Rosiński: W obronie graliśmy katastrofalnie
- Zakładaliśmy, że tegoroczne rozgrywki Ligi Mistrzów rozpoczniemy podobnie jak w tamtym sezonie z Gorenje. Wiedzieliśmy że Celje to bardzo dobry zespół, ale jak widać, czegoś nam w tej rywalizacji zabrakło – przyznał Tomasz Rosiński po przegranej inauguracji prestiżowych rozgrywek.
Rozgrywający Vive Targów był bardzo rozczarowany grą swojego zespołu. Nie często bowiem kielczanie dają sobie rzucić aż 36 goli we własnej hali. - Najgorzej było w obronie, gdzie zagraliśmy po prostu katastrofalnie. Dawno nie straciliśmy aż 36 bramek. Celje to jest zupełnie innej klasy przeciwnik. Nie umniejszając nikomu, to nie jest liga polska. W słoweńskiej drużynie są zawodnicy, którzy grają w Lidze Mistrzów od lat. Ten zespół przecież sześć lat temu wygrał te rozgrywki. Ci szczypiorniści są znakomici i po prostu dzisiaj byli od nas lepsi – ocenił „Rosa”.
Ale nie tylko w obronie kielczanie ustępowali doświadczonym zawodnikom z Celje. Także pod bramką przeciwnika „żółto-biało-niebiescy” nie prezentowali się najlepiej. – Zabrakło nam także konsekwencji w ataku. Nie mogliśmy się przebić przez obronę gości. A jak nam się to już udało, to na bramce stał Alilović, który popisał się dzisiaj kilkoma znakomitymi interwencjami. Nie byliśmy zespołem. Jak zaczynaliśmy akcję zawsze jednemu z nas wydawało się, że znajduje się w lepszej pozycji. W rzeczywistości jednak tak nie było. Oddawaliśmy niecelne rzuty i Słoweńcy nas w pierwszej połowie skarcili szybkimi kontrami – stwierdził Rosiński.
Kluczowa dla losów spotkania okazała się własnie pierwsza odsłona meczu, którą goście pewnie wygrali 18:11. Kielczanie korzystniej zaprezentowali się po przerwie, jednak odrobić udało się tylko jedną bramkę. - Druga połowa była nieco lepsza. Powinniśmy wyjść z takim nastawieniem już od początku spotkania. Prawda jednak taka, że po przerwie szczypiorniści Celje kontrolowali przebieg gry. Udało nam się dojść przeciwników na 4-5 bramek, ale tylko tyle byliśmy w stanie zrobić – powiedział rozgrywający.
Mistrz Polski nie przystosował się do poziomu Ligi Mistrzów. Zdecydowanie odwrotnie było w przypadku „żółto-biało-niebieskich” sympatyków, którzy przez cały mecz żywiołowo dopingowali swoich ulubieńców. - Na kibiców nigdy nie możemy narzekać. Zarówno w tamtym, jak i w tym roku pokazują że są naszym ósmym zawodnikiem na boisku. Dziękujemy im za to bardzo. Do Hali Legionów przyjechała też spora grupa sympatyków ze Słowenii. Jednak nasza liczniejsza publiczność bez problemu ich przekrzyczała, bo na parkiecie słyszeliśmy tylko kieleckich kibiców – zakończył Rosiński.
Wasze komentarze