Tkaczyk: Barcelona i Kiel powinny się bać Vive
- Obawialiśmy się tego meczu. Wiedzieliśmy, że Vive gra o wszystko i za nic w świecie nie może tego spotkania przegrać. Teraz Kielce wróciły do walki o awans. Jeśli będą grać tak jak z nami, to każdy zespół może z nimi polec - mówi rozgrywający Rhein-Neckar Loewen, Grzegorz Tkaczyk.
Smutek przeplatał się z radością po meczu Vive Targów Kielce z Rhein-Neckar Loewen. Drużyna z Mannheim była faworytem, miała w Hali Legionów wygrać i to pewnie, a tymczasem musiała zadowolić się dosyć szczęśliwie wywalczonym remisem. Mistrz Polski przed meczem pewnie remis wziąłby w ciemno, jednak na cztery sekundy przed końcem spotkania - kiedy to rzut karny wykonywał Rastko Stojković - o podziale punktów nikt spośród „żółto-biało-niebieskich” nawet nie chciał słyszeć. Stało się inaczej. Henning Fritz obronił strzał Serba, przez co kielczanie nie mogli cieszyć się z odniesienia pierwszego zwycięstwa w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów.
Remis z jedną z najlepszych drużyn europejskiego szczypiorniaka i tak jest sukcesem zawodników Bogdana Wenty. Czy jednak rezultat ten należy oceniać w kategoriach sensacji? - Absolutnie nie - mówi rozgrywający „Lwów”, Grzegorz Tkaczyk. I dodaje: - To, że spotkał się pierwszy zespół z ostatnim, nic nie znaczy. Vive przegrało pierwsze trzy swoje mecze w Lidze Mistrzów, ale to nie zmienia faktu, że to nadal jest bardzo mocna drużyna. Każdy kto tutaj przyjeżdża musi się liczyć z tym, że może stracić w tej hali punkty. Jestem bardziej niż pewien, że Barcelona i Kiel również będą miały tutaj bardzo ciężką przeprawę.
Tkaczyk przyznaje, iż spodziewał się tego, że Vive będzie dla Rhein-Neckar Loewen bardzo wymagającym przeciwnikiem. - Wiedzieliśmy, ze ten mecz jest dla Kielc pojedynkiem ostatniej szansy. Gdyby dzisiaj przegrali, to szanse na wyjście z grupy mieliby tylko teoretyczne. Dlatego też spodziewaliśmy się tego, że od samego początku Vive rzuci się na nas, a na parkiecie będzie dużo twardej walki. Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężkie spotkanie. Wiadomo było, że przy tej publiczności będzie tutaj bardzo gorąco. Mecz zakończył się remisem, i można powiedzieć, że Vive małymi kroczkami wraca do gry o wyjście z grupy Ligi Mistrzów - zaznacza.
Vive zachowało szanse na wyjście z grupy, ale - jak zauważa Tkaczyk - uzyskanie promocji do fazy play-off wcale nie będzie takie łatwe. - Na pewno drużynie z Kielc będzie bardzo ciężko wyjść z tej grupy. Jest ona niesamowicie ciężka. Dwaj finaliści Ligi Mistrzów, my - którzy też mamy swoje aspiracje, do tego Vive, Celje, Chambery - każdy jest tu bardzo mocny. Vive musi walczyć, musi wydzierać punkty swoim rywalom, bo tutaj nikt nikomu nic nie da za darmo - twierdzi 125-krotny reprezentant Polski.
I dodaje: - Ciężko mi powiedzieć czego brakuje Kielcom do tego, aby wygrywać z zespołami takimi jak Rhein-Neckar Loewen. Dzisiaj byli blisko, bo przecież mogli ten mecz wygrać. Na pewno Vive idzie w dobrym kierunku i z roku na rok staje się mocniejszym zespołem. Już w meczu z Kielem mistrz Polski pokazał się z bardzo dobrej strony, widać było postęp w stosunku do tych dwóch wcześniejszych spotkań z Chambery i Celje. Jeśli ten zespół dalej będzie grał tak jak z nami, to - moim zdaniem - zarówno Barcelona, jak i Kiel powinny się bać Vive.
Niedzielny mecz był szczególny dla klubowego kolegi Tkaczyka, Karola Bieleckiego. Wychowanek Warszawianki jest pod wrażeniem tego, w jaki sposób popularny „Kola” został przywitany przez kielecką publikę. - Można się było spodziewać tego, że kibice zgotują mu niesamowite przywitanie. Zagrał przecież u siebie w domu, można powiedzieć, że we własnej hali - zauważa. - Wiedzieliśmy o liście premiera do Karola Bieleckiego, mogliśmy wyczytać informację o tym w internecie, czy też w prasie. Karol również wspominał o tym, że dzwonił do niego ktoś z otoczenia premiera Donalda Tuska. Czy nie baliśmy się, że te uroczystości mogą go zdekoncentrować przed ważnym meczem? Cóż, Karol radził już sobie z nie takimi przeciwnościami, więc jakoś byliśmy o niego spokojni - mówi z uśmiechem.
Co ciekawe, 30-letni zawodnik ma podpisany kontrakt z Rhein-Neckar Loewen do końca tego sezonu. Czy jest zatem szansa, że śladem innego zawodnika „Lwów” - Sławomira Szmala, Tkaczyk może w przyszłości zasilić drużynę z Kielc? - Kontrakt mam jeszcze ważny do końca sezonu, czas pokaże gdzie będę grał. Nosiłem się już wcześniej z zamiarem powrotu do Polski, ale póki co nie ma żadnych konkretów. Ciężko więc mówić o jakiś szczegółach. Nie wiem jeszcze, gdzie za rok będę występował - przyznaje dosyć tajemniczo.
fot. Oskar Patek
Wasze komentarze