Bonin: Zawdzięczam Koronie bardzo wiele
W spotkaniu przeciwko Koronie sentymentalną podróż odbędzie Grzegorz Bonin. Aktualny pomocnik Górnika Zabrze w latach 2005-2008 przywdziewał żółto-czerwony trykot. - Zawdzięczam Koronie bardzo wiele. W Kielcach przeżyłem wiele dobrych momentów, choćby awans do ekstraklasy – mówi nam Bonin.
Piotr Borkowski: Przed spotkaniem z wiceliderem z Kielc bylibyście w znacznie lepszych nastrojach, gdyby nie ostatnia fatalna przegrana ze Śląskiem. Co zaważyło na tej porażce?
Grzegorz Bonin: - Dobrze wiedzieliśmy, że Śląsk to bardzo dobra drużyna. Co zaważyło? Przede wszystkim to, ze straciliśmy bramki po stałych fragmentach gry. Dwa szybko stracone gole niejako ustawiły mecz i przesądziły o przegranej.
Korona była Twoim pierwszym klubem w ekstraklasie. Jak wspominasz czas spędzony w Kielcach?
- Wspomnienia są jak najbardziej pozytywne. Zawdzięczam temu klubowi bardzo wiele. To tam najpierw wywalczyłem awans, a następnie stawiałem swoje pierwsze kroki na boiskach ekstraklasy. W Kielcach przeżyłem zatem wiele niezwykle przyjemnych momentów.
Trener Korony, Marcin Sasal powiedział, że zespoły takie jak Górnik "mu nie leżą", ale zapowiedział walkę o zwycięstwo. Jaki cel, w obliczu kłopotów z kontuzjami, obierze sobie twój zespół na ten mecz?
- Po prostu zagramy o trzy punkty, tym bardziej, że wystąpimy przed własną publicznością. Każdy wie, że na Roosevelta nie jest przeciwko nam grać łatwo. Mamy nadzieję, że uda nam się zwyciężyć. To nasze ostatnie spotkanie w roli gospodarzy podczas rundy jesiennej. Z całą pewnością będziemy walczyć, ale wiele będzie zależało od dyspozycji dnia. W tej lidze naprawdę wszystko może się zdarzyć.
Który z piłkarzy Korony według Ciebie może przysporzyć Wam najwięcej kłopotów?
- Na początku sezonu wszelkie założenia taktyczne Korony kręciły się wokół osoby Andrzeja Niedzielana. Niestety, przytrafiła mu się kontuzja i konieczna była zmiana stylu gry. Moim zdaniem każdy ofensywnie usposobiony zawodnik Korony może strzelić nam bramkę. Będziemy musieli uważać na cały zespół, gdyż kielczanie świetnie prezentują się przede wszystkim jako drużyna.
Przez ostatnie kilka tygodni zmagałeś się z kontuzją. Czy twój występ przeciwko Koronie jest pewny?
- Nie uczestniczyłem w zajęciach przez trzy tygodnie. Niedawno wróciłem do treningów, ale nie jest pewnikiem, że w piątek będę do dyspozycji trenera. Przerwa w grze była spora i wiadomo, że motorycznie nie będę mógł dać z siebie wszystkiego. Z nogą jest co raz lepiej, ale jeszcze nie idealnie.
A jeśli udałoby ci się wybiec na boisko, przeżyjesz to spotkanie w jakiś specjalny sposób?
- Byłby to normalny mecz, jak każdy inny. Co prawda w Koronie gra jeszcze kilku chłopaków z czasów mojego pobytu w Kielcach, ale od tamtej pory minęło już sporo czasu. Z drugiej strony, jeśli zagram, będzie to moje pierwsze oficjalne spotkanie przeciwko Koronie. Tak się złożyło, że akurat nie było sposobności do takiej konfrontacji. Najpierw w pierwszej lidze wylądowali kielczanie, a później spadł Górnik i tak jakoś się mijaliśmy.
Rozmawiał Piotr Borkowski.
fot. Paula Duda