Dobrowolski: Fart ma dobrą opinię
- Wiem, że w Kielcach wiąże się ze mną duże nadzieje. To jest normalne, a ja zresztą nie uciekam od odpowiedzialności. Nie chciałbym jednak, aby oczy wszystkich były zwrócone tylko na mnie. Siatkówka to gra zespołowa, tu jeden człowiek nic nie wygra – mówi nowy nabytek Farta Kielce, Maciej Dobrowolski.
Dlaczego zdecydowałeś się kontynuować swoją karierę właśnie w Farcie?
Maciej Dobrowolski: - Trudno powiedzieć dlaczego wybrałem akurat Kielce. Moja przygoda z Bełchatowem skończyła się w czerwcu, otrzymałem ofertę z Farta i zdecydowałem się z niej skorzystać. Zależało mi też na tym, żeby pozostać w kraju i nadal grać w polskiej lidze. Wybrałem fajne miasto, z tego co da się słyszeć wszem i wobec – także fajny klub, i będę miał okazję pozostać tutaj z rodziną co najmniej przez najbliższy – mam nadzieję udany dla nas – sezon.
Trener Dariusz Daszkiewicz mówił mi o tym, że wielu zawodników ma duże obawy przed przyjściem do Kielc. Wiadomo, Fart to beniaminek, klub istniejący dopiero kilka lat, a na dodatek – zdaniem wielu – główny kandydat do spadku. Ty takich obaw nie miałeś?
- Każdy sezon to jest tak naprawdę osobna historia. Skończył się pewien etap w moim życiu, związany z grą w Bełchatowie i teraz podejmuje nowe wyzwanie. Cel, który stawia się przed klubem na początku sezonu, jest tym do czego się dąży. W jednym zespole walczy się o mistrzostwo Polski, w innym z kolei o utrzymanie. To normalne. Co do tego, że zawodnicy nie chcą przychodzić do beniaminka – muszę przyznać, że w środowisku siatkarskim Fart ma dobrą opinie. Jest to klub stabilny, w przeciwieństwie do innych drużyn obce są mu jakieś zawirowania w kwestiach organizacyjnych, dzięki czemu zawodnicy mogą się skupić tylko na trenowaniu. Tak więc nie pozostaje nam teraz nic innego, jak solidnie trenować przez trzy najbliższe miesiące, a następnie walczyć w rozgrywkach ligowych.
Nie masz pretensji do działaczy Skry o to, że nie zdecydowali się podpisać z tobą nowej umowy, za to zatrudnili Pawła Woickiego?
- Nie, absolutnie. Nie mam podstaw do tego, żeby mieć jakiekolwiek pretensje. Umowa się skończyła i to jest normalne, że klub może jej nie przedłużyć i zatrudnić innego zawodnika. Zakończyła się pewna przygoda mojego życia, ale mam nadzieję, że teraz zaczęła się następna. Oby równie wartościowa jak tamta. To nie jest tak, że trzeba zawsze walczyć o złoty medal i tylko to się liczy. Mamy postawiony cel, którym jest utrzymanie, i zrobimy wszystko, aby go osiągnąć.
O ile w Bełchatowie byłeś jednym z wielu sławnych zawodników, o tyle w Kielcach jesteś dużą indywidualnością.
- Na pewno nie ucieknę od takiego traktowania mojej osoby. Nie boję się tego zresztą. Trochę lat w siatkówkę gram, udało mi się osiągnąć jakieś sukcesy, w związku z tym w jakimś stopniu jest to normalne, że tak będę postrzegany. Nie chciałbym jednak, żeby oczy wszystkich kibiców były skierowane tylko na mnie, bo tak naprawdę siatkówka jest grą zespołową. Wchodzę do nowego zespołu, muszę tych chłopaków poznać, znaleźć z nimi wspólny język, nauczyć się komunikacji na boisku. Będziemy grali wszyscy, cała dwunastka będzie potrzebna. To jest normalne, w siatkówce jeden zawodnik nie wygra meczu. Zrobi to tylko cały zespół.
Podpisałeś kontrakt zaledwie na rok. Co później? Dłuższy pobyt w Kielcach jest realny?
- Mam nadzieję, że tak. Nigdy po jednym sezonie nie kończyłem przygody z drużyną, w której grałem. To też świadczy o tym, że nie mam problemów z adaptacją w nowym otoczeniu i kluby są ze mnie chyba zadowolone. W Olsztynie grałem osiem lat, w Wiedniu dwa, natomiast w Bełchatowie spędziłem pięć sezonów. W Kielcach podpisałem roczny kontrakt, ale to jest normalne – musimy się zbadać, klub musi ocenić, czy jest ze mnie zadowolony, a ja muszę zobaczyć, jak to wszystko będzie wyglądać od środka. Po roku będziemy rozmawiać na temat tego, co dalej. Wiadomo jednak, że mój dom jest w Olsztynie i tam właśnie wrócę po zakończeniu kariery.
Znałeś wcześniej osobiście jakiś zawodników kieleckiej drużyny?
- Kojarzyłem wcześniej tych chłopaków, ale ich nie znałem osobiście, bo też nie miałem z nimi styczności. Pamiętam natomiast Tomka Drzyzgę. Jak grałem w Olsztynie, to jako dzieciak przyjeżdżał do nas z ojcem, Wojciechem, który był wówczas trenerem naszego klubu. Jego w związku z tym kojarzę najbardziej.
Będąc zawodnikiem Skry interesowałeś się rywalizacją na szczeblu pierwszej ligi?
- Tak, zawsze śledzę rozgrywki innych szczebli rozgrywkowych. Staram się być na bieżąco z wynikami. A co do Farta, bo wiem, że do tego zmierzasz – nie powiem, że nie byłem zaskoczony awansem tej drużyny do PlusLigi. Ale ten sukces świadczy o tym, że ten zespół ma naprawdę bardzo duże możliwości i jest fajnie budowany.
Przez najbliższe dwa tygodnie będziecie trenować w Kielcach. Dopiero później czekają was dwa obozy przygotowawcze. Miałeś już okazję, dosyć pobieżnie, zapoznać się z bazą treningową Farta. Jak oceniasz halę i całe zaplecze? Jak ten kompleks wypada w porównaniu z tym z Bełchatowa?
- Nawet ciężko to porównywać, bo to są całkowicie inne bazy treningowe. Skra ma halę przeznaczoną tylko do siatkówki, ze stale rozłożoną nawierzchnią, siatkarze z Olsztyna korzystają z hali miejskiej, którą współdzielą – podobnie jak to jest tutaj w Kielcach – z piłkarzami ręcznymi. Co do Kielc – nie można nic złego powiedzieć na temat tego kompleksu. Jest świetna hala, super siłownia – na razie wygląda to bardzo fajnie.
Udało ci się już zwiedzić Kielce?
- Przyjechałem tutaj dopiero w niedzielę wieczorem, więc jeszcze nie wiem, co i gdzie w Kielcach się znajduje. Ale teraz na pewno będzie troszkę czasu, aby się z tym miastem zapoznać. Do tej pory byłem tutaj dwa razy. Dobrze jednak Kielce wspominam, bo przecież dwukrotnie wygrywałem tu w barwach Skry Puchar Polski. Mam już natomiast mieszkanie. Tak jak już wcześniej mówiłem, klub jest dobrze zorganizowany, dzięki czemu już po przyjeździe miałem się gdzie wprowadzić i nie musiałem się martwić o to, gdzie będę mieszkać. Teraz można się skupić już tylko na treningach.
Rozmawiał Grzegorz Walczak
fot. reprezentacja.net/sebafoto.com
Wasze komentarze
Pozdrawiam w imieniu KK
mehow