Fart rozczarował. Kielczanie w fatalnym stylu przegrali w Wieluniu
Siatkarze Farta Kielce jechali do Wielunia po trzy punkty, albo co najmniej dwa - na pewno jednak po zwycięstwo. Niestety, zespół Dariusza Daszkiewicza wraca do domu z porażką i mocnym kacem sportowym. Faworyzowany Fart po bardzo słabym meczu przegrał z Pamapolem Wieltonem Wieluń 0:3.
W meczu nie wystąpił Richard Lambourne. Mistrz olimpijski z Pekinu do zespołu dołączył dopiero w niedzielę wieczorem i sztab szkoleniowy uznał, że Amerykanin nie wzmocni drużyny w poniedziałkowym starciu. Ale do Wielunia nie pojechał Adam Swaczyna, który ze względu na słabszą dyspozycję został przesunięty do Młodej Ligi. W takiej sytuacji Daszkiewicz na pozycji libero postawił na Tomasza Drzyzgę.
Do tej pozycji przypisywany był też Piotr Łuka, ale on w ostatnich dniach walczył z przeziębieniem. W efekcie rodowity kielczanin wcale nie znalazł się w wyjściowym składzie – na parkiecie zastąpił go dotychczasowy rezerwowy, Ludovic Castard.
Pierwszy set był najciekawszy, bo to właśnie w nim było najwięcej walki. A na pewno była to najbardziej wyrównana część tego meczu. Oba zespoły długo szły punkt za punkt. Nieźle w szeregach Farta spisywał się Sławomir Jungiewicz, nieco słabiej niż dotąd Xavier Kapfer, niemrawy był Castard. Gospodarze po kilku minutach powoli zaczęli dochodzić do głosu. Sygnałem ostrzegawczym było wysunięcie się Pamapolu na prowadzenie 17:14, lecz kielczanie błyskawicznie wyrównali. Potem jednak wielunianie znów zdobyli kilka punktów więcej i doprowadzili do piłki setowej. Wtedy czas wziął Daszkiewicz i Fart obronił atak. Od razu jednak zagrywkę trenera z Kielc powtórzył japoński szkoleniowiec Schuichi Mizuno i drugiego set balla gracze Pamapolu już wykorzystali.
W kolejnym secie wielunianie dość szybko wyszli na prowadzenie. „Farciarze” nie dopuszczali do większej straty niż dwa punkty, ale tylko przez chwilę. Potem, dzięki dobrej grze gospodarzy (brylował zwłaszcza Radosław Rybak), zrobiło się już pięć punktów różnicy. Daszkiewicz musiał coś zmienić, wpuścił na plac chorego Łukę. To skończyło się... „koncertem” arbitrów. Najpierw sędziowie odgwizdali błąd w ustawieniu Farta, co wywołało frustrację Macieja Dobrowolskiego. Kapitan długo dochodził się z arbitrami, ale ci pozostawali nieugięci. I popełniali kolejne błędy – po dobrej akcji Jungiewicza orzekli atak w antenkę, choć telewizyjne powtórki pokazały, że atakujący w nią nie trafił. A że gospodarze wciąż grali całkiem nieźle, set zakończył się ich zwycięstwem 25:17.
W trzeciej części spotkania sędziowie wciąż się mylili. Ale to tylko jedna strona medalu. Druga, znacznie gorsza, to postawa kieleckich siatkarzy. „Farciarze” grali bowiem tak, jakby stracili wiarę w sukces. Pamapol przewagę osiągnął już na początku seta, a potem stopniowo ją powiększał. Niewiele zmienili nawet rezerwowi Farta – Michał Kozłowski i Jan Król, ale wpuszczeni zostali oni na parkiet, gdy było już praktycznie „pozamiatane”. W rezultacie Pamapol wygrał znów do 17.
Fart nie zaprezentował w poniedziałek niczego, czym mógł postraszyć ostatni zespół ligi. Słaba zagrywka, a szczególnie fatalne przyjęcie zaważyło na druzgocącej porażce. Wielunianie grali znacznie mądrzej, z gry czerpali więcej przyjemności i tworzyli zespół. Tej jedności „Farciarzom” chyba rzeczywiście dzisiaj zabrakło, na co uwagę zwracali m.in. komentatorzy Polsatu Sport.
Najbliższa szansa do rehabilitacji już w sobotę, gdy do Hali Legionów przyjedzie ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (godz. 18).
Pamapol Wielton Wieluń – Fart Kielce 3:0 (25:23, 25:17, 25:17)
Pamapol: Zajder, Rybak, Matejczyk, Antanowich, Kapelus, Blanco Costa, Milczarek (libero) oraz Sarnecki.
Fart: Castard, Jungiewicz, Kapfer, Dobrowolski, Szczerbaniuk, Zniszczoł, Drzyzga (libero) oraz Łuka, Staszewski, Król, Kozłowski.
Wasze komentarze