Wstydliwa pierwsza połowa i ratowanie honoru po przerwie. Polacy pokonali outsidera grupy
To miał być spacerek i trening strzelecki przed bardzo trudnym meczem w Albanii. Okazało się jednak, że nawet Wyspy Owcze potrafią napsuć krwi reprezentantom Polski. Podopieczni Santosa nie potrafili wszak trafić do siatki w pierwszej części gry, dlatego drugą poświęcili na heroiczną walkę o komplet punktów. Ten dubletem zapewnił finalnie Robert Lewandowski.
Fernando Santos zaskoczył powołaniami na wrześniowe spotkania. W kadrze zabrakło choćby Dawida Kownackiego, a znaleźli się w niej reprezentanci starej gwardii, jak Kamil Grosicki i Grzegorz Krychowiak. Ten drugi zaczął nawet czwartkowe zawody w pierwszej jedenastce obok Lewandowskiego, Zielińskiego, Szczęsnego czy Kiwiora.
Polacy nie wyglądali jak zespół, który chce za wszelką cenę zmyć plamy powstałe na boisku w Kiszyniowa, gdy przegrali z Mołdawią, czy ostatnich afer, a w tym głośnego wywiadu Roberta Lewandowskiego. Gospodarze przez większość czasu bili głową w mur, a pierwszy celny strzał na bramkę oddali... przyjezdni. Na podobną odpowiedź Orłów trzeba było poczekać do 29. minuty i niezłej próby Arkadiusza Milika, finalizującego akcję jego kolegów po wrzutce z bocznego sektora.
Polacy skończyli pierwszą cześć gry z trzema szarżami w stronę pola karnego oponentów, które to zapisały się w statystkach jako celne uderzenia. Żadna z tych okazji nie przerodziła się jednak w bramkę, co oznaczało, że obie drużyny schodziły do szatni przy stanie 0:0 – wstydliwym wyniku z perspektywy naszych piłkarzy.
Po zmianie stron gospodarze nieco szybciej pokusili się o poważne zagrożenie w "szesnastce" rywali. Po jednym z rzutów rożnych, w 50. minucie rywalizacji, w poprzeczkę trafił "Lewy", ale w jej górną część i futbolówka opuściła plac gry.
Z każdą kolejną minutą spadały siły dzielnie walczących wyspiarzy, a rosło natężenie w trzeciej tercji na połowie gości i z nim liczba sytuacji dla podopiecznych Portugalczyka. 25 minut przed końcem najlepszą z nich zmarnował kapitan kadry. Lewandowski wyszedł wszak sam na sam z bramkarzem, jednak w ostatniej fazie biegu zgubił rytm, zwolnił akcję i stracił dogodną sposobność do strzału, a w konsekwencji piłkę.
Los uśmiechnął się finalnie do jednego z czołowych snajperów świata i jego drużyny. Biało-Czerwoni skorzystali z błędu technicznego defensora Wysp Owczych zagrywającego piłkę ręką w polu karnym. Po chwili konsternacji wywołanej reakcją VAR-u, PGE Narodowy eksplodował, gdy arbiter wskazał na "wapno", a następnie, kiedy "Lewy" pewnie wykorzystał "jedenastkę".
Głośniejszy od wiwatujących trybun był tylko spadający kamień z serc Polaków. To trafienie nieco rozluźniło naszych kadrowiczów, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, co poskutkowało podwojeniem prowadzenia. Zadbał o to ponownie napastnik FC Barcelony, zamieniając otwierające podanie w lewą część "szesnastki" na niezwykle urodziwego gola.
Taki rezultat, pomimo problemów sprzed przerwy, był wkalkulowany w końcowy bilans punktowy Biało-Czerwonych. Teraz przed zawodnikami Fernando Santosa prawdziwy sprawdzian, który będzie zarazem kluczowym starciem w pogoni za dwoma miejscami premiującymi bezpośrednim awansem na Mistrzostwa Europy. W niedzielę 10 września Polacy zagrają bowiem w Tiranie z Albanią. Początek zawodów o godz. 20:45.
Polska – Wyspy Owcze 2:0 (0:0)
Bramki: Lewandowski 73' (rzut karny), 83'
Polska: Szczęsny – Bereszyński (Szymański S. 59'), Kędziora, Bednarek, Kiwior – Skóraś (Wszołek 46'), Zieliński, Krychowiak (Szymański D. 79'), Kamiński (Grosicki 88') – Lewandowski, Milik (Świderski 59').
fot. Mateusz Kaleta