Punkty z THW Kiel. Czy to tylko marzenie ściętej głowy?
Gdyby scenarzyści filmu Mission Impossible szukali inspiracji do nakręcenia czwartej części hollywódzkiego hitu, powinni w niedzielę zasiąść na trybunach hali Sparkassen-Arena-Kiel. Oczywiście pod warunkiem, że mecz zakończy się wygraną Vive Targów Kielce. O to będzie piekielnie trudno, ale czy „żółto-biało-niebiescy” nie raz już nas zaskakiwali?
Popatrzmy tylko na poprzedni sezon. Vive jedzie do jaskini „Lwa”, ale cała drużyna walczy jak dzielne lwy. Rhein-Neckar robią co mogą, lecz są bezradni. W ostatniej akcji meczu Tomasz Rosiński trafia do siatki i mecz kończy się remisem. Kolejny sukces mistrzów Polski za zachodnią granicą – rewanżowy mecz z HSV Hamburg. I zwycięstwo! Owszem, Niemcy mają sześć bramek przewagi z pierwszego spotkania, ale czy to oznacza, że do drugiego starcia podchodzą lekceważąco? Oczywiście nie, dzięki czemu zespół Bogdana Wenty mógł wracać do kraju z podniesionym czołem.
Nie zapominamy, że THW Kiel to półka nieco wyższa niż te dwa kluby. Ale Niemcy także mają słabsze dni i być może taki nadejdzie w niedzielę. Choć patrząc na poczynania drużyny Alfreda Gislasona w obecnym sezonie, jest to mało prawdopodobne – „Zebry” póki co spisują się naprawdę nieźle. Ale nie rewelacyjnie. Mistrzowie Niemiec nie są liderem rozgrywek, bo przegrali z Fuchse Berlin (zespół Polaków Bartłomieja Jaszki i Michała Kubisztala oraz ex-gracza Vive, Marka Bulta).
Nikomu nie trzeba też przypominać, że Kiel jest triumfatorem Ligi Mistrzów z ubiegłego sezonu. Niemcy w finale uporali się z Barceloną Borges. Z tym samym klubem na początku października nie poszło im już tak gładko. We własnej hali Niemcy tylko zremisowali z Hiszpanami 28:28. Dużo lepiej poradzili sobie w pierwszej kolejce, gdy także u siebie ograli Chambery Savoie 35:23. My z Francuzami ostatnio przegraliśmy.
Przytoczone wyżej przykłady pokazują, że przy odrobinie szczęścia, determinacji i ambicji graczy Gislasona można pokonać. Gorzej, że szczypiorniści Vive Targów nie dają nam argumentów, by w tą niespodziewaną wygraną lub chociaż remis uwierzyć. Nasi zawodnicy od początku rundy jesiennej grają po prostu słabo.
Czarę goryczy przelał ostatni mecz z Azotami Puławy. Kielczanie zostali wygwizdani przez swoich kibiców. - Ojców sukcesu jest wielu, porażka jest sierotą. Problem w tym, że my jednak nie przegraliśmy, a czujemy się tak, jakbyśmy zostali pokonani – żalił się Damian Kostrzewa. Tylko że „żółto-biało-niebiescy” są już na takim etapie, że ich porażka z takim rywalem nie byłaby wypadkiem przy pracy. Byłaby ogromną kompromitacją.
Zarząd klubu próbował działać po tym meczu, dwukrotnie spotkał się z piłkarzami oraz sztabem szkoleniowym. Swoje robił także Wenta, który nieco pofolgował graczom i narzucił mniejszy rygor treningowy, skupiając się bardziej na poprawie atmosfery. Bo ta, nie ma co ukrywać, jest dołująca. Widok spuszczonych głów naszych zawodników po meczu z Azotami doskonale odzwierciedlał to, co dzieje się wewnątrz szatni.
Ale być może na mecz z THW Kiel trzeba spojrzeć z innej perspektywy. I do tego będziemy zachęcać. Ewentualna porażka z Niemcami nikomu wstydu nie przyniesie. Jest to więc szansa, by zaryzykować, zagrać odważniej, spróbować zaskoczyć czymś przeciwników. To może być mecz, który całkowicie odmieni zespół mistrzów Polski. Niewykluczone, że niektórzy zawodnicy z Kielc odzyskają wiarę we własne umiejętności. Oczywiście o ile występ w Niemczech będą mogli zaliczyć do udanych.
To drugi mecz Vive Targów z Kiel w tym roku. W sierpniu oba zespoły zmierzyły się w finale turnieju Heide Cup, ale wówczas Polacy ponieśli sromotną klęskę – przegrali szesnastoma bramkami. - Może lepiej, że przegraliśmy teraz, niż gdybyśmy mieli tak przegrać w fazie grupowej Ligi Mistrzów? – pytał wtedy Daniel Żółtak. Czy to zapowiedź zbliżającego się sukcesu? Oby!
Początek meczu w niedzielę o godz. 17.15. Bezpośrednią transmisję przeprowadzi Polsat Sport Extra.
Wasze komentarze