Festiwal nieskuteczności Orląt. Przegrana w Połańcu
- Z gry byliśmy dużo lepszym zespołem. Niestety zabrakło nam skuteczności. Zamiast zwyciężyć 6:2 czy 7:2, to przegraliśmy 0:2 – mówił po meczu z Czarnymi Połaniec niepocieszony Krzysztof Dziubel, trener Orląt Kielce.
Po sobotniej porażce 0:3 z Garbarnią Kraków, kielczanie mieli teoretycznie dużo prostsze zadanie. W Połańcu mieli pokonać miejscowych Czarnych, którzy w inauguracyjnym meczu zostali rozgromieni 0:6 przez rezerwy Wiernej Małogoszcz. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna.
Na nic przygniatająca przewaga „Orłów” i co najmniej siedem stuprocentowych okazji. Podopieczni Dziubela niemiłosiernie pudłowali na bramkę przeciwnika, ten natomiast jak wytrawny bokser wypunktował kieleckiego beniaminka. – Przez cały mecz w zasadzie nie schodziliśmy z połowy rywala, co z tego, jak nie potrafiliśmy tego udokumentować – żalił się trener Orląt.
Festiwal nieskuteczności już w 5. minucie rozpoczął Damian Kopyciński, który w sytuacji sam na sam minął golkipera Czarnych. Napastnik Orląt jednak zbyt długo zwlekał ze strzałem na bramkę, w konsekwencji powracający bramkarz zdołał uratować swój zespół przed stratą gola. Piłkarze Orląt postanowili chyba uczynić gokipera gospodarzy bohaterem meczu. Jeszcze w pierwszej połowie w pojedynku jeden na jeden zatrzymał on Dominika Bętkowskiego, a następnie końcami palców wybił strzał Piotra Bakalarza. W 30 minucie nieporadność w ataku kielczan wykorzystali gospodarze, którzy niespodziewanie wyszli na prowadzenie. Z narożnika pola karnego ładnym lobem popisał się jeden z graczy z Połańca.
Po przerwie obraz gry się nie zmienił. Co gorsza „Orły” marnowały kolejne „setki”. O dużym pechu może mówić Michał Roter, który nie zdążył dołożyć nogi do piłki, która znajdowała się 2 metry od linii bramkowej. O ile tę sytuację można jeszcze wybaczyć, to kolejne dwie powinny już zakończyć się w siatce gospodarzy. Najpierw Daniel Gładysz z 8 metrów trafił obok słupka, a potem w nieprawdopodobny sposób z 3 metrów spudłował Bętkowski. Czarnym więc nie pozostało nic innego jak po raz kolejny skarcić gości. W 80. minucie pomocnik z Połańca posłał piłkę pomiędzy stoperów Orląt. W polu karnym lekko kopnął ją napastnik gospodarzy i tym samym ustalił wynik spotkania.
- Tak słabej drużyny już nie spotkamy na swojej drodze w tej lidze… Ten mecz był idealną okazją na to, aby zdobyć pierwsze punkty w tym sezonie. Niestety fatalna skuteczność sprawiła, że wracamy do domów z pustymi rękami. Widać, że w tej lidze będzie nam się grało bardzo ciężko, ale na razie nie ma co się załamywać. Chłopaki potrzebują jeszcze kilku spotkań, aby zgrać się ze sobą. Jak wiadomo w czasie przygotowań nie miałem do dyspozycji wszystkich zawodników, dlatego potrzebujemy trochę czasu – powiedział po rywalizacji z Czarnymi Krzysztof Dziubel.
Czarni Połaniec – Orlęta Kielce 2:0 (1:0)
Bramki: rywale (30’, 80’)
Orlęta: Sochaczewski – Relidzyński, Bieniek, Wróblewski, Zacharski – Niebudek (60’ Gładysz), Kita, Armata (70’ Kozior), Bakalarz (46’ Gil) – Bętkowski, Kopyciński (46’ Roter)
Wasze komentarze