Wielbłąd Gryckiewicza na murawie i Pskita w wozie VAR. Ekspert nie ma wątpliwości
W meczu Korony Kielce z Miedzią Legnica nie zabrakło kontrowersji oraz niezdrowej atmosfery na placu gry. W obu przypadkach winę ponosił za to główny arbiter, który źle zarządzał meczem oraz wraz z wozem VAR dopuścił się dużego błędu, nie uznając gola dla Korony Kielce.
To był szósty mecz Patryka Gryckiewicza w roli pierwszego arbitra na najwyższym szczeblu rozgrywek. I na pewno nie przyczyni się pozytywnie do szybkiego powrotu na boiska PKO Ekstraklasy. Toruński arbiter zaliczył udany początek, podjął kilka słusznych decyzji, ale z biegiem czasu coraz bardziej tracił kontrolę nad zawodami. W całym pojedynku poczęstował zawodników 9 żółtymi kartami oraz czerwoną kartą asystenta Kamila Kuzery, Grzegorza Opalińskiego.
Jednak to co zelektryzowało tego dnia najmocniej, wydarzyło się w 16. minucie. 27-letni sędzia nie uznał bramki zdobytej przez Jakuba Łukowskiego na 2:0. Jak się później okazało popełnił przy ocenie tej sytuacji ogromny błąd. Bez winy nie pozostał również skład sędziowski w wozie VAR, który także dopuścił się wyraźnego niedopatrzenia. Do całej sytuacji odniósł się w popularnym magazynie piłkarskim "Liga Plus Extra" były sędzia, Adam Lyczmański.
Jak tłumaczył, skład sędziowski nie miał prawa anulować bramki żółto-czerwonym. Gryckiewicz nie dość, że doszukał się wątpliwego faulu Kyryło Petrowa na Kamilu Drygasie, to jeszcze niezgodnie z protokołem systemu wideoweryfikacji wrócił do opisywanego zdarzenia, gdyż szansa bramkowa Łukowskiego została zainicjowana nową akcją przez źle interweniującego obrońcę Miedzi Legnica.
– Chciałbym powiedzieć o złożoności protokołu VAR. Tutaj mam dwie fazy wejścia w posiadanie piłki. Pierwszą jest moment przejęcia przez zawodników Korony. Gdyby ona zakończyła się bramką, to VAR ma prawo wrócić. Drugą fazą była interwencja obrońcy Miedzi, który zagrywa niedokładnie, ale w sposób świadomy i kontrolowany. To skasowało pierwszą część akcji. Gol powinien być uznany – ocenił ekspert programu telewizji Canal+.
Co ciekawe, w wozie VAR pracował tego dnia Paweł Pskit. 43-letni arbiter jest bardzo dobrze znanym nazwiskiem wśród kieleckich sympatyków od sezonu 11/12, gdy podczas pojedynku z Zagłębiem Lubin pokazał łącznie 19 żółtych kartek, w tym 2 koloru czerwonego dla ekipy Leszka Ojrzyńskiego. Korona przegrała tamtą partie 0:2.
fot. Krzysztof Kolasiński