Cierzniak: Nie chcę nikomu nic udowadniać
- Brakuje mi tego grania. Przez blisko rok przecież siedziałem tylko na ławce. To nie jest komfortowa sytuacja dla bramkarza. Potrzebny mi był ten mecz z Jagiellonią. Teraz w Gdańsku na pewno będę czuł się pewniej - mówi bramkarz Korony Kielce, Radosław Cierzniak.
Blisko rok. Tyle czasu nie występował na boiskach ekstraklasy Radosław Cierzniak. W miniony piątek, na skutek czerwonej kartki dla Zbigniewa Małkowskiego, 26-letni bramkarz otrzymał swoją szansę i pojawił się na murawie w 31. minucie spotkania z Legią. Cztery dni później wychowanek Sokoła Szamociny zagrał już w pierwszym składzie swojej drużyny. W pucharowym meczu z Jagiellonią Cierzniak wystąpił przez pełne 90 minut. Wszystko wskazuje na to, że - w skutek absencji kartkowej Małkowskiego - zagra on również w kolejnym spotkaniu „żółto-czerwonych”, w Gdańsku z Lechią.
Dotychczas rezerwowy bramkarz Korony przyznaje, że tak długa rozłąka z pierwszym składem ma w jego przypadku swoje konsekwencje. - Na pewno brakuje mi tego ogrania. Około roku nie występowałem, a dla bramkarza tak długi czas bez gry to jest sporo. Źle się wprawdzie nie czuję, ale na pewno nie jest to komfortowa sytuacja. Dobrze jednak, że w tym meczu z Jagiellonią wystąpiłem. Na pewno dzięki temu w Gdańsku będę czuł się pewniej - zaznacza. Czy zatem siedzący dotychczas na ławce golkiper zdoła wykorzystać szansę i przekonać do swoich umiejętności szkoleniowca Korony? - Nic nie będę nikomu udowadniać, bo nie jestem przecież juniorem. Trener zna moją wartość. Chcę przede wszystkim pomóc zespołowi wygrać. Szkoleniowcowi w tym meczu pokazywać się nie muszę. Gram dla siebie, dla rodziny, i to jest dla mnie najważniejsze - podkreśla.
Z Jagiellonią Cierzniak spisał się dobrze i udowodnił, że z nim w składzie zespół wcale nie traci na wartości. Były gracz poznańskiego Lecha wybronił w środę kilka groźnych strzałów, a przy golu Macieja Makuszewskiego był po prostu bez szans. - To był dla mnie trudny mecz, bowiem po dłuższej przerwie wystąpiłem w pierwszym składzie - mówi golkiper „żółto-czerwonych”. I dodaje: - Szkoda, że nie udało nam się wygrać. Mieliśmy swoje sytuacje, ale -niestety - przy takiej skuteczności ciężko jest pokonać rywala. Jagiellonia po zdobyciu gola cofnęła się i mogła grać na dużym spokoju. Cóż, przegraliśmy, ale teraz musimy się podnieść.
Okazja do „podniesienia się” możliwa będzie już w sobotę. - Mam nadzieję, że w meczu z Lechią będziemy walczyć tak jak w tych poprzednich, zwycięskich dla nas, spotkaniach. Cel mamy ten sam - jedziemy tam, aby wygrać. Wierzymy, że uda nam się go zrealizować. Jak będzie w praktyce? To już czas pokaże. Zdajemy sobie jednak sprawę z tego, że czeka nas ciężki mecz. Tym bardziej, że będziemy grać na boisku rywala. Musimy się pozbierać, dojść mentalnie i wierzę, że możemy stamtąd wywieźć trzy punkty - mówi z nadzieją Cierzniak.
W Gdańsku wystąpi już być może lider kieleckiej drużyny, Andrzej Niedzielan. Mecze z Legią i Jagiellonią pokazały, że podopiecznym Marcina Sasala ciężko poradzić sobie bez swojego najskuteczniejszego strzelca. - Wiemy ile Andrzej dla nas znaczy. To dobry, wartościowy zawodnik, ale my nie jesteśmy od niego uzależnieni - protestuje Cierzniak, który zaznacza, że zwalanie winy za ostatnie porażki na brak Niedzielana jest tylko pójściem na łatwiznę. - Nie można tych dwóch ostatnich porażek tłumaczyć jego brakiem. Nie rozumiem takiego myślenia. Nie można wywoływać sztucznej afery i mówić, że jeśli Andrzeja nie ma, to my już nie umiemy wygrać. I bez niego musimy sobie dawać radę. On wiecznie grać nie będzie, a my musimy te punkty zbierać.
fot. Paula Duda
Wasze komentarze