Małkowski: Liczyłem na coś innego
– Najlepszą okazję na zdobycie gola miał Vuk Sotirović. Piłkarz Śląska chciał zrobić wcinkę, ja go wytrzymałem na nogach i trafił mnie w klatę. Chciał się zabawić, nie udało mu się i jego drużyna została za to skarcona – podkreśla Zbigniew Małkowski.
Korona Kielce, po nie najlepszym spotkaniu, zwyciężyła ze Śląskiem Wrocław 2:1. – Trzeba się cieszyć z tych punktów. Chwała, że po słabszym występie zdołaliśmy zdobyć komplet punktów. Jutro, pojutrze już nikt nie będzie pamiętał o stylu w jakim wygraliśmy to spotkanie. W pierwszej połowie gra wyraźnie nam się nie kleiła i trzeba dziękować opatrzności, że nie straciliśmy w niej bramki – twierdzi Zbigniew Małkowski.
Za zachowanie czystego konta w pierwszej części spotkania trzeba podziękować również Małkowskiemu, który tego dnia wyśmienicie spisywał się w bramce „złocisto-krwistych”. – Najlepszą okazję na zdobycie gola miał Vuk Sotirović. Piłkarz Śląska chciał zrobić wcinkę, ja go wytrzymałem na nogach i trafił mnie w klatę. Chciał się zabawić, nie udało mu się i jego drużyna została za to skarcona – podkreśla bramkarz Korony.
W końcówce meczu, po golu Łukasza Gikiewicza, Koronie wyraźnie podskoczyło ciśnienie. – Koronie jak Koronie… Mi trochę podskoczyło – kwituje Małkowski. Nagłe ruszenie „Wojskowych” zatrzymane zostało przez ostatni gwizdek sędziego. – Liczyłem, że zagramy z tylu na „zero” i nie będziemy mieli w statystykach jednej bramki straconej na mecz. Niestety nie udało się. Pozostaje nam walka o czyste konto na najbliższym spotkaniu – dodaje.
Warto zaznaczyć, że Ruch Chorzów to zespół nieprzewidywalny, który bardzo dobre mecze przeplata słabymi. – My też jesteśmy nieprzewidywalni. Z dwóch ciężkich wyjazdów wywieźliśmy cztery punkty, a dziś dołożyliśmy kolejne trzy. Jak to powiedział Vuko (Aleksandar Vuković – przyp. red.), punkty zdobyte na Wiśle liczą się podwójnie – mówi 32-letni golkiper.
Żółto-czerwoni dzięki zwycięstwu nad wrocławianami tymczasowo objęli pozycję lidera ekstraklasy. – Już jesteśmy na pierwszym miejscu? Nawet na to nie patrzę, ponieważ to dopiero początek sezonu. Tak więc spokojnie z tym liderem. Gramy, by zdobyć jak największą liczbę punktów. Obecnie mamy ich czternaście, de facto tyle, ile rok temu mieliśmy po całej rundzie jesiennej – zaznacza.
Ale kielecka drużyna to nie jedyny bohater dzisiejszego wieczoru. – Fajną frekwencję mieliśmy dziś na stadionie, bo na pewno było więcej publiczności niż zwykle, co nas bardzo cieszy. My musimy zrobić wszystko, by zapełnić trybuny do ostatniego miejsca – przekonuje Małkowski.
Fot. Paula Duda
Wasze komentarze