Udane pożegnanie mistrzów. Vive Targi wygrywa ostatni mecz w tym roku
Wygrać pewnie, a dopiero później myśleć o odpoczynku. Tak brzmiał plan szczypiornistów Vive Targów Kielce na środowy wieczór. Założenie udało się zrealizować, choć nie bez trudu. Mimo drobnych problemów w drugiej połowie, „żółto-biało-niebiescy” pewnie pokonali Miedź 32:24.
Vive, które przyjechało do Legnicy bez Jureckiego, Jachlewskiego i Knudsena szybko pozbawiły fanów Miedzi złudzeń co do ewentualnej sensacji. Po 7 minutach gry drużyna trenera Bogdana Wenty prowadziła już 4:1 i powoli, aczkolwiek skutecznie powiększała przewagę bramkową. W 24 min. było już 15:8, a na przerwę drużyny schodziły przy wyniku 18:11 dla Vive. Legniczanie kompletnie nie mogli sobie poradzić ze świetnie dysponowanym Mateuszem Zarembą, który aż pięć razy z dziewięciu metrów pokonał Lecha Kryńskiego. Rozgrywający Vive miał zresztą powody, by się pokazać z dobrej strony, bo to właśnie on prawdopodobnie zastąpi w kadrze na MŚ w Szwecji kontuzjowanego Krzysztofa Lijewskiego. Na styczniowym Mundialu tyle, że w barwach Danii zobaczymy też pewnie bramkarza Vive Marcusa Cleverly’ego, który w Legnicy obronił w sumie aż 24 rzuty i został wybrany MVP meczu.
W przerwie kibice zastanawiali się nad rozmiarami porażki Miedzi i obawiali o to, że będzie jeszcze większa niż z Wisłą w Płocku. Okazało się, że niesłusznie. Drugą połowę Miedź przegrała tylko dwoma trafieniami, fragmentami nawiązując wyrównaną walkę. Legniczanie dzięki świetnej postawie Kryńskiego w bramce i skutecznej grze w ataku, nie stracili ani jednej bramki, sami rzucili trzy i doprowadzili do wyniku 19:22 w 46 min. Doszło nawet do tego, że Wenta udzielił swoim podopiecznym mocnej reprymendy. - Z całym szacunkiem dla Miedzi, ale nie możemy sobie pozwalać na taką nonszalancką grę. Moi zawodnicy za bardzo zlekceważyli sobie gospodarzy, przedkładając indywidualne statystyki nad dobro zespołu - mówił po meczu trener Vive i reprezentacji Polski.
Mocne słowa Wenty z ławki poskutkowały. Mimo, że w bramce dwoił i troił się Kryński (dwa razy "złapał" sam na sam Patryka Kuchczyńskiego), Vive szybko odskoczyło Miedzi na bezpieczną przewagę. Ostatecznie mistrzowie kraju wygrali różnicą ośmiu bramek. Wenta w środowy wieczór mało korzystał z usług Mariusza Jurasika i Rastko Stojkovicia. W bramce nie pojawił się w ogóle Kazimierz Kotliński. Pierwsze skrzypce grali za to Zaremba, Paweł Podsiadło, Cleverly oraz skuteczny zarówno z linii sześciu metrów, jak i skrzydła Mirża Dżomba.
W Miedzi poza Kryńskim dobry mecz rozegrali Tomasz Fabiszewski i Andrzej Brygier, którzy byli najskuteczniejszymi jej zawodnikami. Kryńskiego w bramce tylko na chwilę zmienił Artur Banisz. Dlaczego? - Artur był dziś tylko straszakiem. Ma problem z łydką i pachwiną i nie był stanie grać w dłuższym wymiarze czasowym - zdradził po meczu trener Miedzi Edward Strząbała. - Nie zasłużyliśmy chyba na porażkę różnicą ośmiu bramek. Ale sami sobie jesteśmy winni, bo po raz kolejny mieliśmy problem z wykorzystaniem gry w przewadze - smucił się po meczu Fabiszewski.
- Ten mecz pokazał, że po przerwie w rozgrywkach, gdy do zespołu wrócą Świątek i Buchwald, będziemy w stanie wywalczyć sobie miejsce w czołowej ósemce - mówił z kolei Edward Strząbała. A Wenta dał do zrozumienia, że nie miałby nic przeciwko temu, by jeszcze w tym sezonie wrócić do Legnicy na mecz pierwszej rundy play off.
Na koniec warto odnotować, że mecz poprowadziła lubińska para Damian Demczuk i Tomasz Rosik, ściągnięta do Legnicy w trybie awaryjnym, ponieważ Marek Góralczyk i Grzegorz Młyński przegrali na drodze z atakiem zimy . - Należy im się szacunek. Młodzi sędziowie zostali wyciągnięci z domu na mecz Superligi i poprowadzili mecz bardzo poprawnie - pochwalił arbitrów Wenta, a przytaknął mu Strząbała.
Reflex Miedź Legnica – Vive Targi Kielce 24:32 (11:18)
Reflex Miedź Legnica: Kryński, Banisz - Brygier 7, Fabiszewski 6, Boneczko 3, Garbacz 3, Skrabania 2, Swat 2, Paluch 1, Piwko, Gregor, Szuszkiewicz, Góreczny.
Vive Targi Kielce: Cleverly - Zaremba 6, Podsiadło 6, Dzomba 5, Kuchczyński 4, Rosiński 3, Jurasik 2, Gliński 2, Stojković 2, Nat 1, Krieger 1, Żółtak, Kostrzewa, Grabarczyk.
Autor: Paweł Jantura (sportowefakty.pl)
fot. Paula Duda
Wasze komentarze