Sasal: Sędzia dał się nabrać. A Radović znów zagrał nurka
- Czy przegraliśmy zdecydowanie? Pewnie tak, o tym zresztą świadczy wynik meczu. Czy zasłużenie? Nad tym już można się zastanawiać. Gdyby sędzia nie nabrał się na nurka Miroslava Radovica, to ten mecz mógłby potoczyć się zupełnie inaczej - mówi szkoleniowiec Korony Kielce, Marcin Sasal.
Maciej Skorża:
Cieszymy się, że wygraliśmy. Co prawda przeciwnik grał osłabiony brakiem jednego zawodnika, ale dla nas najważniejszy jest wynik i skuteczność jaką dziś zaprezentowaliśmy. Mieliśmy sporo sytuacji bramkowych. Na początku meczu udało nam się przejąć inicjatywę i wywalczyliśmy prowadzenie. Bramka na 1-0 pozwoliła nam grać trochę spokojniej. Później jednak, około 20. minuty, straciliśmy kontrolę nad meczem. To Korona była wówczas groźniejsza. Kielczanie mieli swoje sytuacje. Przy jednym ze strzałów z dystansu świetnie interweniował Kostia Makhnovsky.
W końcu jednak nasze szczęście się skończyło. Źle się ustawiliśmy po stałym fragmencie gry, w naszym polu karnym zostali Pavol Stano i Hernani, i w efekcie tego padła bramka wyrównująca. Przełomowym momentem meczu okazała się czerwona kartka dla Zbyszka Małkowskiego. Świetnym podaniem do Miroslava Radovica popisał się w tej sytuacji Sebastian Szałachowski. Po bramce na 2:1 już zdecydowanie przeważaliśmy i kontrolowaliśmy przebieg wydarzeń na boisku. Mieliśmy jeszcze kilka dogodnych sytuacji. Wygraliśmy zdecydowanie i zasłużenie.
Marcin Sasal:
Może ja zacznę od końca wypowiedzi trenera Skorży - faktycznie Legia wygrała zdecydowanie, o czym też świadczy wynik meczu, ale czy zasłużenie - tego już nie wiem. Przełomowym momentem spotkania okazała się sytuacja Miroslava Radovica, po której Zbyszek Małkowski otrzymał czerwoną kartkę. Dziwię się decyzji sędziego. Wszyscy wiedzą, że Radović gra w Polsce już od kilku lat i w polu karnym robi po prostu nurka. Po raz kolejny arbiter dał się nabrać na to zachowanie. Dla mnie to jest koszmar i ja tego nie rozumiem. Ta sytuacja zaważyła na losach meczu. Oglądałem pięć razy ten rzekomy faul i jestem przekonany, że żadnego przewinienia tam nie było.
Cóż, musieliśmy walczyć w dziesiątkę, zmieniliśmy ustawienie, ale ciężko z takim zespołem jak Legia grać w osłabieniu. Moi zawodnicy i tak zasłużyli na pochwałę. Nie poddali się przy tej nierównej walce i za to należą się im słowa podziękowania. Kompromitacji nie było, chociaż i tak nie przypominam sobie, żebyśmy wcześniej przegrali tak wysoko i żebyśmy stracili u siebie w domu aż cztery bramki. Nie robimy jednak tragedii. Dalej jesteśmy wiceliderem, mamy 20 punktów i "wiosłujemy" dalej. Dzisiaj na gorąco nie jestem w stanie nic więcej powiedzieć. Nie chciałbym spędzić kolejnych kilku meczów na trybunach ze względu na to, że się źle o kimś wyraziłem.
fot. Oskar Patek
Wasze komentarze
nie ma co płakać,chłopaki zagrali ambitnie i to najważniejsze.nie bronimy się przed spadkiem jak rok temu i jest ok.będzie mocny środek tabeli.nie narzekajmy.
BRAWO PIŁKARZE ZA AMBICJĘ
W piątek Machnowskyj przetrzymal piłkę 20 sekund,ale w tą stronę już nikt nie śmiał zagwizdać.
Dopóki sędziowie nie będą niezależni od pzpn,dopóty będzie gnój zwany drukowaniem