Korzym - od Chelsea Londyn do Korony
Sześć lat temu był na testach w Chelsea Londyn i AS Monaco, teraz ma pomóc drużynie Korony Kielce. Maciej Korzym był ogromną nadzieja polskiej piłki. Do wielkich klubów w końcu nie dotarł, ale 22-latek zapowiada, że jeszcze nie powiedział ostatniego słowa.
Nastolatek miał wzięcie
Od najmłodszych lat powtarzał, że piłka jest dla niego wszystkim. To zresztą nie powinno dziwić, bo nowy piłkarz Korony od początku przewyższał swoich kolegów umiejętnościami. W 2002 roku, jako 14-latek, trafił do największego klubu w rodzinnym Nowym Sączu - Sandecji. I szybko zaczęły napływać do niego powołania z młodzieżowych reprezentacji Polski. Wówczas wpadł w oko scoutom wielu znanych europejskich zespołów, którzy jego talent ocenili na ponadprzeciętny.
I wtedy o Korzymie po raz pierwszy zrobiło się naprawdę głośno. Pierwsze zaproszenie na testy wyszło z inicjatywy działaczy francuskiego Monaco. Młody Polak wypadł w nich zadowalająco i prowadzone były już nawet wstępne negocjacje w sprawie jego przenosin do Francji. Wtedy do walki o Polaka wkroczyła jednak Chelsea Londyn. Pozornie wszystko szło idealnie. Transfer pilotował jeden z najbardziej znanych agentów piłkarskich na świecie, Izraelczyk Pini Zahavi. Na testach w ekipie „The Blues”, Korzym zaprezentował się bardzo korzystnie. Co ciekawe, dane mu było nawet zjeść wspólne śniadanie z ówczesnymi gwiazdami Chelsea. A przecież miał wówczas zaledwie piętnaście lat.
- Tu jest taki zwyczaj, że wszyscy jedzą razem. Największy showman to Jimmy Floyd Hasselbaink. Diamentowe kolczyki w uszach, bez przerwy uśmiechnięty, żartuje ze wszystkiego – mówił sześć lat temu w wywiadzie dla „Faktu”. – W Chelsea wszyscy są serdeczni, wielkie gwiazdy takie jak Hernan Crespo czy właśnie Hasselbaink podchodzą i zagadują. Chciałbym tu zostać.
Nie chciała Chelsea, wzięła Legia
Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna i chociaż było bardzo blisko, to Korzym nie podpisał kontraktu z angielskim klubem. Nowosączanin zdecydował się kontynuować karierę w ojczyźnie i spośród ofert Górnika Zabrze i Legii Warszawa, wybrał tę ze stolicy. Tam, jako szesnastolatek, został najmłodszym piłkarzem, który zadebiutował w pierwszym zespole. Nie miał jednak szans na grę w pierwszym składzie i szybko został wypożyczony do Odry Wodzisław, gdzie wystąpił niemal we wszystkich ligowych pojedynkach.
Kolejne dwa sezony spędził w Legii, lecz w stołecznej ekipie nadal nie miał możliwości gry i pełnił rolę tylko rezerwowego napastnika. Latem 2008 roku był bardzo bliski wyjazdu zagranicę. Zainteresowanie wychowankiem Sandecji wyraził bowiem turecki Sivasspor, jednak po testach klub z kraju znad Bosforu ostatecznie nie zdecydował się na zaoferowanie mu kontraktu.
W następnym sezonie Korzym po raz kolejny trafił na wypożyczenie do Odry, gdzie często figurował w pierwszym składzie i zdobył trzy bramki. Tam trener Ryszard Wieczorek wystawiał go nie tylko na szpicy, ale także w roli prawego pomocnika.
Profesjonalista w każdym calu
Rok temu znów został ponownie wypożyczony, tym razem jednak do bełchatowskiego GKS-u. Tam z miejsca stał się piłkarzem pierwszej jedenastki. Niestety, odniesiona na początku bieżącego roku kontuzja kolana sprawiła, że Korzym niemal całą rundę wiosenną spędził na rehabilitacji. Mimo tego, po zakończeniu sezonu działacze GKS-u bardzo chcieli zatrzymać go u siebie na dłużej. Oferta bełchatowian nie zaspokoiła jednak finansowych wymagań Legii i została odrzucona. Potem do walki o napastnika wkroczyła Cracovia. Tam trenerem jest teraz Rafał Ulatowski, który prowadził Korzyma przez ostatnie miesiące.
- Pracowałem z Korzymem przez rok w Bełchatowie. Miałem wiele znaków zapytania przed decyzją o tym transferze, ale po roku pracy z nim wiem, że jeśli dogadamy się finansowo z Legią i zawodnik będzie chciał przyjść do nas, to na pewno nam się przyda. To może być jeden z tych zawodników, który w chwili kryzysu pociągnie zespół. Ja ręczę za to, że jego podejście do wykonywanego zawodu jest perfekcyjne. Potrzeba nam takich piłkarzy w szatni. Chciałbym go w swojej drużynie – zachwalał go nowy szkoleniowiec „Pasów”.
Legia: Idzie do Cracovii. A nie. Jednak do Korony
Sam zawodnik również uznał, że miarka się przebrała i nie miał zamiaru wracać do Legii i siedzieć na ławce rezerwowych.
- Najbardziej zależy mi na graniu. Jeśli musiałbym wracać do Legii, to zdaję sobie sprawę, że raczej nie miałbym szans na występy w podstawowym składzie. Taka opcja mnie w ogóle nie interesuje, bo chcę się rozwijać – powiedział Korzym dla Ekstraklasa.tv
Wojskowi nie robili mu problemu i bez większego żalu zgodzili się na transfer. Wraz z końcem czerwca media, powołując się na biuro prasowe Legii, ogłosiły, że Maciej Korzym podpisał kontrakt z Cracovią. Informacje te okazały się jednak fikcją, gdyż 29 czerwca, ku zaskoczeniu całej piłkarskiej sceny, związał się trzyletnią umową z Koroną Kielce.
fot. Legia.com
Wasze komentarze