Malarczyk: Tego zaufania brakowało, spodziewałem się dużo więcej
Po znakomitym spotkaniu z Rakowem Częstochowa Korona Kielce wybierze się do Gliwic na mecz z Rakowem. Na Śląsku żółto-czerwoni mogą przypieczętować utrzymanie. – Nie będzie to łatwe zadanie. Nic się nie zmieni, jeśli chodzi o nas. Sztab ma już pewien pomysł, bo detale często decydują – przyznał Piotr Malarczyk.
Zaskakujące i arcyważne zwycięstwo z Rakowem Częstochowa niemal w stu procentach zagwarantowało Koronie Kielce utrzymanie. Ciśnienie mogło nieco spaść z piłkarzy żółto-czerwonych. – Atmosfera nigdy nie była gęsta. Było duże napięcie. To było coś innego. Widzieliśmy, o co gramy. To pozytywna koncentracja i chęć wyjścia z tej sytuacji. Te trzy punkty z Rakowem cieszą wszystkich, ale nie ma rozluźnienia. Nie chcemy się zatrzymać – powiedział Piotr Malarczyk, obrońca kielczan.
Teraz przed ekipą Kamila Kuzery mecz, który może przystemplować ligowy byt na kolejny sezon. Beniaminek ekstraklasy pojedzie do Gliwice na spotkanie z Piastem, a więc byłym klubem "Malara". – Bardzo dobrze wspominam ten pobyt. Poznałem tam bardzo miłych ludzi, to był fajny pobyt. Trochę się tam pozmieniało, ale mam dobre wspominania – przyznał.
Zespół dowodzony przez Aleksandara Vukovicia jest rewelacją rundy rewanżowej. Gliwiczanie zdobyli w 2023 30 punktów, co wywindowało ich na pierwsze miejsce wiosny ex aequo z mistrzem kraju, Rakowem. – To nie jest pierwszy sezon, gdy Piast lepiej kończy, niż zaczyna sezon. Aleksandar Vuković to człowiek z dużą charyzmą i wiedzą. To przynosi efekt – ocenił.
Druga, a może i trzecia młodość
Wzrost formy całego zespołu to również odzwierciedlenie tego, co stało się z Piotrem Malarczykiem. Do niedawna jeden z najbardziej krytykowanych zawodników żółto-czerwonych jest w trakcie jednego z najlepszych okresów w swojej karierze. Gdzie leży powód tej reaktywacji? Zawodnik odwraca nieco to pytanie, cofając się do momentu, gdy jego dyspozycja rozpoczęła swój lot ku ziemi w czasach niemieckich rządów.
– Trudno budować formę, gdy gra się mało. Tego zaufania brakowało, spodziewałem się dużo więcej. Na szczęście te czasy się skoczyły. Mam nadzieję, że nie będzie mi dane wrócić do takich ludzi – stwierdził. I dodał. – W ostatnim czasie gorsza dyspozycja była przyczyną kontuzji. Pierwsza liga to bardzo wymagający czas, jeśli chodzi o rywalizację – duża presja z uwagi na walkę o awans, ale też problemy zdrowotne. Trudno grać co tydzień na środkach przeciwbólowych. Punkt kulminacyjny nadszedł podczas obozu przed nowym sezon. Organizm tego nie wytrzymał. Te cztery miesiące odpoczynku psychicznego i spokojnej pracy pozwoliły mi inaczej poukładać pewne rzeczy. Cieszę się, że ta runda tak wygląda, bo ten okres dużo mnie kosztował. Dbam o formę fizyczną i mam nadzieję, że to się utrzyma.
fot. Krzysztof Kolasiński