Król: Nie przegraliśmy z byle kim
– Wygrać z Częstochową seta do 14 to jest wielkie osiągnięcie. Co by nie było, graliśmy z najbardziej utytułowanym zespołem siatkarskim w tym kraju. Tym bardziej szkoda, że po dobrym początku ta gra nam się popsuła, a AZS coraz wyraźniej pokazywał swoją klasę – mówi atakujący Farta, Jan Król.
Po dwóch pierwszych setach nic nie wskazywało na to, że kielczanie w środę mogą schodzić z parkietu pokonani. Na tablicy świetlnej widniał wynik 2:0 na korzyść gospodarzy, a niektórzy już zaczynali dopisywać siatkarzom Farta trzy punkty za kolejne ligowe zwycięstwo. Podopieczni Dariusza Daszkiewicza grali w tym czasie jak z nut, jednak w kolejnych partiach sytuacja odwróciła się jak w kalejdoskopie. Skutek? Z wyniku 2:0 zrobiło się 2:3 i kielczanie musieli przełknąć wyjątkowo gorzką gorycz porażki. – Szkoda straty punktów, tym bardziej, że zaczęliśmy ten mecz naprawdę bardzo dobrze – narzekał po spotkaniu atakujący kieleckiej drużyny, Jan Król.
– Wygrać z Częstochową seta do 14 to jest wielkie osiągnięcie. Tym bardziej, że nie graliśmy z byle jakim przeciwnikiem, ale z wielokrotnym mistrzem kraju i chyba najbardziej utytułowanym klubem siatkarskim w Polsce. Nasze wysokie zwycięstwo w tym secie wynikało też po części z tego, że Częstochowa nie weszła zbyt dobrze w mecz, można było odnieść wrażenie, że jej zawodnicy dopiero się rozgrzewali. Kolejne sety pokazały klasę naszych rywali. W drugiej partii zdołaliśmy jeszcze wygrać na przewagi, ale później już było tylko gorzej – przyznał.
Z czego zatem wynikała taka metamorfoza gości spod Jasnej Góry? – Na pewno w tych decydujących momentach dało o sobie znać doświadczenie takich zawodników jak Dawid Murek, czy też Krzysiek Gierczyński. Zresztą ciężar gry dźwigali także młodzi, którzy również już sporo w siatkówce osiągnęli – Fabian Drzyzga, a także Piotr Nowakowski – zauważył kielecki atakujący. – Musimy jednak spojrzeć także na siebie. O ile na początku dobrze graliśmy zagrywką, tak później te serwisy już nam tak dobrze nie „siadały”. Nasi rywale to wykorzystali. Poprawili przyjęcie i zaczęli dobrze grać środkiem. W tym elemencie są oni chyba zresztą najmocniejsi w Polsce. Pozwoliliśmy naszym przeciwnikom na taką grę, co zresztą było im „na rękę” – dodał.
Mimo środowej – już piątej z rzędu – porażki, kielczanie rundę zasadniczą zakończyli na niezłym, ósmym, miejscu. Król nie chciał jednak mówić, czy ta lokata jest dla niego zadowalająca. – Przyszedłem dopiero niecały miesiąc temu do Kielc, więc ciężko mi oceniać, czy nasz wynik po pierwszej rundzie to dobre osiągnięcie. Wiem jednak, że ja zawsze chciałbym walczyć o najwyższe cele. Na razie bijemy się o utrzymanie, być może w kolejnym sezonie poprzeczka postawiona będzie nieco wyżej – przyznał z nadzieją.
Kielecki atakujący, który do Farta przyszedł pod koniec ubiegłego roku, był w środę jednym z najlepszych zawodników na parkiecie. Były zawodnik warszawskiej Politechniki – jak sam zresztą przyznaje – cały czas „uczy się” jednak gry ze swoimi nowymi kolegami. – Jestem już czwarty tydzień z zespołem i na pewno rozumiem się coraz lepiej z chłopakami, chociaż cały czas potrzeba mi jeszcze tego zgrania. Mam nadzieję, że niebawem będę mógł już w ciemno przewidywać dogrania kolegów. Na razie tego zrozumienia jeszcze troszkę brakuje – zakończył.
fot. Michał Janyst
Wasze komentarze