotkaniu. Kielczanie nie potrafili przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść. Ciężar gry próbował brać na siebie Knudsen ,ale to było za mało na dobrze dysponowanych rywali. Na 10 sekund przed końcem – przy wyniku 30:29 – Słoweńcy popełnili faul w ataku. Mistrzowie Polski szansy nie wykorzystali. Strzał rozpaczy Knudsena obronił Alilović.
Porażka z Celje oznacza, że szanse Vive Targów na wyjście z grupy Ligi Mistrzów są wręcz minimalne. Kielczanie rozegrają jeszcze dwa mecze - z Rhein_Neckar Loewen oraz THW Kielc. Nawet zwycięstwa w obu tych pojedynkach nie gwarantują awansu do fazy play-off.
Celje Pivovarna Lasko – Vive Targi Kielce 30:29 (12:14)
Vive: Cleverly, Kotliński - Podsiadło 1, Dzomba 4, Jachlewski 3, Kuchczyński 2, Rosiński 7, Jurasik 4, Stojković 2, Knudsen 4, Zaremba 1, Grabarczyk 1.
fot. Patryk Ptak
Wasze komentarze
Trzeba było jeszcze tymi ślipiami na tyle wnikliwie patrzeć, żeby zobaczyć że ta hala (swoją drogą odnosić aspiracje do wielkości hali to kretynizm) była w większej części pusta. I ruszyć resztakami mózgu zanim się głupio napisało.
Trzeba było jeszcze tymi ślipiami na tyle wnikliwie patrzeć, żeby zobaczyć że ta hala (swoją drogą odnosić aspiracje do wielkości hali to kretynizm) była w większej części pusta. I ruszyć resztakami mózgu zanim się głupio napisało.
Trzeba było jeszcze tymi ślipiami na tyle wnikliwie patrzeć, żeby zobaczyć że ta hala (swoją drogą odnosić aspiracje do wielkości hali to kretynizm) była w większej części pusta. I ruszyć resztakami mózgu zanim się głupio napisało.