Król: Utrzeć komuś nosa? Nie miałem takiego zamiaru
– Przed meczem skazywani byliśmy na pożarcie, jednak pokazaliśmy, że potrafimy walczyć. Mogliśmy zainkasować komplet punków, a skończyło się tylko na jednym „oczku”. Tym razem do zwycięstwa zabrakło nam kilku elementów – Twierdzi Jan Król, siatkarz Farta Kielce.
Fart Kielce wtorkowego wieczoru przegrał na wyjeździe z Politechniką Warszawską 2:3. Warto podkreślić, że oba zespoły stworzyły bardzo dobre, siatkarskie widowisko. – Zarówno my jak i AZS zagraliśmy troszeczkę nierówny mecz. Co prawda rozegraliśmy tie-break, lecz mogliśmy w tym spotkaniu zdobyć nawet trzy punkty – mówi Król. – Przed konfrontacją skazywani byliśmy na pożarcie, jednak pokazaliśmy, że potrafimy walczyć. Niestety, w rezultacie to Politechnika okazała się lepsza. Nam pozostało tylko cieszyć się z tego jednego punku – dodaje atakujący Farta.
– Nie mam pojęcia co zadecydowało o porażce naszego zespołu. Przez chwile mieliśmy dobrą zagrywkę, później trochę odpuściliśmy i rywal zaczął przyjmować nasze zagrania. Zabrakło nam kilku elementów, w tym bloku – podkreśla „Johny”.
Król jeszcze niedawno był zawodnikiem Politechniki Warszawskiej. Tam jednak nie znalazł uznania w oczach Radosława Panasa, co zadecydowało o jego przenosinach do kieleckiego klubu. Czy 22-letni siatkarz we wtorkowym starciu chciał coś udowodnić swojemu byłemu pracodawcy? – Nie podchodziłem do tego spotkania w taki sposób. Na pewno chciałem pokazać się z dobrej strony. Nie myślałem o tym, by utrzeć komuś nosa. Miałem zamiar udowodnić, że półtora roku jakie spędziłem w Warszawie nie poszły na marne i czegoś się tam nauczyłem – zaznacza były zawodnik Politechniki.
– Myślę, że nawet gdybyśmy zwyciężyli i grałbym niewiadomo jak dobrze, włodarze AZS-u nie byliby jakoś strasznie niezadowoleni z tego faktu, że ja ich pokonałem. Cieszyliby się, że czegoś tam się u nich nauczyłem – kwituje.
Król dobrze zna stołeczny zespół. Jak jego zdaniem tym razem zaprezentowali się podopieczni Panasa? – Wydaje mi się, że Politechnika tym razem zagrała średnio-dobry mecz. Nie grali jakoś fatalnie, ale i też nie zaliczyli świetnego występu. Widziałem ich spotkania z początku bieżącego sezonu – wtedy ręce same składały się do oklasków – twierdzi.
Fot. Michał Janyst/Marek Kita