Kuzera: Z Rakowem musimy zagrać bez bojaźni i strachu
Przed Koroną Kielce kluczowy miesiąc. W maju żółto-czerwoni przesądzą o swoim być albo nie być w PKO Ekstraklasie. Pierwsze spotkanie tego finiszu sezonu 22/23 już w niedzielę, gdy rywalem podopiecznych Kamila Kuzery będzie Raków Częstochowa. Najprawdopodobniej przyszły mistrz Polski będzie chciał narobić stracha rywalowi. Koroniarze nie zamierzają się jednak przestraszyć.
W niedzielę Korona Kielce podejmie u siebie Raków Częstochowa. Zespół Marka Papszuna przyjedzie do stolicy województwa świętokrzyskiego podrażniony po porażce w finale Pucharu Polski z Legią Warszawa. Ale czy zmęczony? Częstochowianie mają w nogach wszak 120 minut rywalizacji. – Objętość czasowa w tym spotkaniu była duża, z kolei intensywność już nie. Cały mecz grali także w przewadze. Ich kadra jest na tyle szeroka, że kto by nie grał, to zagwarantuje dużą jakość – zauważa Kamil Kuzera.
Lider PKO Ekstraklasy nie dość, że głodny sukcesów, to jeszcze trafi na Ściegiennego 8 z jasnym celem zapewnienia sobie mistrzostwa Polski na trzy kolejki przed końcem kampanii. Złocisto-krwiści będą chcieli pokrzyżować im te plany i sami wyrwać z tej konfrontacji arcyważne punkty w drodze po utrzymanie. Jeden punkt – tyle dzieli częstochowian od gigantycznego sukces. To z drugiej strony zaliczka, która w małym stopniu przybliżyłaby beniaminkowi utrzymanie. – Jeden punkt zawsze mamy przed meczem. To jest tylko, albo aż, 90 minut. W tym czasie może się wiele wydarzyć. Zespół i ludzie, których mam w drużynie oraz sztabie jest w stanie wygrać z każdym. Kiedy jesteśmy zdeterminowani i konkretni, w tym co robimy, możemy postraszyć każdego – uważa.
– Raków to profesjonalny klub z profesjonalnymi ludźmi pod każdym względem, z każdego meczu chcą wyciskać maksimum. Na pewno przyjadą zdeterminowani. My mamy swój jasno określony cel i zrobimy wszystko, żeby go zrealizować. Mamy za sobą dobrą rundę. Musimy zagrać bez bojaźni i strachu. W tym spotkaniu będziemy chcieli wyeksponować swoje atuty – przyznaje szkoleniowiec gospodarzy tej partii.
Uwydatnienia swoich wiodących cech i tego, co dawało Koronie punkty w tej rundzie, zabrakło przed tygodniem w Mielcu. Żółto-czerwoni zagrali jeden z najsłabszych meczów w nowym roku, przegrywając 1:2. – W tamtym meczu zabrakło nam konkretów i odpowiedzialności. Straciliśmy bramki w prosty sposób i zespół chce na tę sytuację zareagować pozytywnie. Chęć rywalizacji, rehabilitacji i pokazania się jest ogromna – zapowiada.
A będzie przed kim się pokazać. Wszystkie znaki na niebie i ziemi mówią o tym, że w niedzielę na Suzuki Arenę odwiedzi komplet publiczności. – Korona żyje i ma się dobrze na każdej płaszczyźnie. Do tej pory, gdy wracam do materiałów z wyjazdu do Mielca, to serce się raduje. To pokazuje, że jest tu wykonywana świetna robota – kwituje 40-latek.
Początek niedzielnych zawodów o godz. 15:00.
fot. Grzegorz Ksel