Sasal: Legia się maskuje. Jak wygramy, to już nas nie doskoczą
- Ten mecz jest dla nas ważny, ale w tej rundzie rozegramy jeszcze ważniejsze pojedynki. To Legia musi się za to mobilizować. Jeżeli w piątek nie wygrają, to ta różnica między nami, a drużyną z Warszawy, do końca rundy będzie już nie do odrobienia - mówi szkoleniowiec Korony Kielce, Marcin Sasal.
Mecz sezonu - takimi słowami trener Legii, Maciej Skorża, określił piątkową potyczkę swojego zespołu z Koroną Kielce. W stolicy wiedzą, że mecz z drużyną „żółto-czerwonych” zweryfikuje ostatecznie nadzieje „Wojskowych” na włączenie się do walki o najwyższe cele w ligowej tabeli. W Warszawie mobilizacja, w Kielcach wielki spokój. - My tak do tego meczu nie podchodzimy. Uważam, że to nie jest nasz najważniejszy mecz w tej rundzie - mówi opiekun Korony, Marcin Sasal. I dodaje: - Jeszcze będziemy mieć przed sobą jedno, lub też dwa, ważniejsze spotkania. To jest bardzo istotny mecz, ale przede wszystkim dla Legii. Jeśli uda nam się w piątek wygrać, to moim zdaniem ta różnica punktowa pomiędzy Koroną, a Legią, do końca rundy będzie już nie do odrobienia.
Zespół Sasala jest wiceliderem tabeli, jednak szkoleniowiec „zółto-czerwonych” cały czas stara się zachowywać zimną głowę. - Do meczu z Legią przygotowujemy się tak jak do każdego innego spotkania. Przed pojedynkiem z Bełchatowem ustaliliśmy sobie w szatni cel minimum do realizacji i cały czas jest on możliwy do wykonania. Chcemy, i to jak najszybciej, osiągnąć granicę 30 punktów. Mam nadzieję, że do 5 grudnia, czyli do końca rundy jesiennej, uda nam się przekroczyć ten pułap. To jest na dzień dzisiejszy cel naszego zespołu - mówi ze spokojem w głosie szkoleniowiec Korony.
Opiekuna kielczan nie omijają jednak problemy. Mowa o kontuzjach oraz absencjach za kartki. Z pierwszego powodu w meczu z Legią nie zagrają Andrzej Niedzielan oraz Nikola Mijajlović, natomiast ze względu na nagromadzenie żółtych kartoników w piątek może nie wystąpić również Aleksandar Vuković. Sasal jest jednak przygotowany na zastąpienie tych ubytków. - Mam już w głowie wariant zastępczy. Zespół nie tworzy tylko jedenastu zawodników, ale także ci, którzy zazwyczaj są rezerwowymi. Skład do tej pory był stabilny, tych zmian przeprowadzałem niewiele, ale to był skutek dobrych wyników. Manipulowanie przy składzie, gdy się wygrywa kolejne ligowe mecze, nie jest chyba zbyt korzystne. Następcy są gotowi i również czekają na swoją szansę - podkreśla trener „żółto-czerwonych”
Można przypuszczać, że - w przypadku absencji Vukovica - w piątek, po raz pierwszy w tym sezonie, w wyjściowym składzie znajdzie się miejsce dla Tomasza Nowaka. Sasal wysoko ocenia szanse gry tego zawodnika. - Jest to piłkarz, który dobrze sprawdza się w roli jokera, dużo daje zespołowi wchodząc z ławki, a na dodatek w trakcie meczu można go przesunąć na różne pozycje. Do tej pory wchodził nie tylko na środek pomocy, ale także na bok obrony. Obserwowałem go uważnie na środowym treningu, dobrze wyglądał zwłaszcza pod względem fizycznym. Ale to samo można powiedzieć o Grześku Lechu. Jeżeli kartka „Vuko” nie zostanie anulowana, to ktoś z nich zajmie jego miejsce w składzie - przyznaje opiekun Korony.
Wszystko wskazuje na to, że miejsce kontuzjowanego Niedzielana zajmie z kolei Maciej Tataj, który zebrał świetne recenzje po ostatnim meczu z GKS-em Bełchatów. - Maciek jest człowiekiem niecierpliwym. Mówię do niego: „spokojnie, dostaniesz szansę, ale musisz poczekać”, jednak on chce wyjść na boisko jak najszybciej. Dla mnie jednak liczy się korzyść klubu, a nie poszczególnych zawodników. Będą grać ci, którzy pasują do mojej koncepcji, którzy realizują moje zadania, dzięki którym zespół wygrywa. Trzeba umieć czekać na swoją szansę. Maciek wykorzystał ją w Pucharze Polski, wchodził później na zmiany, i teraz zastanawiam się, czy wystawić go w składzie na Legię. Rozważamy dwa, trzy warianty i Maciek ma szansę na grę w tym spotkaniu - zauważa Sasal.
I dodaje: - Teraz, troszkę poprzez kontuzje oraz kartki, muszę dokonywać tych zmian w wyjściowym składzie. Do tej pory, ci którzy grali prezentowali się na tyle dobrze, że nie musiałem nic mieszać. Niektórzy na tym cierpieli, bo nie dostawali zbyt wielu szans na grę. Na środowym treningu u większości zawodników widziałem bardzo duże zaangażowanie, ale u jednego, czy też dwóch piłkarzy zauważyłem też to, iż oni już się poddali. Po meczu z Legią będę z nimi rozmawiać na ten temat. Niektórzy widzą, że jest teraz szansa wskoczenia do składu, a mimo wszystko odpuszczają. Bardzo tego nie lubię i na pewno do tej sprawy wrócę.
Szkoleniowiec Korony skupia się na grze swojej drużyny, ale patrzy również na to co dzieje się w obozie rywala. - Trudno uciec od analizy gry naszych przeciwników. Teraz obraz zespołu z Warszawy został chyba jeszcze bardziej zamazany, bo jak wiemy do pierwszej drużyny przywróceni zostali Maciej Iwański oraz Jakub Wawrzyniak. Na dodatek pojawiła się zasłona dymna. Bramkarz Konstantyn Machnowskyj stukł sobie biodro i też ponoć może z nami nie zagrać. Legia się maskuje, ale to nic dziwnego, bowiem naszym rywalom bardzo zależy na zwycięstwie w Kielcach. My postaramy się jednak pokrzyżować im plany - zapowiada odważnie opiekun Korony.
fot. Paula Duda/Oskar Patek
Wasze komentarze